Tańczę, śpiewam i używam

Więź 7/2012 Więź 7/2012

Przyjemność spełnia rolę zachęty, ma nam pomóc w osiągnięciu jakiegoś ogólnie odczuwanego dobrostanu. Jeśli nie będziemy zwracać uwagi na to, że dziecko sygnalizuje przeżywanie nieprzyjemności czy potrzebę otrzymania przyjemności, zrobimy mu krzywdę. Pozbawianie dziecka przyjemności – deprywacja zmysłowa i emocjonalna − prowadzi do bardzo głębokich patologii charakteru, na pierwotnym poziomie, później najtrudniejszych w terapii.

 

Kiedio: Przewidywał on jednak pewne miejsce dla przyjemności?

Pęcherzewski: Oczywiście. W związku z tym przypomina mi się pewne zabawne zdarzenie. Razem z kilkoma księżmi i siostrami zakonnymi byliśmy kiedyś u benedyktynów w Subiaco, we Włoszech. Benedyktyni zaprosili nas, księży, na obiad, a siostry zostały zaproszone przez benedyktynki. Jedzenie obiadu bez wina jest tam nie do pomyślenia − mnichowi przysługuje pół litra wina na dzień. Siostrom także przyniesiono wino i tu pojawił się problem, bo mają one w swoich statutach zapisane, że nie piją alkoholu. Nie było jednak wśród nich żadnej, która by mówiła po włosku. Pokazały jedynie, że nie chcą wina. Tamtejsze siostry nie rozumiały, myślały, że przyniosły niedobre wino, więc dają następne. A polskie zakonnice dalej: nie. Dopiero za trzecim razem siostry, które były w gościnie, skapitulowały, bo benedyktynki wyszukały jeszcze lepsze wino. Nie mieściło im się w głowie, jak można jeść bez niego obiad.

Św. Benedyktowi chodziło o dostosowanie do rzeczywistości, w której żyjemy − w Polsce akurat wino nie odgrywa takiej roli, nie jest tak wpisane w kulturę. Spójrzmy dalej na tę zasadę dostosowania środków do realiów: zakonnik nie może wymagać od świeckich, żeby dawkowali sobie przyjemność tak jak on i spali w mniszej celi – to byłoby nieadekwatne. Potrzebny im jest taki poziom ascezy, który pozwoli funkcjonować w świecie. Kiedy my, księża, mamy za szybko gotowe recepty na cudze życie, są to nieraz pomysły z innej planety.

Sam jako młody ksiądz miałem takie zapędy. Chciałem, żeby świeccy modlili się w ciągu dnia tyle czasu, co ja. Potem, kiedy trafiłem do dużej parafii, gdzie było mnóstwo obowiązków, sam miałem problem ze znalezieniem czasu na brewiarz. Musiałem się na nowo odnaleźć, bo uporządkowany świat, jaki poznałem w seminarium, nijak się miał do moich nowych realiów.

Uogólniając więc: mamy szukać równowagi, owego złotego środka. Jest w tym także miejsce na przyjemność. Św. Benedykt mówił: ora et labora, wskazywał na duchowość i pracę, świat ducha, ale też świat materii. Kiedy pytamy o przyjemność, to również będzie chodziło o znalezienie równowagi.

Kiedio: A czy z ascezy można czerpać przyjemność?

Pęcherzewski: Pod względem nagromadzenia w nas zapisów przyjemności, doświadczeń, bodźców jesteśmy jak autobus na warszawskiej linii w godzinach szczytu − nikt i nic nie jest już w stanie do niego się wcisnąć. Nie ma gdzie się zaczepić, nowe doświadczenie już się nie zmieści, jest ciasno, więc trzeba coś wypakować. Asceza jest właśnie takim wypakowywaniem i oczyszczeniem, które ma nam pomóc w doświadczeniu Boga. Ale zawarte w tym jest także pełniejsze i na innym poziomie doświadczanie przyjemności. Choćby to, o czym często wspominają osoby podejmujące ascezę, że patrzą na słońce i zdumiewają się jego pięknem.

Kiedio: Przez samą przyjemność, poza kategorią ascezy, też można doświadczać Boga?

Pęcherzewski: Asceza to głęboka praca nad zmysłami, wolą, intelektem, która ma przygotować grunt dla doświadczeń nadprzyrodzonych (które − dodajmy − są i tak niemożliwe do sterowania przez nas, stanowią dar). Ale wstępem do kontemplacji nadprzyrodzonej jest kontemplacja naturalna. Ma ona duże znaczenie zwłaszcza dla tradycji franciszkańskiej. Na przykład idę w góry i ich piękno tak mnie nastraja, że pomaga mi w modlitwie. Dla kogoś taką rolę może też pełnić piękna dziewczyna. Zachwyci się, jakie cudo Bóg stworzył − piękno ludzkiego ciała, życia w ogóle. Jest to odkrywanie – na bardzo podstawowym poziomie – że w ogóle coś jest, bo przecież mogłoby tego nie być. Chodzi o totalną akceptację stworzenia – dostrzeżenie, że życie i świat to cudowny pomysł Pana Boga. Sięgamy do opisu z Księgi Rodzaju: i widział Bóg, że było dobre. To się powtarza jak refren: dobre, dobre, dobre. Nie zapominajmy, że nawrócenie nie polega tylko na tym, aby przestać czynić zło. Jest ono właśnie dostrzeżeniem, jakie to wspaniałe, że  istnieje życie, że istnieje Bóg, że ja istnieję. Do opisu tego doświadczenia można użyć słowa „przyjemność”.

Niezbywalną częścią doświadczenia religijnego jest umiejętność świętowania. Cieszenie się przyjemnością życia i odnoszenie się do Tego, który jest jej źródłem. Tańczę, śpiewam i używam − i to jest świętowanie. U źródła tego jest On, Stwórca. To w Nim przyjemność doświadczania świata, natury miłości, także miłości fizycznej, znajduje swoje właściwe znaczenie. W ten sposób przyjemność prowadzi nas do Boga.

Ks. Andrzej Pęcherzewski – proboszcz parafii rzymskokatolickiej w Dąbkach k. Darłowa, terapeuta. Ukończył trzyletnie szkolenie psychoterapii psychoanalitycznej i roczne studium pomocy psychologicznej w Trójmiejskim Ośrodku Psychoterapii Psychoanalitycznej. W tym nurcie pracuje z pacjentami. Od 2000 roku prowadzi praktykę terapeutyczną w Dąbkach oraz pomaga jako psychoterapeuta w poradni katolickiej w Koszalinie.

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...