Jezus, Maria, Andrzej

Tygodnik Powszechny 45/2012 Tygodnik Powszechny 45/2012

To spotkanie, zdaniem najgłośniejszych uczestników polskiej debaty publicznej, nie powinno się odbyć. Katolicki ksiądz nie powinien rozmawiać z osobą, która publicznie zadeklarowała swój ateizm, ateista nie powinien rozmawiać z katolickim księdzem. Granice sporu powinny być jasno wytyczone, barykad nie wolno opuszczać. Niemożliwe? Nie u nas!



Maria Peszek: Ja w ogóle Pana Boga o to nie prosiłam. Nie żyłam w przekonaniu, że Bóg mi przyjdzie z pomocą, gdy będę tego potrzebować. Tego Boga tak naprawdę nie było – to były resztki przywiązania do duchowości czy tradycji, jakieś sentymenty... Myślę, że Bóg nie chciałby czegoś takiego, gdyby naprawdę istniał. Wspomnienia dzieciństwa? Jako mała dziewczynka byłam żarliwie modlącą się osobą, miałam nawet swój ulubiony krucyfiks w kościele Bożego Ciała w Krakowie. A potem, gdzieś pod koniec liceum, wszystko to po prostu odeszło. Zgubiło się.

Przez długi czas wydawało mi się, że jestem szczęśliwą osobą. Towarzyszyło mi tak zwane pasmo sukcesów. I nagle otworzyła się przepaść, lej, w który wpadłam. Okazało się, że to, co brałam za szczęśliwe życie, było tak naprawdę pasmem udręki, napięcia, jakiegoś niepogodzenia ze sobą, a temu odkryciu towarzyszył niekończący się ból. Zaczęłam się zastanawiać: co zrobiłam źle, co zrobić, żeby było dobrze?

Ks. Andrzej Draguła: Ale co ma z tym wspólnego Pan Bóg?

Maria Peszek: Pan Bóg się gdzieś pałętał przez całe moje życie trzydziestoparoletnie. Nie był mi nigdy do niczego potrzebny, ale też nie przeszkadzał. Gdy doznałam osobistej katastrofy, gdy ból przez miesiące nie ustawał, zadałam sobie pytanie: jakie jest wyjście, by się skończył? Jedynym wyjściem jest śmierć. To było wyzwalające, to był pierwszy kamyk, który poruszył lawinę pod tytułem: wszystko zależy ode mnie. Kolejny etap: skoro ode mnie zależy, czy mogę żyć, czy umrzeć, to również ode mnie zależy, czy mnie boli, czy nie boli. W momencie, gdy to sobie uświadomiłam, zaczęło mnie przestawać boleć. I wtedy pomyślałam: Bóg tak naprawdę przeszkadza mi w pogodzeniu z samą sobą, we wzięciu za siebie odpowiedzialności. Muszę Go odstawić na bok, sama sobie poradzić. Sama jestem odpowiedzialna za wszystko.

Ks. Andrzej Draguła: Ja się absolutnie z Tobą zgadzam, ponieważ Bóg nie jest po to. Bóg nie jest po to, żeby przestało Cię boleć. To nie jest tabletka przeciw bólowi fizycznemu czy egzystencjalnemu.

Maria Peszek: Nigdy tak nie myślałam. Uważam, że Bóg jest po to, by zdjąć z człowieka odpowiedzialność za własne życie.

Ks. Andrzej Draguła: Na pewno nie ten Bóg, w którego ja wierzę. Bóg, o którym mówi Biblia i który się objawia w Jezusie Chrystusie, wcale nie zwalnia nas z odpowiedzialności za życie i nie podejmuje za nas żadnych decyzji. Mam wrażenie, że mówisz o zupełnie innej idei Boga.

Maria Peszek: Bardzo prawdopodobne, że to jest moja idea Boga, z którą się pożegnałam. Ale jest mi z tym dobrze.

Ks. Andrzej Draguła: Może więc zrobiłaś słusznie, żegnając się z tą „ideą Boga”.

Maria Peszek: Myślę, że tak. Po raz pierwszy w życiu czuję się osobą wolną. Wolną, to znaczy odpowiedzialną za to, jak się czuję i jakim życiem żyję.

Ale teraz ja chcę Ciebie zapytać: po co Tobie jest rozmowa z Bogiem?

Ks. Andrzej Draguła: Po co jest mi potrzebny Bóg? Bez Boga świat mi się nie układa. Wierzę, że Bóg nigdy nie przychodzi jako interwent w danej chwili, by coś za mnie załatwić. Zostawia nas z całym złem, tragizmem – z którymi mamy obowiązek walczyć, bo przecież nie zlikwiduje go za nas. Gdy jednak nastaje taki moment, że już niczego więcej nie mogę zrobić, wtedy uzmysławiam sobie konieczność Boga.

Maria Peszek: Ale to znaczy, że on jest po to, żeby Ci było lżej i żebyś miał poczucie rozumienia.

Ks. Andrzej Draguła: Wcale mi nie jest lżej i wcale nie rozumiem. To nie jest Bóg, który mi daje tanie pocieszenie. Ja nie czuję Jego obecności i Jego ciepła. Ból jest cały czas ten sam i dzięki Bogu wcale nie będzie mnie mniej bolało – tylko będę myślał o tym bólu inaczej. Myślę, że to wszystko, co się dzieje, także mój ból czy cierpienie układa się w sens.

W jaki sens?

Ks. Andrzej Draguła: W sens, którego dzisiaj nie widzę, ale jest we mnie głębokie przekonanie, że on istnieje.

 

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

TAGI| ATEIZM, WIARA

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...