Bronię niewinnych

Niedziela 16/2012 Niedziela 16/2012

Zawsze w szczególnego rodzaju sprawach w pracy adwokata występuje jakieś ryzyko. Jednak nie bałem się. To jest moje powołanie i praca, której się poświęciłem. A szczególną satysfakcję sprawia mi obrona niewinnie oskarżonych, zwłaszcza gdy ich proces kończy się wyrokiem uniewinniającym.

 

– Czy ostatni konflikt między Prokuratorem Generalnym a Naczelnym Prokuratorem Wojskowym, który musiał ustąpić ze swojego stanowiska, może w jakiś sposób rzutować na proces żołnierzy oskarżonych o ludobójstwo?

– Mam nadzieję, że w żaden sposób nie będzie wpływał na dalszy przebieg procesu. Jednak jako prawnik muszę stwierdzić, że dobro państwa bardzo cierpi. Wzajemne animozje i konflikty między wysokimi urzędnikami – Prokuratorem Generalnym i Naczelnym Prokuratorem Wojskowym – które, niestety, ujrzały światło dzienne i o których usłyszała opinia publiczna, nie służą dobru Rzeczypospolitej. Bez względu na to, który z tych panów ma rację, ich konflikt w żaden sposób nie powinien zostać upubliczniony.

– Dwa lata procesu, aż 57 rozpraw oraz wiele upokorzeń spotkało naszych żołnierzy po powrocie z Afganistanu. Mimo uniewinnienia trzech żołnierzy czterech z nich czeka ponowny proces – tak postanowił Sąd Najwyższy, odpowiadając na apelację prokuratorów. Po wyjściu z sali jeden z uniewinnionych powiedział, że po ogłoszonym wyroku poczuł wielką ulgę…

– Wyrok Sądu Najwyższego przyjmuję z pokorą. Mam nadzieję, że po ponownym rozpoznaniu sprawy sędziowie Wojskowego Sądu Okręgowego w Warszawie wydadzą wyrok uniewinniający dla pozostałych czterech żołnierzy. Zgadza się – przeżywali oni stres nie tylko w czasie procesu, ale także po powrocie z Afganistanu. Najpierw zostali wyróżnieni, awansowani i uhonorowani, a potem potraktowano ich jak najgorszych zbrodniarzy. W spektakularny sposób – przy użyciu sił antyterrorystycznych zatrzymano ich. Cel tego zatrzymania pozostaje zagadką do dnia dzisiejszego. To jest bardzo niezrozumiałe dla mnie nie tylko jako prawnika, ale także obywatela.

– Zdaniem, służb jednak, takie brutalne potraktowanie jest normalną procedurą...

– Nie możemy tutaj mówić o zwyczajnych procedurach zatrzymania, są to bowiem żołnierze w służbie czynnej i wystarczyło, aby zostali wezwani do prokuratury za pośrednictwem swoich przełożonych. Obowiązkiem żołnierza jest stawienie się u dowódcy. Gdyby były podstawy do ich zatrzymania, można było dokonać tego w miejscu pełnienia przez nich służby. Poza tym wydaje mi się, że żołnierze są na tyle odpowiedzialni i honorowi, iż gdyby dostali wezwanie do prokuratury czy Żandarmerii Wojskowej, stawiliby się tam niezwłocznie. Uważam, że nie było takiej potrzeby, aby używać sił antyterrorystycznych do zatrzymania żołnierzy Wojska Polskiego.

– Czy ewentualne wniesienie przez prokuraturę wojskową kasacji od wyroku uniewinniającego trzech żołnierzy wpłynie w jakiś sposób na przebieg powtórnego procesu?

– Mam nadzieję, że prokuratorzy NPW tego nie uczynią. A jeśli tak się stanie – do czego mają prawo – proces prawdopodobnie znacznie się przedłuży. Trzeba przyznać, że tego typu sprawy toczą się latami, ponieważ prokuratura skupia się tylko na przedstawianiu części dowodów. Jestem też obrońcą w głośnej sprawie wydarzeń w Magdalence, w której Sąd Apelacyjny w Warszawie po raz drugi uchylił wyrok uniewinniający. Po raz trzeci w Sądzie Okręgowym w Warszawie będzie od nowa toczył się proces, mimo że od tamtych zdarzeń minęło już 8 lat. Niedoskonała praca prokuratury zarówno wojskowej, jak i powszechnej przyczynia się do tego, że procesy trwają latami.

– Żołnierze wracający z misji są zgodni co do tego, że w Afganistanie prowadzony jest najgorszy rodzaj wojny, która przypomina walki partyzanckie. Ci sami mieszkańcy są jednego dnia po stronie wojsk NATO, a kolejnego współpracują z rebeliantami.

