Dogmat najbardziej wyszydzany

W drodze 2/2012 W drodze 2/2012

Pogarda okazywana ludziom wierzącym i negatywne etykietowanie ich wiary jest skutecznym atakiem na katolicką tożsamość zwłaszcza młodych członków Kościoła. Wielu z nich zaczyna się wówczas dystansować wobec swojej wiary.

 

Prawdę o narodzeniu Zbawiciela z Dziewicy istotnie dopełnia wyjaśnienie, że jako człowiek począł się On z Ducha Świętego. Przypomnijmy, Duch Święty, Bóg prawdziwy, równy Ojcu i Synowi, jest osobową Miłością, którą Ojciec miłuje swojego Syna, Syn zaś tą samą Miłością ogarnia swojego Ojca. Jeżeli więc Syn Boży przyjął nasze człowieczeństwo mocą Ducha Świętego, znaczy to, że również jako człowiek był On wypełniony tą samą Miłością, którą przedwiecznie związany jest ze swoim Ojcem.

Ewangelie starannie podkreślają, że wszystko, co dla naszego zbawienia uczynił Jezus, uczynił w Duchu Świętym. W Duchu Świętym przyjął chrzest w Jordanie (por. Łk 3,22) i podjął drogę Baranka Bożego, który aby zgładzić grzech świata, postanowił pójść aż na krzyż (por. J 1,29.32). W Duchu Świętym rozpoczął działalność publiczną (por. Łk 4,1.14), „przez Ducha wiecznego złożył Bogu samego siebie” na krzyżu (Hbr 9,14), zmartwychwstał zaś, „powołany do życia w Duchu” (1 P 3,18). Jednym słowem, całe Jego ludzkie życie i dzieło zbawcze – od wcielenia aż po powstanie z martwych – dokonało się w Duchu Świętym.

Nasza dziewicza matka, Kościół

Całą tę drogę Syn Boży podjął po to, ażeby również nas, zwyczajnych ludzi, obdarzyć Duchem Świętym. To jest tak wspaniałe, że aż strach o tym pomyśleć: Syn Boży obdarza nas tym samym Duchem Świętym, którym kocha swojego Ojca i przez Niego jest kochany!

Zauważmy, że od zstąpienia Ducha Świętego na apostołów jako ojców nowego Ludu Bożego rozpoczynają się dzieje Kościoła. Zauważmy ponadto oczywiste podobieństwo: Najpierw Duch Święty zstępuje na Maryję, aby z jej dziewiczego łona narodził się Zbawiciel świata, a w pięćdziesiąt dni po Jego zmartwychwstaniu Duch Święty przemienia Jego uczniów w jeden Kościół, aby z niego mogli rodzić się ci, którzy rodzą się „nie z krwi, ani z żądzy ciała, ani z woli męża, ale z Boga” (J 1,13).

Powiedzmy to inaczej: Po to Syn Boży począł się z Ducha Świętego i narodził się jako Syn Maryi, aby ci, którzy w Niego uwierzą, mogli się narodzić z Boga. Pan Jezus w następujących słowach objaśniał to Nikodemowi: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam ci: Jeśli się ktoś nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do królestwa Bożego” (J 3,5). „O cudowna wymiano! – śpiewa Kościół podczas nieszporów w oktawę Bożego Narodzenia – Stwórca ludzkości przyjął duszę i ciało, narodził się z Dziewicy, a stając się człowiekiem bez udziału ziemskiego ojca, obdarzył nas swoim Bóstwem”.

Żeby zaś więcej nacieszyć się tą prawdą, przywołajmy jeszcze zapisaną w połowie V wieku wypowiedź papieża Leona Wielkiego: „Ten sam Duch, za którego przyczyną Chrystus został poczęty i zrodzony, jest u początków naszego ponownego narodzenia się, narodzenia się z Ducha”. Papież Benedykt XVI wierzy dokładnie tak samo: „Chrystus, który został poczęty przez Dziewicę mocą Ducha Świętego, jest początkiem nowej ludzkości, nowego sposobu życia. Być chrześcijaninem oznacza zostać przyjętym do tego nowego początku”.

Matką, z której rodzimy się dla Boga, jest Kościół. Podobnie jak Maryja, jest to matka dziewicza. „Poślubiłem was przecież jednemu Mężowi – pisze apostoł Paweł do wspólnoty wiernych w Koryncie – by was przedstawić Chrystusowi jako czystą dziewicę” (2 Kor 11,2). Rzecz jasna, pragnieniem Chrystusa jest, ażeby Jego Małżonka, Kościół, był idealnie dziewiczy, aby był „chwalebny, nie mający skazy czy zmarszczki, czy czegoś podobnego, lecz aby był święty i nieskalany” (Ef 5,27).

Owszem, Kościół jeszcze nie jest taki. Jednak miłość, jaką Chrystus otacza swoją Umiłowaną, zmierza do tego, żeby Kościół stawał się taki. W stopniu idealnym Kościół stanie się właśnie taki w życiu wiecznym. Ale przecież już teraz Kościół jest matką, która – jak czytamy w soborowej konstytucji o Kościele (nr 64) – „przez przepowiadanie i chrzest rodzi do nowego i nieśmiertelnego życia synów z Ducha Świętego poczętych i z Boga zrodzonych”.

I chociaż obecna ułomność Kościoła zaciemnia dziewiczość jego macierzyństwa, to przecież ludzi, którzy Kościół kochają – cytuję teraz jednego z najwybitniejszych teologów XX wieku Ursa von Balthasara – „przeciętność Kościoła nie odstrasza od solidaryzowania się z nim zawsze, gdyż wiedzą dobrze, że bez niego nie znaleźliby drogi do Boga. Nie przyjaźnią się oni z Bogiem na własną rękę, pozostawiając na boku Kościół Chrystusa. Nie zwalczają przeciętności kontestacją, tylko dodają ostrogi przez to, że zarażają, zapalają. Cierpią z powodu Kościoła, ale nie stoją, dąsając się na uboczu. Nie organizują przy tym na boku własnych »kapliczek«, tylko rzucają swój ogień w sam środek. I ponieważ są szlachetni, nie występują nigdy naprzód, są tylko cieniem. Płomień należy do Mistrza. To jest dokładny sens tego drogowskazu: »Nie był on Światłością, lecz aby zaświadczyć o Światłości« (J 1,8)”.

Jacek Salij – ur. 1942, dominikanin, duszpasterz, profesor teologii UKSW, autor wielu książek i artykułów, mieszka w Warszawie.

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...