Pisarz chrześcijaństwa

Polonia Christiana 35/listopad-grudzień/2013 Polonia Christiana 35/listopad-grudzień/2013

Pięćdziesiąt lat temu, 22 listopada 1963 roku zmarł C. S. Lewis – profesor literatury angielskiej Uniwersytetu Cambridge, jeden z najwybitniejszych twórców powieści chrześcijańskiej na Wyspach, twórca Chrześcijaństwa po prostu i Listów starego diabła do młodego, najszerzej jednak znany jako autor cyklu Opowieści z Narni, siedmiotomowej sagi o dziejach krainy stworzonej przez Aslana, która przyniosła mu światową popularność.

 

Laicki humanitaryzm, pozbawiony sprawiedliwości i miłosierdzia, zapowiada również nowy okres prześladowań religijnych. Z górą sześćdziesiąt lat temu Lewis zauważał, że w niektórych szkołach psychologii religię traktuje się jako nerwicę. Gdy ów szczególny rodzaj nerwicy stanie się dla władzy niewygodny, cóż może jej przeszkodzić, aby rozpocząć „leczenie”?. I znowu można podziwiać trafność analiz twórcy Narnii – oto bowiem jesteśmy świadkami penalizacji „homofobii”, a pewnie już niedługo wpisania jej jako jednostki chorobowej (wiadomo przecież, że takie kwestie załatwia się większością głosów).

Epoka pod drugiej wojnie światowej otwiera drzwi przed najbardziej gnębicielską tyranią, czyli „dobroczynnym państwem”. Wszak – pisał Lewis pięć lat po wojnie – okrucieństwo zbója czasem może być w stanie uśpienia, a jego chciwość niekiedy da się zaspokoić. Ci zaś, którzy gnębią nas dla naszego dobra, będą to czynić bez końca, gdyż postępują w zgodzie z własnym sumieniem.

W napisanym pięć lat przed swoją śmiercią eseju Ulegli niewolnicy dobroczynnego państwa C.S. Lewis zauważał, że odcięcie od klasycznej (wywodzącej się z Grecji i Rzymu oraz chrześcijaństwa) teorii politycznej zaowocowało na Zachodzie tym, że współczesne państwo istnieje nie po to, żeby strzec naszych praw, lecz by świadczyć nam dobro lub czynić nas dobrymi ludźmi – tak czy owak, by robić coś dla nas lub zrobić coś z nasskoro mamy doznawać matczynej opieki, to matka [państwo] powinna o wszystkim wiedzieć najlepiej.

Karły dla karłów!

Powojenny – postchrześcijański i coraz bardziej postczłowieczy – świat trapi jeszcze jedno zło: religia demokracji, zapoznająca istnienie hierarchii duchowych nierówności, która sprawia, że piękno nie jest demokratyczne, podobnie demokratyczna nie jest cnota, jak również demokratyczna nie jest prawda. Krótko mówiąc: demokracja intelektualna, etyczna i estetyczna oznacza śmierć.

Nie tylko zresztą chodzi o naturalnie istniejące nierówności w sferze ducha. Ludzie, nawet w proklamowanym „wieku demokracji” po roku 1945, potrzebują i uznają naturalnie istniejące nierówności społeczne: Gdzie bowiem ludziom zabrania się oddawania czci królowi, czczą milionerów, sportowców i gwiazdy filmowe, a nawet sławnych gangsterów czy luksusowe prostytutki. Ponieważ nasza duchowa natura – podobnie jak fizyczna – wymaga zaspokojenia. Jeśli odmówić jej jedzenia, posili się trucizną.

Ostatniej bitwie – powieści kończącej cykl narnijskich opowieści – karły odmawiają pomocy ostatniemu królowi Narnii, jako szczerzy demokraci odpowiadając na wezwanie władcy: Jesteśmy samorządni, nie należymy już do nikogo. Koniec z Aslanami, królami i bzdurami o innych światach. Karły są dla karłów! Na marginesie można dodać, że już w Błądzeniu pielgrzyma pojawiają się karły ubrane w czarne i czerwone koszule, nazwane Marksoludamibardziej zawzięte i kłótliwe, uznają jednak władzę człowieka, którego nazywają Dzikim.

