Sparaliżowana dziewczyna – bohaterka walki o niepodległość

Niedziela 9/2013 Niedziela 9/2013

W tajemnicy przed rodzicami Irena zgłosiła krótko przed wojną swoją gotowość do bycia „żywą torpedą”. Uzasadniała to następująco: „Nie mogę inaczej z moim kalectwem ojczyźnie się przysłużyć, zatem powzięłam wiadome już teraz rodzicom postanowienie, od którego nic już mnie nie odwiedzie”

 

O walce Polaków w Państwie Podziemnym wiele już napisano. Wiele jest jednak jeszcze do przypomnienia.

Polacy walczyli o swoją suwerenność w kraju i daleko poza nim na wielu frontach, wszędzie tam, gdzie można było się zorganizować: w Polsce i poza nią, w Europie i Afryce. Stanowiliśmy największą podziemną siłę zbrojną i liczące się wojsko frontowe. Walczyli żołnierze i cywile, mężczyźni i kobiety w różnym wieku. Walczyły również dzieci. Kobiety i dziewczęta brały udział w wielu akcjach, w których mężczyźni nie mogli brać udziału. Stawialiśmy czoło niemieckiemu i sowieckiemu ludobójstwu. Dni 1 i 17 września 1939 r. były ogromnym wstrząsem dla nas, Polaków, ale też początkiem całkowitego zaniku elementarnego szacunku człowieka dla człowieka ze strony najeźdźców niemieckiego i sowieckiego.

Nazywała się Irena Bobowska. Urodziła się przed wojną i mieszkała w Poznaniu. Pochodziła z patriotycznej rodziny polskiej, harcerka, skromna uczennica Gimnazjum i Liceum im. Dąbrówki, sparaliżowana po chorobie Heinego-Medina.

W tajemnicy przed rodzicami Irena zgłosiła krótko przed wojną swoją gotowość do bycia „żywą torpedą”. Uzasadniała to następująco: „Nie mogę inaczej z moim kalectwem ojczyźnie się przysłużyć, zatem powzięłam wiadome już teraz rodzicom postanowienie, od którego nic już mnie nie odwiedzie”*.

Irena Bobowska była uzdolniona artystycznie (poezja, rysunki). Jej utwory liryczne charakteryzuje niezwykła głębia uczuć i subtelność wyrazu. Załączam m.in. wiersz napisany przez 12-letnią Irenę dla matki (15 maja 1932 r.).

Po wkroczeniu do Poznania Niemców (początek września 1939 r.) Irena Bobowska wstąpiła do tajnej organizacji. Działając w podziemiu i kolportując tajną polską prasę, gazetkę „Pobudka”, wiele – w miarę swoich możliwości – uczyniła dla umęczonej Ojczyzny. Na początku 1940 r. wstąpiła do podziemnej organizacji zbrojnej o późniejszej, po zjednoczeniu, nazwie Wojsko Ochotnicze Ziem Zachodnich (WOZZ, 8 grudnia 1939 r.), której dowódcą został kapitan Leon Komorski („Szeliga”), przyjmując pseudonim „Wydra”.

Irena Bobowska została aresztowana przez gestapo 20 czerwca 1940 r. Była więziona w Forcie VII w Poznaniu, w więzieniu we Wronkach, w Berlinie (Alt-Moabit, więzienie dla kobiet przy Barnimstr., Berlin – Ploetzensee). Na śmierć została skazana 24 sierpnia 1942 r., wyrok wykonano 27 września tegoż roku. Została zgilotynowana w więzieniu Berlin – Ploetzensee. W uzasadnieniu wyroku podano m.in., że „od stycznia do maja 1940 r. Bobowska pisała artykuły o sytuacji politycznej i militarnej, wyrażała opinie, że złe obecnie położenie Polski polepszy się, gdy Anglia i Francja pokonają Niemcy, że Polska odniesie wówczas zwycięstwo i będzie jeszcze większa, niż ustalono to w traktacie wersalskim, że Polska znowu zmartwychwstanie”.

W czasie pobytu w Forcie VII w Poznaniu (1940 r.) Irena Bobowska napisała utwór pełen nadziei i wiary w pomyślną przyszłość Ojczyzny i Rodziny pod Bożą Opieką.

W więzieniu we Wronkach bohatersko znosiła cierpienia. „Niemcy nie chcieli jej (Irenie Bobowskiej) wierzyć, że nie umie chodzić, i z tego powodu znęcali się nad nią. Była bita i głodzona. Zarekwirowano jej wózek inwalidzki i aparaty (szyny) utrzymujące sparaliżowane nogi, czołgała się więc na rękach, wlokąc nogi po brudnej, zimnej, betonowej posadzce”.

Znamienny jest fragment listu Ireny Bobowskiej do matki z 22 lipca 1942 r. z więzienia dla kobiet przy  Barnimstr., Berlin. Pisze w nim m.in.: „Takie już miałam szczęście w całym swoim życiu, że wszyscy ludzie byli dla mnie dobrzy i znacznie więcej otrzymywałam, niż sama mogłam dać. Sądzę, że całe zło na świecie i wszystkie wojny są spowodowane tym, że ludzie nie nauczyli się jeszcze wzajemnie rozumieć. Ja zaś mogę spokojnie umrzeć, gdyż wiem, iż czas taki jeszcze nadejdzie”.

W roku 1942 Irena Bobowska oddała życie za najświętszą sprawę.

