Rózga w imię Boże

Tygodnik Powszechny 10/2012 Tygodnik Powszechny 10/2012

W księgarniach łatwo znaleźć książki, które w oparciu o Biblię zalecają przemoc wobec dzieci. Na jaki grunt trafia wychowawcza „filozofia rózgi”?


Biblia to nie poradnik

Jak do problematyki stosowania kar cielesnych wobec dzieci ma się aspekt religijny? „Jak trenować dziecko”, a także inne, podobne książki pełne są odniesień do Starego Testamentu. „Nie kocha syna, kto rózgi żałuje, kto kocha go – w porę go skarci” (Prz 13, 24) – to tylko jeden z cytatów, na które powołują się autorzy publikacji wydanej przez VOCATIO.

– Ten nurt interpretacyjny Biblii, polegający na dosłownym odczytywaniu jej treści, jest charakterystyczny dla niektórych wspólnot protestanckich – komentuje o. Paweł Kozacki, przeor krakowskich dominikanów, który na prośbę „TP” zapoznał się z obszernymi fragmentami książki Pearlów. – W tym nurcie Słowo Boże jest bezpośrednio odnoszone do różnych dziedzin życia, np. do biznesu czy wychowania. Potrafię zrozumieć, że istnieją takie sposoby odczytywania Starego Testamentu, jednak mnie bliższy jest odbiór biorący pod uwagę uwarunkowania kulturowe. Biblijne zdania cytowane w książce były pisane dwa, trzy tysiące lat temu, i sporo się od tego czasu zmieniło. Na zajęciach z biblistyki mówi się o tym już na początku seminarium: Biblia nie jest podręcznikiem do astronomii, geografii czy psychologii, ale dziełem, które ma pokazać drogę do zbawienia.

Na kulturowy aspekt powstawania Starego Testamentu, a także jego dzisiejszy odbiór zwraca również uwagę ks. Jacek Prusak, jezuita, członek redakcji „TP”, na którego wypowiedzi powołuje się wielu obrońców praw dziecka (linki do wywiadu dla portalu deon.pl, w którym mówił m.in., że „rózga nie jest dla chrześcijanina”, pojawiają się także na stronach internetowych poświęconych książkom VOCATIO).

– Czytając Biblię, musimy pamiętać o „zasadzie przystosowania”, której twórcą jest św. Augustyn – zauważa ks. Prusak. – Według niej objawienie było dostosowane do norm kulturowych ludzi, którzy je pierwsi otrzymali. Nie da się powiedzieć, że skoro coś jest w Starym Testamencie, to Pan Bóg to na pewno akceptuje. W Piśmie Świętym są przecież również fragmenty o kamienowaniu nieposłusznego syna. Poza tym pamiętajmy, że wszelkie normy trzeba odnosić do postawy samego Jezusa, i do tego, co mówił. A wskazywał na wielką wartość ochrony i przygarniania dzieci, nigdzie nie mówiąc o fizycznym ich karceniu.

Skąd zatem tak duża akceptacja dla przemocy wobec dzieci w katolickim kraju? Dlaczego dopuszczamy bicie jako metodę wychowawczą, a wśród praktykujących katolików akceptacja ta jest nawet większa niż w całej populacji (wskazują na to np. badania OBOP dla Fundacji Dzieci Niczyje z 2005 r.)?

– Nie łączyłbym tego bezpośrednio z religijnością, ale z charakterystycznym dla wielu osób wierzących konserwatywnym światopoglądem – mówi jezuita. – Motywem stosowania w Polsce kar cielesnych nie jest Stary Testament, bo mało kto go czyta i rozumie, ale raczej przekazywane z pokolenia na pokolenie wzorce wychowawcze.

Jednak, jak dodaje nasz redakcyjny kolega, z poglądów skrajnych, często ideologicznych, a z drugiej strony najłatwiejszych do zastosowania, bo niewymagających zaangażowania czasu rodzica („wychowanie bezstresowe” kontra filozofia „nie wychowasz, jak nie uderzysz”), wyłania się nurt nowego rodzicielstwa, który daje powody do optymizmu: – To postawa, wedle której dzieciom należy stawiać granice i uczyć odpowiedzialności, jednak bez odwoływania się do przemocy – mówi jezuita. – Jest ona coraz częstsza wśród ludzi młodszego pokolenia, w tym wierzących. Widać ją zresztą również w protestach przeciw głośnym publikacjom nawołującym do przemocy wobec dzieci.

Wychowanie bowiem to nie tresura, tylko nauczanie przez świadectwo. Oparte na empatii dorosłego, a nie jego władzy.
 

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...