Chrześcijaństwo popaprane

Świat Innowatorów i Projektantów rozciąga swoje macki również na sferę religijną; nie tylko jako stosowanie „terapii” wobec ludzi cierpiących na „religijną nerwicę”. Chodzi o jeszcze groźniejszy zabieg – promowanie uwspółcześnionej wersji chrześcijaństwa, tzw. chrześcijaństwa postępowego albo – jak pisał C.S. Lewis – chrześcijaństwa popapranego.

W roku 1945, przemawiając do duchowieństwa anglikańskiego o potrzebie chrześcijańskiej apologetyki, C.S. Lewis zauważył, że chrześcijaństwo „liberalne”, które czuje się wolne, by zmieniać elementy wiary, gdy te zdadzą mu się kłopotliwe lub przykre, musi ulec zupełnej stagnacji. Postęp pojawia się tylko wtedy, gdy pracujemy z materiałem stawiającym opór. Chrześcijaństwo, by zachować swoją tożsamość, musi pozostać religią, która potrafi mówić „nie”. Chodzi o to, by prezentować to, co ponadczasowe, co jest takie samo „wczoraj i dziś, i na wieki” za pomocą języka naszej epoki, a nie postępować wzorem marnych kaznodziejów czerpiących koncepcje z naszych czasów i przystrajających je w tradycyjny język chrześcijaństwa.

W ten sposób postępowali, na przykład, tzw. postępowi teolodzy protestanccy, którzy w XIX wieku szukali „historycznego Jezusa” (tylko Człowieka). Znaleźli się oni – jak informuje jeden z bohaterów Listów starego diabła do młodego – w ostatnim kręgu piekieł. W czasach wiktoriańskich chrześcijaństwo na Wyspach stało się jedynie przeżyciem religijnym, mglistą formą teizmu z silnym i żywotnym systemem etycznym, który zamiast sprzeciwić się światu, został wchłonięty przez całą strukturę angielskich instytucji i sentymentów.

Co pozostawiła ulsterska niania?

Nawrócenie Lewisa na chrześcijaństwo nie znalazło jednak – jak choćby w przypadku tak cenionego przezeń Chestertona – swego dopełnienia w powrocie do Kościoła katolickiego. W pewnym sensie Lewis do końca życia pozostał porządnym protestantem z Ulsteru (Tolkien po latach przyjaźni z autorem Opowieści z Narnii stwierdził, że w C.S.L. zostało jeszcze mnóstwo ulsterskiego ducha, nawet jeśli on sam tego nie dostrzega).

Jak pisze Joseph Pearce, autor świetnej monografii zatytułowanej C.S. Lewis a Kościół katolicki, Lewisa przerażały skutki podziału [w łonie chrześcijaństwa – G.K.], jednak nie potrafił lub nie chciał zdiagnozować jego przyczyny. Do końca życia miał on „problem” z kultem Matki Bożej, doktryną o czyśćcu, kultem świętych. Z drugiej strony – raz jeszcze cytując Pearce’a – Lewis często rozkwitał pełnią katolicyzmu lub przynajmniej nieśmiałym kwieciem prawie‑katolicyzmu.

Autor Chrześcijaństwa po prostu potrafił dostrzec walor Kościoła katolickiego, jakim było trwanie przy ortodoksji. W liście do jednego z przyjaciół napisanym w roku 1944 wyznał: Wydaje mi się, że właśnie te Kościoły, które głoszą najpełniejszą i najbardziej dogmatyczną teologię, zachowują swoich wiernych i pozyskują nowych, podczas gdy te, które się liberalizują i modernizują, z dnia na dzień tracą ich coraz więcej. Dlatego też Kościół rzymskokatolicki rozkwita i rośnie w siłę, w Kościele anglikańskim kościoły „wysokie” są bardziej zapełnione niż „niskie”.

C.S. Lewis nie dożył dokonującej się na naszych oczach agonii Kościoła anglikańskiego na Wyspach, która w jakże dramatyczny sposób potwierdza trafność jego diagnoz.

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

TAGI| C.S. LEWIS

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...