Oto fragmenty ostatniego listu Ireny Bobowskiej do matki (Berlin – Ploetzensee, 26 września 1942 r.): „Moja droga Matuś! (…) Dzisiaj, a właściwie jutro wczesnym rankiem (o godz. 4.36) pójdę na śmierć. Jest godz. 10.00. Siedzę w celi takiej, jak każda inna w innym więzieniu. Był już u mnie ksiądz ze spowiedzią i przyjdzie jeszcze z Komunią św.

(…). Jestem w dobrym nastroju i mam nadzieję, że odwaga nie opuści mnie aż do końca. Nie będziecie potrzebowali się mnie wstydzić. Sądziłam właściwie, że będę mogła jeszcze napisać do Was po polsku, ale nie wolno mi (…).

Jak mam Tobie, Matuś, i Tatusiowi, i wszystkim innym dziękować za całe Dobro? Nie znajduję na to słów (…). Celem naszego życia jest właściwie rozwijanie ukrytych w nas sił. (…) nie jest ważne to, co osiągnęliśmy, ale to, jak walczyliśmy. (…). Cóż mam jeszcze napisać? Być może jeszcze to, że przeżyłam wiele dobrego i odchodzę bez żalu i nienawiści. Ludzie są wszędzie dobrzy. (…). I to byłoby wszystko. Zostańcie z Bogiem; ja idę do Niego i wierzę, że On mnie przyjmie. Wasza Nenia”.

Irena Bobowska była niezwykłą osobowością. Jej wspaniała postać skupiła w sobie wielkie umiłowanie Boga, Ojczyzny i Rodziny. Wielce miłowała też swoich bliźnich („odchodzę – pisze w ostatnim swoim liście – bez żalu i nienawiści. Ludzie są wszędzie dobrzy”).

Irena Bobowska była męczennicą za sprawę, była jednym z najpiękniejszych kwiatów, jakie zakwitły pod polskim niebem, na umęczonej, skrwawionej polskiej ziemi w czasach pogardy dla człowieka. W tej delikatnej, kruchej fizycznie postaci mieszkał potężny duch. Była bohaterem narodowym o żelaznej woli, głębokiej refleksji i wiary w dobro, o nieskazitelnym charakterze i odwadze. Odznaczała się niezwykłym męstwem. Była wielkim człowiekiem. Wierna do końca, w najsroższych warunkach więziennych, swoim zasadom i hasłu: Bóg, Honor, Ojczyzna. Z godnością szła na męczeńską śmierć. Szła z głęboką wiarą, że Bóg przyjmie ją do siebie. Wierzę, że tak się stało.

Prof. Zygmunt Zagórski jest emerytowanym profesorem zwyczajnym Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, byłym żołnierzem Wileńskiego Okręgu AK, więźniem NKWD.

* Autor korzystał z wielu cennych informacji zawartych w interesującej monografii autorstwa Stefanii Tokarskiej-Kaszubowej pt. „Nenia”, Poznań 1999. Wszystkie cytaty pochodzą z tej książki.

WIERSZE IRENY BOBOWSKIEJ

Kochanej Mamusi
w dniu imienin 15. 5. 32 r.
Ach tak bym chciała dziś pod stopy Twoje,
jak wonnych kwiatów, rzucić marzeń roje,
życzeń tysiące.
Ale są chwile, gdy nie można w słowa
oblec tych uczuć, które w sobie chowa
serce bijące…
Ale są chwile, gdy wielkie wzruszenie
zamienia rwący się okrzyk – w milczenie
i głos tamuje…
Matuś, wiesz dobrze, że Twoja pieszczocha
Z całego serca prawdziwie Cię kocha.
Ty wiesz, co czuję…
Nenia dla Matuli
(Fort VII, Poznań)

* * *

Wszystko będzie dobrze,
Jasne przyjdą dni.
Słońce nam zaświeci,
Otworzą Fortu drzwi.
O szczęściu i swobodzie
Gromada więźniów śni.
Wszystko będzie dobrze,
Jasne przyjdą dni.
Wszystko będzie dobrze,
Wolności błyśnie dzień,
Więzienne znikną mury,
Fortecy zniknie cień.
I radość znów zagości
Wśród śmiechu jasnych śnień.
Wszystko będzie dobrze,
Wolności błyśnie dzień.
Wszystko będzie dobrze,
W rodzinny wrócim próg.
Hasłem naszym będzie:
Rodzina, kraj i Bóg.
Ochoczo chwycim w dłonie
Młot twardy, miecz i pług.
Wszystko będzie dobrze,
W rodzinny wrócim próg.
(Fort VII, Poznań)

* * *

…Bo ja się uczę największej sztuki życia:
Uśmiechać się zawsze i wszędzie
I bez rozpaczy znosić bóle,
I nie żałować tego, co przeszło,
I nie bać się tego, co będzie!
Poznałam smak głodu
I bezsennych nocy (to było dawno),
I wiem, jak kłuje zimno,
Gdy w kłębek chciałbyś skulony
Uchronić się od chłodu.
I wiem, co znaczy lać łzy niemocy
W niejeden dzień jasny,
Niejedną noc ciemną.
I nauczyłam się popędzać myślami
Czas, co bezlitośnie lubi się dłużyć,
I wiem, jak ciężko trzeba walczyć z sobą,
Aby nie upaść i nie dać się znużyć
Nie kończącą zda się drogą…
I dalej uczę się największej sztuki życia:
Uśmiechać się zawsze i wszędzie,
I bez rozpaczy znosić bóle,
I nie żałować tego, co przeszło,
I nie bać się tego, co będzie!
(Fort VII, Poznań)

 

 

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...