Wychowanie pod znakiem miłości

Niedziela 52/2011 Niedziela 52/2011

Niestety, dzisiaj często te święta do tego stopnia są przepojone konsumpcjonizmem (już od listopada przyozdabia się ulice, sklepy, zachęca do zakupów), nieokiełznanym szukaniem podarunków, przygotowywaniem różnych atrakcji, że prawdziwy sens tych pięknych świąt zostaje przytłumiony i na przeżycia religijne prawie nie ma miejsca.

 

– Z czego wynika współczesny kryzys małżeństwa i rodziny?

– Można by wskazać na różne czynniki. Myślę, że ten kryzys wynika przede wszystkim z kryzysu miłości, podsycanego różnymi współczesnymi ideologiami. Jeżeli ktoś w małżeństwie bardziej szuka dobra własnego niż dobra współmałżonka i dzieci, jeżeli nie jest gotów do poświęcenia się dla nich, jeżeli nie traktuje swojego małżeństwa jako zadania budowy prawdziwej – jak uczy II Sobór Watykański – „wspólnoty życia i miłości”, wówczas trudno mówić o tworzeniu rodzin silnych, trwałych, szczęśliwych. Szukając w małżeństwie głównie własnego szczęścia, na dłuższą metę nie znajduje się go, natomiast szukając wspólnego szczęścia, także za cenę trudu, uszczęśliwia się również samego siebie. Innym powodem kryzysu jest zeświecczenie życia rodzinnego.

Procent małżeństw rozwiedzionych jest dzisiaj bardzo wysoki, co ma niezwykle szkodliwe skutki, zwłaszcza dla dzieci, a o tym mało się mówi. Statystyki wykazują jednak, że procent ten jest bardzo niski w odniesieniu do małżeństw, które regularnie wspólnie się modlą i starają się własną wzajemną miłość zakorzenić w miłości Boga. Episkopat naszego kraju w okresie przygotowania do obchodów tysiąclecia chrztu Polski rzucił m.in. programowe wyzwanie: „Rodzina Bogiem silna”. Taka rodzina jest niewątpliwie dużo odporniejsza na wszelkie kryzysy.

– Co to jest „wychowanie katolickie”?

– Jak każde poważne wychowanie, nie jest ono tylko przekazywaniem wiedzy i umiejętności, lecz integralną formacją całej osoby. Chodzi głównie o kształcenie charakteru i cech, jakie znamionują osoby szlachetne, na których można polegać i którym można zaufać; chodzi o wyrobienie takich cnót, jak: uczciwość, prawdomówność, altruizm, szacunek do innych, umiejętność panowania nad sobą, umiłowanie prawdy, wola czynienia dobra itd. Do integralnego wychowania należy także element religijno-duchowy, który pozwala umocnić i ubogacić wspomniane cechy, dając człowiekowi odpowiednią motywację i siły duchowe oraz stawiając go w całej prawdzie, nieograniczonej tylko do rzeczywistości ziemskiej. W tym wychowaniu nie może zabraknąć formacji intelektualnej w sensie nauczenia samodzielnego myślenia, krytycyzmu, rozsądnego oceniania, twórczości umysłowej, tak, by człowiek nie był miotany różnymi ideologiami czy propagandą. Wreszcie do wychowania integralnego należy przekazanie wiadomości i umiejętności potrzebnych do wykonywania konkretnego, obranego przez siebie zawodu. Wychowanie staje się katolickie, jeżeli w powyżej zakreślonej wizji opiera się na zasadach naszej wiary, tzn. na katolickiej wizji człowieka oraz wartościach społecznych, moralnych i duchowych, przekazywanych z woli Chrystusa przez Kościół katolicki.

– Czy wychowanie oparte na roli autorytetu nie tłamsi oryginalności wychowanków i nie podcina korzeni ich spontanicznej kreatywności?

– Nie ma wychowania bez autorytetu. Młody człowiek podda się dobroczynnemu wpływowi wychowawcy jedynie wtedy, gdy jest on dla niego prawdziwym autorytetem. Jest ogromnie ważne, by wychowawca był wiarygodny, koherentny, by pociągał nie tylko słowami, lecz przede wszystkim postawą i przykładem życia, by młody człowiek wyczuwał, że wychowawca chce dla niego dobra. Taki autorytet ma moc sprawczą, pobudza do rozwoju i twórczej kreatywności. Czy bł. Jan Paweł II nie był takim właśnie autorytetem? I czy nie dzięki temu właśnie pociągał za sobą młodzież?

– Na czym ma polegać wychowanie do życia w społeczeństwie wielokulturowym i w pluralistycznym świecie?

– Dwie wskazówki. Po pierwsze, należy pomóc młodemu człowiekowi, by był sobą, tzn. pogłębiał wiarę, żył nią, wyznawał ją, dzielił się nią z innymi. Po drugie, należy go uczyć szacunku do innych, konstruktywnej dyskusji, ubogacania także siebie autentycznymi wartościami, które dostrzega u innych. Taką postawę wykazywał w sposób bardzo przejrzysty Jan Paweł II podczas swego posługiwania na Stolicy Piotrowej.

Podstawowym zadaniem człowieka jest szukanie prawdy. Prawdziwa dyskusja jest możliwa tylko wtedy, gdy każdy mówi to, co rzeczywiście myśli. Najgorsze jest uleganie relatywizmowi, czyli uznawanie, że nie ma prawdy obiektywnej dotyczącej podstawowych kwestii – np. życia i celu człowieka – naginanie swoich przekonań do konkretnych sytuacji. Benedykt XVI mówi wręcz o dyktaturze relatywizmu we współczesnym świecie. Jeżeli nie ma prawdy obiektywnej odnośnie do podstawowych kwestii, jeżeli nie wiadomo, co jest dobre, a co złe, wówczas w życiu społecznym wszystko się załamuje. Wówczas powstają pytania: Do czego wychowywać? Według jakiego wzoru?

– Niektórzy twierdzą, że Kościół jest nietolerancyjny. Czym – zdaniem Księdza Kardynała – jest tolerancja i jakie są jej granice?

– Myślę, że to jakieś wielkie nieporozumienie albo zła wola. Kościół nikomu nie zamyka ust. Jest natomiast, niestety, wielu takich, którzy chcą zamknąć usta Kościołowi, często siłą, niejednokrotnie podstępem. O dziwo, to oni krzyczą, że Kościół jest nietolerancyjny! Jeżeli nietolerancją miałby być fakt, że Kościół wypowiada swoje przekonania i broni ich, zwłaszcza tych dotyczących życia moralno-społecznego, to powstaje pytanie: Dlaczego ci, którym opinie Kościoła się nie podobają, mają mieć prawo wypowiadania się i obrony swej pozycji, a Kościół nie? Kościół, jak każdy, ma prawo i obowiązek wypowiadania się w perspektywie budowania prawdziwego dobra ludzkości.

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...