Mroczny i współczujący Goya

Życie duchowe 4/69/2011 Życie duchowe 4/69/2011

Artyści filozofujący, politykujący, prorokujący, ostrzegający i dający recepty na bolączki współczesności – w taki czy inny sposób – wydają się dziś oczywistością. Bywa, że swoje poglądy dotyczące otaczającej rzeczywistości przedstawiają za pomocą mediów. Regułą zaś staje się prezentowanie ich we własnej twórczości.

 

Okropności wojny

Goya widział jednak coś jeszcze. W swoich rodakach dostrzegał także niezwykłą godność. Staje się ona cichą bohaterką towarzyszącą makabrze przedstawień zawartych w cyklu Okropności wojny. Dotyczy zwłaszcza mężczyzn. Widać tu bezbronność ofiar, wyczuwa się ich świadomość nadchodzącego kresu. Artysta zauważa to, ale eksponuje zupełnie coś innego. W tych ostatecznych momentach w przedstawionych postaciach dostrzegamy hardość. I właśnie ona, bardziej niż ewentualny element narodowego stroju, może bezbłędnie wskazywać na hiszpański rodowód ukazywanych na rycinach ofiar.

Goya godność wyraża poprzez nieuchwytny, twardy wyraz twarzy swoich bohaterów. Stąd – zamiast scen kajania się – w Okropnościach wojny odnajdujemy pozbawione płaczu poddanie się losowi. Dumny dystans wobec oprawców wyraża na przykład wyprostowana sylwetka ofiary. Zamiast grymasu bólu widzimy nieprzeniknione oblicza ludzi, którzy za chwilę skonają. Taki dystans może zachować tylko ktoś mający prawdziwe poczucie własnej wartości. Mający świadomość idei, które daje się obronić mimo fizycznych cierpień. Goya dostrzega, że postawa ta dla Hiszpanów nie jest niezwykłym heroizmem, a normą. Być może w tym najbardziej objawia się patriotyzm artysty.

Jak cenna w oczach ludu była godności, dowodzi Jose Ortega y Gasset, hiszpański filozof. W książce Velazquez i Goya opisał postać hrabiego skazanego na śmierć za – jakbyśmy dziś powiedzieli – malwersacje finansowe. Lud właśnie czeka na skazańca, ale oto widzi jego wyprostowaną i pełną dumy postać, wbrew popełnionym winom. Poruszony tym lud nagle zaczyna domagać się ułaskawienia. Godność pokonuje śmierć. Niestety, wojna 1808-1814 w Hiszpanii ukazywała zupełnie inne oblicze ludzkiej natury, także Hiszpanów. Oblicze, którego człowiek nie jest w stanie sam skontrolować ani ukierunkować. Na istotę człowieczeństwa składa się pragnienie wolności. Jeśli więc grozi nam niewola, zaczynamy walczyć. Jednak gdy rola moralności i sumienia zostaje zmarginalizowana, wówczas w duszy „rodzą się potwory”. Miejsce walki zajmują zbrodnie. Dochodzi do wynaturzenia niegdyś szlachetnych idei.

Goya obserwował gehennę, przez jaką przeszli Hiszpanie w czasie okupacji napoleońskiej. Byli oni często ofiarami bezsensownego okrucieństwa. Artysta ukazywał brutalną rzeczywistość, między innymi sceny egzekucji, których był naocznym świadkiem. Sceny rozgrywające się na wzgórzach Madrytu obserwował z okien należącego do niego Domu Głuchego, który zakupił po utracie słuchu. Jak pisze znawca tematu, dziennikarz i historyk Antoni Paczuski, w spadku po nim zachowała się luneta, przez którą miał obserwować dramatyczne wydarzenia. Ukazywał też sceny, których scenariusz podpowiadała mu wyobraźnia, ponieważ w rzeczywistości widział jedynie ich finał. Legenda głosi – mówi o tym także Antoni Paczuski – że nocą Goya, wraz z towarzyszącym mu służącym, szedł na miejsca kaźni. W ten sposób był bezpośrednim świadkiem tego, co ludzie potrafili uczynić sobie nawzajem. Widział rozrzucone, pokrwawione i okaleczone ciała. Szczególnie drastycznie ukazuje to rycina numer 35 cyklu Okropności wojny: do uschniętego drzewa przywiązane są fragmenty ciał dwóch mężczyzn – odcięta głowa, korpus, ręce…

Można się na to oburzać, ale pamiętajmy, że w duszy genialnego artysty krył się filozof, socjolog i patriota, a w pewnym sensie także dziennikarz. Jego malarstwo było prekursorskie, ale równie nowatorska była jego artystyczna postawa wobec otaczającego go świata. Rozumiał ją jako wypadkową zdolności plastycznych i świadomości prawa do dystansu wobec rzeczywistości.

