Rozmowy z Maryją

List 1/2012 List 1/2012

Pani Krystyna jest nauczycielką, kobietą po pięćdziesiątce. W opinii znajomych działa sprawnie, ma wszystko dopięte na ostatni guzik. Wszystko jej się udaje, wszystko czego się dotknie zamienia się w złoto. Dzięki jej wysiłkom szkoła wzięła udział w wielu programach unijnych i samorządowych

Drugim uratowanym człowiekiem był pewien elektryk. Byłam na wakacjach na Mazurach. Pewnego dnia, gdy jechałam rowerem wiejską szosą wydało mi się, że przy drodze stoi Maryja. Zatrzymała mnie, wskazała pobliski słup wysokiego napięcia i nakazała modlić się za pracującego na nim człowieka. Po chwili urwał się kabel i uderzył w elektryka, który zginął na miejscu. O nim też dowiedziałam się, że jest w niebie.

Z trzecim człowiekiem było inaczej. Byłam już po studiach, pracowałam w szkole w małej miejscowości. Maryja przychodziła wtedy do mnie codziennie. Czułam się spełniona, szczęśliwa, niczego mi nie brakowało. Kiedyś zobaczyłam Maryję w szkole, na korytarzu. Nakazała mi się modlić za ucznia, który schodził po schodach. W pewnym momencie ten uczeń potknął się, upadł i niefortunnie uderzył głową o krawędź stopnia. Umarł od razu. Wtedy jedyny raz widziałam Maryję zdenerwowaną. Miała smutne oblicze. Powiedziała, że ten chłopak jest w piekle, bo moja modlitwa nie została wysłuchana. Zwróciła mi wtedy uwagę, że moja wiara jest za słaba, powinnam ją wzmocnić i ona mi w tym pomoże. Od tamtej historii, a było to z dwadzieścia pięć lat temu, Maryja przychodzi do mnie regularnie, ale wciąż nie wskazała mi jeszcze tych ostatnich ludzi, których mam uratować przed piekłem".

Maryja odpuszcza mi grzechy
„Wiem, że pan jest sceptyczny, że może mi pan nie wierzy. W sumie ma pan podstawy, nie poddaję się żadnej weryfikacji, nie rozgłaszam tego. Ale niby co mam rozgłaszać? Maryja nie daje mi żadnego orędzia dla świata. Po prostu jest mi matką, przytula mnie, słucha moich zwierzeń. Powierzyła mi tylko misję uratowania pięciu osób przed piekłem. Naprawdę nie ma o czym opowiadać. Na co dzień jestem nauczycielką, normalnie pracuję, nie daję po sobie niczego poznać. Jestem lubiana, mam duży autorytet w szkole. Biegle znam angielski i francuski. Żadna ze mnie wariatka.

Poza tym żadna władza kościelna nie będzie ingerować w moją relację z Maryją. Czy panu jakaś władza wkracza w relację z pana matką? Dyktuje, co pan ma robić, do czego ma pan prawo? Nie, prawda? Więc i ja sobie na to nie pozwolę. Maryja to najbliższa mi osoba i nikt mi nie zabierze tej więzi. Ostatnio powiedziała mi ciekawą rzecz: »Do ogromnej liczby ludzi przychodzę jak do ciebie. Potrzebują matek, opieki, światła w te trudne dni. Daję im pokrzepienie i moc. Beze mnie by umarli z samotności i swojej nędzy«. Chciałby pan, żeby biskupi wkroczyli w ten ludzki świat ran i tragedii? Zrobią to lepiej niż Maryja? Zgodziłam się na rozmowę tylko dlatego, żeby dać ludziom nadzieję, pokazać im, że Maryja o nich wie, zna ich łzy.

Na koniec postanowiłem zadać pytanie o to, jak wygląda życie sakramentalne Pani Krystyny, o spowiedź, Komunię Świętą. „Maryja odpuszcza mi grzechy w imieniu Jezusa. Przychodzi do mnie z przebaczeniem. Prosi, bym się nie bała, tylko mocno żałowała za wszystkie swoje grzechy. A Komunii nie potrzebuję. Maryja mi mówi: »Czy może być większa komunia od matki przytulającej swoje dziecko? Przytulałam Jezusa i ciebie przytulam, czego jeszcze potrzebujesz?«".

co ksiądz na to?
Rozmowa się kończy. Chwilę potem jedziemy z księdzem Markiem jego samochodem ulicami miasta. Pytam go: „Robisz z tym coś? Wiesz, o co tu chodzi?". Odpowiedział:

„Pani Krystyna działa sprawnie, wszystko ma dopięte na ostatni guzik. Nie założyła rodziny, ale angażuje się w szkołę, jest lokalną aktywistką, znaną w mieście społeczniczką. Nic nie szwankuje, kobieta działa jak szwajcarski zegarek. Wszystko się jej udaje. Czego tylko się dotknie, zamienia się w złoto. Dzięki jej wysiłkom szkoła wzięła udział w wielu programach unijnych i ministerialnych. Jest oczkiem w głowie samorządu. Ta kobieta to skarb, naprawdę.

A o tych sprawach z Maryją to nie wiem, co myśleć. Zaprzyjaźniliśmy się kiedyś, postanowiła mi o tym opowiedzieć. Próbowałem drążyć sprawę, ale nic z tego nie wynikło. Generalnie wiedzą o tym wszystkim nieliczni. Pani Krystyna nie wprowadza zamętu, nie ma mentalności sekciarskiej, więc nie było powodu interweniować. To taki jej sekret. Zrób tak, żeby sekretem nadal to pozostało".

* * *

Jestem zobowiązany ustawą - jeśli sami zainteresowani sobie tego nie życzą - do nieujawniania takich danych moich rozmówców, które mogłyby pozwolić na ich identyfikację, a zasadami sztuki reportażu do niekomentowania ich wyborów życiowych. O ile czasami mnie ponosiło i komentowałem opowieści moich bohaterów, co redakcja LISTU przytomnie mi wytykała, tak teraz wyjątkowo nie mam takiej pokusy.
 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...