Ani kroku w tył

Niedziela 46/2011 Niedziela 46/2011

O absurdzie walki z Kościołem w imię wolności, nowych kostiumach politycznych, recydywie starego sposobu myślenia i marksizmie odwróconym do góry nogami z dr Barbarą Fedyszak-Radziejowską rozmawia Wiesława Lewandowska

 

– Dlatego zdarza się nam dokonywać dziwnych wyborów?

– Uważam, że dzieje się coś znacznie poważniejszego, niż mówi o tym np. wynik ostatnich wyborów. Kiedy pada pytanie o wojowniczą antykościelność Palikota, który uzyskał aż 10 proc. poparcia, odpowiadam, że to, co on zapowiada, nie jest zaskoczeniem w stosunku do represji i upokorzeń, jakie w Polsce przeszli katolicy, bo w PRL-u w latach 80. też zdejmowano krzyże nie tylko w Miętnem...

– To powtórka z historii?

– Tak, powtórka z historii w nowym kostiumie, w którym wydaje się bardziej strawna i skuteczna – w kostiumie europejskiego, niezwiązanego z PRL-em filozofa, absolwenta KUL-u... Tyle że sposób, w jaki on mówi o Kościele i o wartościach chrześcijańskich, nie jest europejski, bo w Europie poprawność polityczna ogranicza np. groźby pozbawienia własności czy ograniczania praw innych. W Polsce „europejski” kostium wydaje się być skuteczny.

– W jakim kostiumie występuje dziś PO – jeszcze solidarnościowym?

– Warto szukać odpowiedzi na pytanie, dlaczego PO, wyrastając z solidarnościowych korzeni, z etykietką partii konserwatywno-

-liberalnej, ma dzisiaj poparcie tego samego elektoratu, z którym swego czasu Aleksander Kwaśniewski dwa razy wygrał prezydenturę. Można powiedzieć, że to „elektorat Aleksandra Kwaśniewskiego” gwarantuje ciągłość władzy. Platforma odwołuje się do niego coraz bardziej otwarcie. A jeśli tak, to nie szuka poparcia wśród postsolidarnościowych wyborców, lecz w jakimś kompromisowym centrum...

– Skąd się wzięło, zdaniem Pani Doktor, to nieoczekiwane poparcie dla ekstremalnie liberalno-lewicowego Ruchu Palikota z jego hasłami walki z Kościołem?

– Może po części stąd, że nie potrafiliśmy – adresuję to także, a może głównie, do środowisk związanych z Kościołem katolickim w Polsce – tak mówić o Janie Pawle II, o prymasie Stefanie Wyszyńskim, o bł. Jerzym

Popiełuszce i o wielu ważnych duszpasterzach Kościoła, by przekazać Polakom ich znaczenie i wielkość. Dlatego dzisiaj może kogoś przekonać absurd walki z Kościołem w imię wolności – wolności, która przecież głównie dzięki Kościołowi została odzyskana.

– Jeszcze bardziej absurdalne wydaje się, że tej walce kibicują dziś ci, którzy o tę wolność walczyli i wprost korzystali ze wsparcia Kościoła...

– Tak, gdy Lech Wałęsa mówi dziś o „ożywczych” działaniach Palikota, wstydzę się za niego. Ja pamiętam, że kiedy reprezentował strajkujących w stoczni, towarzyszyła mu Matka Boska... Że strajkujący w imię wolności i demokracji zapraszali księży, żeby odprawiali im Msze św. Tak działali ludzie, którzy wtedy walczyli z systemem zniewolenia.

– A jednak szybko i łatwo o tym zapomniano.

– Bardzo ubolewam, że tak niewiele z własnych doświadczeń i przemyśleń pokolenie „Solidarności” przekazało młodszym. Dlaczego, gdy po 1989 r. można już było mówić, milczeliśmy lub pozwalaliśmy w naszym imieniu mówić tak nielicznym? Dzisiaj wiem, że to była walka elity o władzę symboliczną nad dyskursem publicznym. Może nie dało się jej wygrać, ale nie wiem, czy próbowaliśmy w pełni świadomie stawić czoło nieakceptowanym przez nas poglądom. Dla mnie symbolem tej słabości jest pierwsza do wolnej Polski pielgrzymka Jana Pawła II w 1991 r...

– Rzeczywiście, mieliśmy wtedy niemalże oburzenie, a co najmniej zdziwienie elit, że Jan Paweł II chce nas upominać, że przypomina Dekalog...

– Proszę zwrócić uwagę, jak wielu ludzi autentycznie ujawniło wtedy swoje poglądy, pokazując, że Kościół był dla nich tylko instrumentem w walce o władzę... Przypominam sobie, że nawet „Tygodnik Powszechny”, z którym Jan Paweł II był związany, boleśnie dla Ojca Świętego stanął po stronie tych, którzy mówili, że Papież się myli. Pamiętam też taki komentarz: Papież nie rozumie już polskiego społeczeństwa, ono pójdzie zupełnie inną drogą.

– Czy teraz – po 20 latach – nią pójdzie?

– Zapewne będziemy przeżywać kolejną odsłonę zwyczajnej walki z Kościołem i z Panem Bogiem, z tym, że jak zawsze w Polsce będzie ona miała swoje dodatkowe znaczenie; będzie wyrazem braku akceptacji wojujących dla tożsamości Polaków, którą bardzo wielu z nas wciąż niezmiennie posiada i którą – mam nadzieję – mimo wszystko ochronimy w polskiej polityce i w życiu społecznym.

– A czy Polska może jeszcze pójść drogą „Solidarności”?

– Z sondaży wynika, że wiemy, iż nie potrafiliśmy wykorzystać dziedzictwa „Solidarności”... Dlaczego? Zapewne można przytoczyć wiele przyczyn i skomplikowanych uwarunkowań, ale ja podam tu tylko jeden przykład, by pokazać absurdy myślenia większości polskich elit, także – a może nawet przede wszystkim – solidarnościowych. W polityce UE obowiązuje zasada solidarności i spójności, polegająca na tym, że np. wsparcie jest w Unii kierowane do słabszych grup społecznych, w tym, przykładowo, do rolników, słabszych regionów etc. Polska walczy o te pieniądze, bo jest biedna, po czym większość polskich elit uważa, że... powinno się je przeznaczyć dla tych bogatszych, a nie dla wsi, dla producentów, a nie dla biedniejszych rolników.

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...