Prosty raport czy natchniona synteza

Niedziela 4/2012 Niedziela 4/2012

„Raport o stanie wiary w Polsce” abp. Józefa Michalika jest rozprawą obecnego przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski, który odbył „staż” w Rzymie jako wieloletni rektor Kolegium Polskiego. Wyświęcony na biskupa przez samego bł. Jana Pawła II, doświadczył biskupiego apostołowania w Zielonej Górze i Gorzowie Wlkp., wreszcie osiadł na stolicy w Przemyślu – mówi kard. Stanisław Nagy SCJ.

 

Abp Józef Michalik na współpracowników w przygotowaniu „Raportu o stanie wiary w Polsce” wybrał sobie wybitnych publicystów młodego pokolenia: Grzegorza Górnego i Tomasza P. Terlikowskiego. Od strony fachowości nie trzeba było więcej: wytrawny znawca zagadnienia i jakżeż wymagająca kontrola!
Raport i natchniona synteza

Jak przyznają Grzegorz Górny i Tomasz P. Terlikowski we Wstępie do zarysowanego przez Przewodniczącego Konferencji Episkopatu obrazu Kościoła polskiego po erze hitlerowsko-komunistycznej niewoli, „Raport” jest nie tylko fachowym zapisem, ale zapisem dokonanym z perspektywy wiary. A była to zaiste dziejowa próba zażartej, nieprzebierającej w środkach walki z Kościołem.

„Raport” jest jeszcze czymś daleko więcej, bo „natchnioną syntezą” tego dziwnego czasu Kościoła w Polsce, złego czasu dla Polaków i ich Kościoła, zmagania się z brutalną przemocą komunistyczną, która zapisała się w dziejach Polaków morzem wylanej krwi, a część Narodu została ukąszona jadem obłędnej ideologii i utkwiła w serwilizmie oraz imperium zła.

I w tej sytuacji Kościół polski stał się nieodłącznym towarzyszem Narodu, skazanym tak jak on ostatecznie na eksterminację. A to śmiertelne zmaganie się Narodu i Kościoła z bezlitosnym reżymem trwało prawie pół wieku.

Nadszedł więc czas, ażeby dokonać podsumowania tego okresu – nie tylko w wymiarze statystyczno-socjologicznego opisu tego, co mógł dojrzeć wnikliwy rozum, ale i tego, co mogło się dostrzec żywą wiarą.

Skromna próba oceny tego wybitnego dzieła podjęta zostanie w kolejności nadanej jej przez Autora w następujących po sobie rozdziałach z globalnym podsumowaniem na końcu książki.

„Status quo” po śmiertelnej próbie lat dwudziestu

Starcie Kościoła w Polsce w latach 1945-79 było jedynym starciem w swojej dramaturgii na przestrzeni całego tysiąclecia. Ateistyczny, bezbożniczy kolos, uzbrojony po zęby, bezwzględny i nieludzki, zwalił się na skrwawiony Naród, zdziesiątkowany przez hitlerowską okupację. A miał w swojej niszczącej przemocy wszystkie środki łamania oporu, od piramidalnego kłamstwa po wielorakie sposoby eksterminacji.

Pierwsze miesiące po wojnie skrojone zostały cynicznie na sielankę współżycia – symbolem było Boże Ciało z Bierutem w procesji – a potem nastąpiły stalinowskie lata bezpardonowej walki z Narodem, który nie pogodził się z narzuconą mu niewolą, i z Kościołem podtrzymującym ten Naród na duchu.

Punktem wyjścia opisu tego zwarcia jest odpowiedź Księdza Arcybiskupa na pytanie, czy i jak Kościół w Polsce wyszedł z tej ciężkiej próby sprzeciwu wypowiedzianego molochowi komunizmu. Odpowiedź zamknięta jest w lapidarnie sformułowanej tezie: „zwycięsko, choć walka trwa nadal”.

Pierwszy człon tej tezy brzmi nader optymistycznie, ale czy w pełni zasadnie? Na pewno sytuacja Kościoła w Polsce po frontalnym jego zderzeniu z kolosem ateistycznego komunizmu nie jest taka, jak w potężnych niegdyś Kościołach Belgii i Holandii po ich starciu z masońskim liberalizmem. Tam kościoły to dziś puste zabytki, a życie chrześcijańskie niemal wyparowało. U nas jak grzyby po deszczu na zgliszczach wyrosły kościoły, stare i nowe. I to jest bardzo realne i dotykalne zwycięstwo. Nie jest ono jednak pozbawione słowa „ale”.

Pracowici i wnikliwi konsultanci zasypali Czcigodnego Mistrza wyprawy w Polskę, rzekomo postkomunistyczną, danymi statystycznymi i egzystencjalno-socjologicznymi, które dowodnie wskazują na radykalne zróżnicowanie na wsi i w mieście, na południu i północnym zachodzie kraju. Gołym okiem widać, że Przemyśl, Rzeszów, Tarnów to niemal inny religijnie świat aniżeli Szczecin, Kołobrzeg czy Gorzów Wlkp. Prawda, że weszły w grę wykorzenienie, przymusowa wędrówka w obce strony i zaczynanie całkowicie od nowa. Ale czy w tę pustkę egzystencjalną nie wlał się również jad fałszywej ideologii i nie zmroził skromnych ziaren religijności?

Pozostaje drugi człon wyrażonej lapidarnie diagnozy: „walka trwa”. Nie tylko trwa, ale na nowo się nasila, tak iż abp Głódź sięga po bulwersującą terminologię „neobolszewia” i „recydywa”. Trudno odmówić mu racji choćby z perspektywy działania Palikota i zjawiska palikotyzmu. Przy całej powadze sytuacji dysponujemy już jednak cennym doświadczeniem przebytej przeszłości.

Przewodnicy na drodze przez „morze czerwone” komunistycznej przemocy

Kościół polski tamtego czasu nie był bezładnym tłumem. Jego duszpasterski kręgosłup zespalał wiele proroczych zaiste postaci, które trzymając losy umęczonego Narodu, bezapelacyjnie przewodniczyły Kościołowi. Postacie te to wielcy kardynałowie: August Hlond, Stefan Wyszyński i Karol Wojtyła – bł. Jan Paweł II.
Ksiądz Arcybiskup podejmuje wyczerpująco sprawę tych dwóch ostatnich, i to nie bez sugestii swoich konsultantów, będących echem krążących po Polsce pytań. I tak, odnośnie do kard. Wyszyńskiego: Czy jest on powtarzalny? Na czym polegała jego jedyność, jego nieodparty prestiż w polskim Episkopacie, w jego roli naczelnego wodza, ale i stratega w toczonej wojnie? Odnośnie do roli Prymasa Tysiąclecia jako stratega Ksiądz Arcybiskup słusznie zwraca uwagę na jego teoretyczne przygotowanie socjologiczne, które ułatwiło mu skuteczne przeciwdziałanie szaleńczym zabiegom propagandy komunistycznej.

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...