Człowiek drogą Kościoła

Przewodnik Katolicki 8/2012 Przewodnik Katolicki 8/2012

Mówienie źle o Kościele to ostatnimi czasy pewien standard. Zwłaszcza w mediach. Może więc słowa „Kościół naszym domem”, które prowadzą nas przez obecny rok duszpasterski, powinny być inspiracją do odsiania ziarna od plew i zobaczenia tego, co jest istotą Kościoła, odkrywania tego, co w nim najlepsze i najpiękniejsze. Przede wszystkim odkrywania, że człowiek potrzebuje Kościoła, choć czasem sobie tego nie uświadamia.

 

We wspólnocie

Kiedy na świat przyszło drugie dziecko Michała i Agnieszki (dziś mają ich już czworo – trzech chłopaków i jedną dziewczynkę), życie ich rodziny niespodziewanie nabrało nowych wymiarów. Marysia przyszła na świat jako dziecko z zespołem Downa.

– Narodziny Marysi to był moment, kiedy naprawdę, tak „na maksa”, poczuliśmy, co znaczy mieć wiarę i być we wspólnocie Kościoła – wspomina Michał. – Po takim „strzale”, jakim są narodziny niepełnosprawnego dziecka, ludzie próbują się często pozbierać przez długie lata, a czasem w ogóle nie są w stanie tego zrobić. Myśmy się z Agnieszką pozbierali w kilka tygodni. Pierwszy moment jest taki, że człowiek chciałby umrzeć. Pamiętam, że chciałem wtedy zniknąć – to jest chyba najlepsze określenie tego stanu. Właśnie wtedy stanęło przy nas wielu ludzi, którzy w tej nowej sytuacji zaakceptowali nas i naszą Marysię. Niejeden raz się zdarza, że nawet najbliższa rodzina w takich momentach się odsuwa. Ludzie czują się wtedy podwójnie pokrzywdzeni i nie potrafią się podnieść, odnaleźć w tej sytuacji. Przy nas było natomiast wiele osób, nikt się od nas nie odwrócił. To było doświadczenie Kościoła – dodaje Michał.

Michał i Agnieszka od wielu już lat są związani z Drogą Neokatechumenalną. Doświadczenie żywego Kościoła – tego z pielgrzymki, wcześniej z ruchu Pomocników Matki Kościoła, a teraz z neokatechumenatu – podobnie zresztą jak i z wielu innych wspólnot, pokazuje takie jego rozumienie i przeżywanie, o które nieustannie zabiegamy w duszpasterstwie i które z wielkim trudem przebija się do naszej świadomości. Kościół to nie instytucja obok mnie – biskupi i księża, którzy prowadzą jakąś działalność, organizują akcje lub wypowiadają się w jakichś ważnych sprawach. W Kościele chodzi o człowieka. I to każdego człowieka. Zwłaszcza tego zagubionego, pozostawionego sobie, przeżywającego jakieś nieszczęście czy trudne chwile. Bł. Jan Paweł II w swojej pierwszej encyklice Redemptor hominis (1979 r.) napisał: „Człowiek w całej prawdzie swego istnienia i bycia osobowego i zarazem «wspólnotowego», i zarazem «społecznego» [...] ten człowiek jest pierwszą drogą, po której winien kroczyć Kościół w wypełnianiu swojego posłannictwa, jest pierwszą i podstawową drogą Kościoła, drogą wyznaczoną przez samego Chrystusa, drogą, która nieodmiennie prowadzi przez Tajemnice Wcielenia i Odkupienia” (RH 14). Wiele lat później, w Liście do Rodzin z 1991 r. papież wyjaśnił, jak te słowa rozumieć: „To zdanie mówi naprzód o różnych drogach, jakimi chadza człowiek, ażeby równocześnie wyrazić, jak bardzo Kościół stara się iść wraz z człowiekiem po tylu różnych drogach jego ziemskiej egzystencji. Kościół stara się uczestniczyć w radościach i nadziejach, a także w trudach i cierpieniach ziemskiego pielgrzymowania ludzi z tym głębokim przeświadczeniem, że to sam Chrystus wprowadził go na te wszystkie drogi: że On sam dał Kościołowi człowieka i równocześnie mu go zadał jako «drogę» jego posłannictwa i posługi”.

Obecność i zrozumienie

Kiedy się zastanawiam nad różnymi postawami ludzi względem Kościoła i słucham różnych opinii o Kościele (co w praktyce oznacza często: o księżach i biskupach, ewentualnie jeszcze o siostrach zakonnych i katechetach), zazwyczaj od razu dostrzegam związek między zaangażowaniem we wspólnocie Kościoła – poczynając od parafii – a umiejętnością rzeczowej i obiektywnej oceny tego, czego nie da się pochwalić, bo jest grzechem człowieka lub przejawem słabości czy braku jakichś umiejętności. Czasem pojedyncze sytuacje życia potrafią na chwilę podważyć zaufanie do Kościoła, wymagają od człowieka głębszej refleksji, nawet jakiejś wewnętrznej walki. Po tej chwili zachwiania i próby zazwyczaj wchodzi się jednak w jakiś nowy etap wiary i większego zaufania do Pana Boga i do Kościoła.

– Z dzisiejszego punktu widzenia jestem Bogu absolutnie wdzięczny, że wszystko tak się potoczyło, że dostaliśmy od Niego taką właśnie Maryśkę – podsumowuje Michał i dodaje: – Nie dałbym sobie dziś w żaden sposób odebrać tego doświadczenia. Gdyby nie to, nie wiem, czybym był dziś w Kościele, z rodziną. Niby przecież wtedy byłem w Kościele, ale czułem, że coś się ze mną dzieje – robi się ze mnie „burak”. Kiedy dziś dzieje się coś niedobrego, jakoś duchowo się opuszczam w moim życiu, mam taki mocny punkt odniesienia. Dzięki temu przypominam sobie, kim jestem. Pan Bóg naprawdę daje człowiekowi to, co jest mu w życiu najbardziej potrzebne. I dzieje się to w Kościele. Wiem, że Kościół się nade mną pochyla, zajmuje się moim życiem i moimi sprawami. Zależy mu na mnie – kończy Michał.

Na początku Wielkiego Postu spróbujmy pomyśleć, czym dla każdego z nas jest Kościół. Jaki jest nasz stosunek do niego? Jakie jest w nim nasze miejsce? Na ile się z nim identyfikujemy? Nasz obraz Kościoła potrzebuje ciągłego odnawiania i oczyszczania. Dotyczy to nie tylko ludzi świeckich, ale także duchownych. Bo w sytuacjach, z którymi się nie identyfikujemy, w wydarzeniach, które potępiamy, u wielu rodzi się pokusa, by stanąć z boku i mówić o Kościele z troską, ale zarazem jakby stojąc z boku i mówiąc, co inni powinni w tej sytuacji zrobić. A przecież ten Kościół jest naprawdę naszym domem. To on przyjmuje nas takimi, jakimi jesteśmy, pochyla się nad nami, zwłaszcza w chwilach naszych słabości, i daje nam to, co najważniejsze – miłość Ojca, łaskę Syna i dar zjednoczenia w Duchu Świętym.

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

TAGI| KOŚCIÓŁ

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...