Pan Bóg się nie pcha na chama

W drodze 4/2013 W drodze 4/2013

Ja sobie czasem myślę tak: mogłeś, kurczę, poczekać, ty Piłacie, co by ci Jezus na to powiedział. Cóż to jest prawda? Kto zna prawdę? Tylko ta osoba i Bóg, który daje światło.

 

ANNA SOSNOWSKA: Pracując w Stowarzyszeniu Po MOC, spotyka siostra ludzi, którzy mają za sobą różne, bardzo trudne doświadczenia. Na przykład ofiary przemocy czy wymuszonej prostytucji. Ma siostra kontakt także z tymi, którzy wyrządzają krzywdę. Czy u tych osób widać dążenie do zmiany swojego życia?

ANNA BAŁCHAN SMI: U każdego.

Naprawdę?!

Oczywiście, ponieważ zmiana jest wpisana w naturę człowieka. Życie to nie stagnacja, ale dynamika. Czasem, kiedy patrzymy z boku, wydaje nam się, że ktoś idzie do tyłu, a nie do przodu. Mamy na przykład człowieka uzależnionego, który postanowił żyć inaczej, a jednak zapił. Albo kogoś, kto chciał przestać krzywdzić swoich bliskich, a znowu doszło do wybuchu agresji.

I plany wzięły w łeb?

Nie, dlatego że taki człowiek przychodzi do mnie i mówi: kurczę, nie wyszło mi. On już nie udaje, że nic złego się nie stało. Zmianą jest to, że o tym myśli i widzi problem. To zaskakujące i piękne zarazem, że nawet gdy człowiek zrobi trzy kroki do przodu, a potem cztery do tyłu, to ostatecznie i tak jest na plusie, chociaż na zewnątrz może się wydawać, że wszystko zostało po staremu. Zmiany już się dzieją w jego wnętrzu.

W jaki sposób można to rozpoznać?

Po stawianiu pytań, szukaniu informacji na temat swojego problemu, planowaniu. I nagle następuje moment, kiedy ktoś podejmuje decyzję i rusza. Pewnego dnia przyszła do mnie dziewczyna, która była sześć lat na gigancie, a fundusze pozyskiwała, napadając na ludzi. I mówi: Koniec, chcę inaczej żyć, tak postanowiłam. Pytam ją: Ale co się stało, że nagle chcesz zmienić życie? No tak się stało i już. Może ktoś jej coś powiedział, może coś usłyszała? Czasem mamy takie spotkania z ludźmi – ja też tego doświadczyłam – że człowiek się potem zastanawia, czy one naprawdę się wydarzyły? Wsiadasz do pociągu, zaczynasz rozmawiać z kimś przypadkowym i już jesteś inna, lepsza.

Dlatego, kiedy pomaga się ludziom, najważniejsze jest samo towarzyszenie, a nie to, żeby coś im dać w sensie materialnym.

A nie złości się siostra czasami, kiedy towarzyszy komuś, kto mógłby wydostać się z bagna, a jednak nadal w nim tkwi?

To są trudne momenty, zwłaszcza wtedy, kiedy towarzyszy się komuś takiemu do śmierci. Z jakiegoś powodu ten człowiek podjął taką decyzję. Ale wie pani co? Życie ludzkie, jego historia, to, co się dokonuje w człowieku, to ogromna tajemnica między nim a Bogiem. A ja wiem, że mój Bóg kocha swoje dzieci i nigdy ich nie opuszcza. Naszą rolą jest towarzyszenie ludziom, którzy tego potrzebują, i stwarzanie im najlepszych możliwości, a nie ocenianie. To zadanie Jezusa Chrystusa.

Co najczęściej jest bodźcem do rozpoczęcia lepszego życia?

Kryzys, jakiś dyskomfort. Kryzysy mogą być różne – utrata pracy, rozpad małżeństwa, bunt dziecka. To są wyraźne znaki. Nagle patrzysz, że tracisz wszystkie relacje. Albo przychodzi choroba i wtedy ktoś mówi: No dobra, ale po co to wszystko, jaki to ma sens? Każdy z nas pragnie, żeby jego życie miało pewną jakość, cel. Każdy. W każdym – wiem, bo rozmawiałam o tym z ludźmi po różnych wyrokach – jest pragnienie piękna i dobra. Tylko do tego, żeby człowiek cieszył się życiem – niezależnie od tego, czy to biznesmen, czy babcia klozetowa – potrzebuje kogoś, kto potrafi na niego pięknie patrzeć i z kim może podzielić się swoimi sprawami.

Pięknie patrzeć?

Tak. Spotykam ludzi, którzy mi mówią: Ja wiem, że jestem do niczego, ja wiem, że wyląduję w więzieniu. To są takie wkręty, które często dostawali od dzieciństwa. Jeśli oni w to uwierzą – co jest niezłą szatańską robotą – to potem działają według tego schematu. Ludzie ranią, bo sami są zranieni. Byłam kiedyś w zakładzie karnym na spotkaniu ze sprawcami przemocy. Tysiąc osadzonych, na spotkaniu około dwudziestu, kapelan więzienia cieszy się, że przyszły tłumy. Pytam ich: Ilu z was ma kogoś, kto patrzy na was z miłością i wierzy, że jesteście dobrymi ludźmi? Dwie osoby się zgłosiły. Oni są świadomi swojej winy, ale to jest strasznie smutne, że nie mają człowieka, który zobaczyłby w nich dobro.

Spojrzenie Boga też jest ważne?

Nieraz ludzie mówią: Ja nie mam siły przebaczyć, to mnie przerasta, wraca do mnie krzywda, którą ktoś mi wyrządził, albo krzywda, którą ja komuś wyrządziłem. Czasu się nie cofnie. Możemy tylko modlić się wspólnie do Pana, by uzdrowił skutki tych grzechów – moich czy wobec mnie. Wtedy przychodzi pokój i siła, żeby w różnych kryzysach ruszyć do przodu.

Z tego, co siostra mówi, wynika, że wiara jest ważnym elementem układania sobie życia na nowo. A co się dzieje, jeśli ktoś nie wierzy w Boga?

Kiedy ktoś przychodzi do mnie i mówi, że nie wierzy, to mu odpowiadam: Masz pecha, bo ja wierzę. Sytuacje są różne, bo też w różny sposób nam przekazywano wiarę. Ale jest taki moment, że człowiek sam może doświadczyć Boga, jeśli będzie chciał, bo Pan Bóg nigdy nie pcha się na chama.

Często spotyka siostra ludzi, którzy diametralnie zmienili swoje życie, bo doświadczyli żywego Boga?

Ja sama jestem taką osobą, dlatego chcę się Nim dzielić. A jednocześnie też jestem człowiekiem, który ciągle chce Go doświadczać, widzieć, tu i teraz. Nieraz depczę Jezusowi po piętach i kłócę się z Nim. To, że powstało nasze Stowarzyszenie Po MOC, że mamy ośrodek dla kobiet i dzieci, że siedzimy teraz w takim fajnym gabinecie terapeutycznym, to są dowody Bożej opieki i Bożego prowadzenia. Bo przecież zaczynałyśmy z siostrami od pracy na ulicy, nie mając ani grosza.

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...