 Czy Pana wiedza na temat tej misji i samego miejsca, w którym przebywają nasi żołnierze, pogłębiła się od momentu, kiedy postanowił Pan jako adwokat walczyć o honor i godność polskich żołnierzy?

– Należy powiedzieć wprost, że tam, w Afganistanie, toczy się totalna wojna. Patrol wchodząc do wioski, nigdy nie ma pewności, czy nie zostanie zaatakowany np. przez nastoletnich chłopców. W sytuacji, gdy dziesięciolatkowie strzelają do żołnierzy i nie wiadomo, kto jest przyjacielem, a kto wrogiem, nie możemy nazywać tej misji „stabilizacyjną”. Poruszanie się wojska NATO w Afganistanie jest bardzo utrudnione. Tamtejsza ludność zna każdą drogę, każdy zaułek czy kamień, pod którym może być umieszczony ładunek wybuchowy. Sytuacja w Afganistanie jest o tyle bardziej skomplikowana, że talibowie – fanatycy islamscy – nie są regularnym wojskiem, tylko działają po partyzancku, z zaskoczenia. Nieprzyjaciel jest tak naprawdę nieuchwytny i tak jak Pani wspomniała – korzysta z pomocy miejscowej ludności.

Uświadomiłem sobie przez ten czas, w jak wielkim stresie żyją żołnierze. Nie zapominajmy, że wszyscy przebywający w Afganistanie wojskowi przez całą dobę są pod wpływem stresu wojennego. Przez 24 godziny polski żołnierz jest narażony na utratę życia. Przez 6 miesięcy musi zmagać się nie tylko z talibami, ale również z niesprzyjającymi warunkami geograficznymi i klimatycznymi. Jest to regularna, totalna wojna, mimo że nazywana jest misją stabilizacyjną czy pokojową. Mam wrażenie, że polskie społeczeństwo zaczęło patrzeć na tę misję pod tym kątem, dopiero gdy siedmiu polskich żołnierzy zostało postawionych w stan oskarżenia. Z konfliktu w Afganistanie nikt jeszcze nie wyszedł obronną ręką. Pamiętajmy, że Afganistan to nie Irak. O ile w Iraku udało się wprowadzić jakąkolwiek stabilizację, to w Afganistanie talibowie czekają cały czas na wycofanie się wojsk NATO.

– Ale nasz pobyt w Afganistanie wynika przecież m.in. z tego, że należymy do Paktu Północnoatlantyckiego.

– Oczywiście, musimy spełniać zobowiązania sojusznicze. Warto dodać, że niektórzy porównują tę misję do wysłania polskiego wojska przez Napoleona na Santo Domingo, a przecież ta ekspedycja zakończyła się całkowitą klęską. Polacy w dużej mierze są przeciwni obecności polskich wojsk w Afganistanie, a i sami żołnierze nie są do końca przekonani o celowości tej misji.

– Ostatnio nawet doradca prezydenta Komorowskiego – prof. Roman Kuźniar sam przyznał, że „ta misja uległa degeneracji”, a „długotrwała wojna deprawuje”. Zgadza się Pan z tym stwierdzeniem?

– Tak. Zwłaszcza że mimo planowanego wycofania wojsk NATO w 2014 r., końca wojny nie widać, a cel nie został osiągnięty. Poza tym sami żołnierze przyznają, że zadania powierzone Polskiemu Kontyngentowi Wojskowemu nie zawsze mogą być wykonane właśnie z powodu zagrażającego im niejednokrotnie niebezpieczeństwa. Wątpliwości żołnierzy związane z sensem pobytu w Afganistanie pogłębiają się, a społeczeństwo nie jest przychylne misji. Internet aż huczy od przeróżnych komentarzy.

– Stres bojowy odciska niezatarte piętno na żołnierzach, w efekcie czego dochodzi czasami do takich tragicznych wydarzeń, jak zabójstwo dokonane przez amerykańskiego żołnierza na bardzo dużej grupie afgańskich cywili…

– Afganistan to wielka szkoła życia. Słabsi ludzie po prostu tracą kontrolę nad sobą. Wykluczam sytuację, w której nasi żołnierze umyślnie chcieliby pozbawić życia osoby cywilne. Strzelanie amerykańskiego żołnierza z premedytacją i zimną krwią do tak wielu Afgańczyków jest trudne do wytłumaczenia, ale jest zupełnie innym wydarzeniem i ma całkowicie inny kontekst niż to z 2007 r.

Nie możemy ich do siebie porównywać. Jeszcze raz powtarzam – w Nangar Khel miał miejsce NIESZCZĘŚLIWY WYPADEK!


 

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...