Solidarny z ofiarami

Podkreśla się, że Goya w Okropnościach wojny ukazał gehennę, przez jaką przeszli jego rodacy pod okupacją wojsk napoleońskich. Zakłada się, że na osiemdziesięciu planszach grafik tego cyklu przedstawione ofiary to Hiszpanie. Wiązało się to z faktem, że przez dziesięciolecia widziano w Goi patriotę o nacjonalistycznym zacięciu. Dziś natomiast dostrzega się w nim artystę, który nie odrzucając hiszpańskiej tożsamości, w swojej twórczości solidaryzuje się po prostu z cierpiącymi. W związku z tym historycy oraz historycy sztuki – jak prof. Alfonso Perez Sanchez, autor książki Goya –nie doszukują się już w każdej pracy z cyklu Okropności wojny dowodów na hiszpański rodowód torturowanych czy uśmiercanych ofiar.

Jako jeden z pierwszych Goya właśnie w cyklu Okropności wojny ukazał w malarstwie zachodnioeuropejskim głębię ludzkiego cierpienia i bólu zadawanego przez śmiertelnego wroga, jakim może okazać się drugi człowiek. Nikt przed nim na taką skalę nie wyraził też najgłębszych pokładów tkwiącego w człowieku bestialstwa. Grafiki z omawianego cyklu odnoszą się do walk hiszpańsko-francuskich. Nie można ich jednak traktować – mimo że do pewnego stopnia są „dziennikarskim” zapisem wojny – jako ilustracji tezy o złych Francuzach (agresorach) i dobrych Hiszpanach (ofiarach). Ryciny stają się raczej ilustracją wspomnianej już wcześniej tezy, że bestie i ich ofiary w każdej chwili mogą zamienić się rolami. Co prawda ojciec Józef Bocheński, dominikanin, uważał, że sprawiedliwa, a więc obronna wojna kształtuje szlachetną odwagę i bohaterstwo i w tym „wyzwalającym” sensie oczyszcza naród. Jednak przede wszystkim staje się stymulatorem przemocy.

Na rycinie zatytułowanej Co za odwaga widzimy młodą kobietą, stojącą na stosie martwych ciał i podpalającą lont. Czy jednak tego heroizmu nie przypłaci wyrzutami sumienia? Kolejna z rycin ukazuje francuskich żołdaków w walce wręcz z Hiszpanami: za chwilę zginą wszyscy, ponieważ każdy z nich ma w ręku bagnet. Wreszcie rycina, na której na powiększającym się stosie ciał Francuzów pastwią się Hiszpanie, z okrucieństwem zamierzają się nożami i siekierami na żywych jeszcze ludzi.

Na ołtarzu walk wyzwoleńczych, wbrew swej woli, składani są niewinni cywile. Ich cierpienie ukazuje grafika Matka z dzieckiem. Przerażone dziecko biegnie w kierunku prawdopodobnie konającej matki, uprowadzanej przez żołnierzy. To dzieło zdaje się wymownie mówić o tym, że Goya – któremu zarzucano sprzyjanie władzy i zbyt częstą zmianę poglądów zależną od sytuacji politycznej – zawsze stawał po stronie cierpiących. To z nimi się solidaryzował i o ich niedoli mówił światu. Także dziś – dzięki aktualności swoich prac – zwraca naszą uwagę na ludzi prostych, którzy giną, żyją w nędzy i głodują, ponieważ wielcy tego świata, obojętni na ludzki los, nie traktują ludzi prostych poważnie, często za to nimi manipulują.

Goya widział ten problem wyraźnie, skoro w Okropnościach wojny znajdziemy wychudzonych, niczym dwudziestowieczni więźniowie obozów koncentracyjnych, bezdomnych, w swej nędzy szukających resztek żywności na ulicach Madrytu – na ulicach miasta, którego wcześniej próbowali bronić. Ich los nie interesuje możnowładców, z Ferdynandem VII na czele, nowym królem, wyczekiwanym i naiwnie zwanym „Upragnionym”. Może jedynym, którego obchodzi ich los, jest Francisco de Goya y Lucientes…

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...