Nie mówię, że kocham

Niedziela 1/2012 Niedziela 1/2012

Zajmują się obcymi dziećmi. A gdy się do nich przywiążą – muszą je oddać prawdziwym rodzicom. Albo obcym.

 

Starszych dzieci już potem nie dostali, tylko same niemowlaki albo noworodki. Te, które matki urodziły i zostawiły w szpitalu.

Mariusz: – Teraz nie zajmujemy się wychowaniem, tylko pielęgnacją. Fizycznie jest trudniej, ale

łatwiej psychicznie, bo dzieci szybko idą do adopcji i nie przywiązujemy się do nich. Ani one do nas.

* * *

Joasia powiedziała najpierw do Mariusza: „tata”. Udał, że nie słyszy. Spojrzał na żonę. Miał mieszane uczucia. – Radość, bo moja próżność została połaskotana. I żal, bo wiem, że to nieprawda.

Później Asia zaczęła mówić na Agnieszkę „mama”.

Agnieszka i Mariusz nie uczyli jej mówić „mama” ani „tata”. Nauczyła się od Bartka i Adama.

Agnieszka: – Dziecko kocha bezwarunkowo.

* * *

Przychodzą rodzice adopcyjni. Ci, którym sąd zezwolił na adopcję dziecka. Najpierw są nieśmiali. Niektórzy boją się wziąć dziecko na ręce. Inni nie chcą z rąk wypuścić. Kąpią.

Mariusz: – Czujemy się, jakbyśmy widzieli powtórne narodziny.

Jak to jest oddać komuś dziecko, którym samemu zajmowało się przez wiele miesięcy?

Mariusz: – Gdy idzie do adopcji, wierzymy, że trafia w dobre ręce. Ale często zastanawiamy się, jak się tam czuje.

A gdy wraca do rodziców biologicznych?

Agnieszka: – Martwimy się, czy znowu nie cierpi.

* * *

Ania ważyła niewiele ponad dwa kilo. Miała miesiąc, gdy ją dostali.

Mariusz: – Taki pędraczek był.

Miała rozszczep podniebienia i nie miała odruchu jedzenia. Agnieszka co trzy godziny nastawiała budzik, żeby ją nakarmić. Inaczej zagłodziłaby się.

Mariusz: – Może przez to tak ją pokochaliśmy. Ona się wżarła w naszą rodzinę.

Agnieszka: – Prawie przykleiła się do nas pępowiną.

Bartek i Adam traktowali ją jak siostrę.

Mijał rok i Ania musiała odejść z ich domu. Nie wyobrażali sobie, jak to przeżyją.

Po małe dzieci do adopcji są kolejki. Ani nikt nie chciał. Pojechali do sądu.

– Znalazła się rodzina, która adoptowała Anię –

mówi Agnieszka, gdy wrócili z sądu.

– Jak to? – Bartek i Adam nie dowierzają. Miny markotne.

– To my ją weźmiemy – mówi Agnieszka.

Mariusz: – Wszyscy płakaliśmy z radości.

* * *

Joasia trafiła do nich też po urodzeniu. Miała miesiąc.

Agnieszka: – Ona nie zna nikogo poza nami. To jest jej dom.

Mariusz: – Rozstanie to będzie ból. Dla nas i dla niej.

* * *

W ciągu pięciu lat mieli 20 dzieci.

Agnieszka miała parę razy dość. Chciała zrezygnować. Kryzys dopadał ją, gdy dzieci były chore. Niektóre bez przerwy płakały. Czasem do łazienki szła z dzieckiem na ręku. Cały dniami była zmęczona, niewyspana. W ogóle nie jest łatwo. Nie znają życia towarzyskiego.

Agnieszka: – We dwoje jest ciężko gdzieś razem wyjść, a co dopiero spotkać się ze znajomymi.

Mariusz: – Niektórzy znajomi wspierają nas duchowo. Inni odwrócili się.

* * *

Dwóch Patryków też mają od urodzenia. Obaj jeszcze nie mówią. Agnieszka i Mariusz chcą, żeby ich sytuacja rozwiązała się szybciej niż Joasi. Wtedy będzie mniejszy ból. Dla dzieci. I dla nich.

* * *

Dlaczego to robią?

Mariusz mówi, że z egoizmu. – Mam poczucie spełnienia się w życiu – powiada.

Twierdzi, że zmienił się. Stał się bardziej dojrzały, odpowiedzialny i ma w sobie więcej spokoju. – Chociaż przy tylu obowiązkach na pozór powinno być odwrotnie – mówi. To znaczy powinien czuć się bardziej zmęczony, znerwicowany i mieć wszystkiego dość.

Agnieszka zajmuje się obcymi dziećmi, bo zawsze chciała mieć dużą rodzinę. Od dziecka marzyła o gromadzie własnych dzieci. – Zawsze miałam dużo lalek.

Mariusz: – Najbardziej boli nas, gdy ktoś mówi, że robimy to dla pieniędzy.

* * *

Agnieszka pamięta wszystkie imiona dzieci i daty urodzin. Myśli wtedy o nich.

* * *

Adam chodził do trzeciej klasy podstawówki, jak rodzice wzięli na wychowanie pierwszą szóstkę rodzeństwa. Cieszył się, bo mógł z nimi robić teatrzyk.

Teraz potrafi dziecko nakarmić butelką, wykąpać, a nawet przewinąć.

Adam: – Kiedyś maluchy to był obcy świat. Dziś wydaje mi się, że dzięki nim jestem bardziej dorosły.

* * *

Najtrudniejszy moment?

Agnieszka: – Rozstanie z tymi pierwszymi dziećmi.

Odnaleźli się potem na „Naszej Klasie”. Jedna z dziewczynek napisała, że ich nienawidzi.

Agnieszka: – Miała nadzieję, że ich adoptujemy


 

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...