Z Mazowieckim w Gnieźnie u prymasa Wyszyńskiego

Więź 4/2013 Więź 4/2013

Gdy zmarł Tadeusz Mazowiecki, wielokrotnie powtarzano, że odeszła z nim cała epoka. To z pewnością prawda. Niewielu jednak dodawało, że epoka, w której żył Tadeusz Mazowiecki, była dla Polaków trudna i najeżona wieloma dramatycznymi dylematami. Dorastając do roli polskiego męża stanu, Mazowiecki — dla sporej części opinii publicznej symbol odzyskanej w roku 1989 niepodległości — był zarazem człowiekiem uwikłanym w wiele owych trudnych polskich dylematów. Jego wielkość polegała nie tylko na tym, że potrafił je z powodzeniem rozwiązywać, lecz również na tym, że potrafił wyciągać konsekwencje z popełnianych błędów.

 

W tej sytuacji Mazowiecki był zdania, że rodząca się opozycja lat siedemdziesiątych wprowadza całkowicie nową jakość w życie polityczne. Uważał, że nie jest ona czymś epizodycznym i jej znaczenie nie sprowadza się jedynie do moralnego protestu. Kończyła się ostatecznie epoka „polskiego Października 1956”, jako czasu pewnego kompromisu między władzą a społeczeństwem. O tym mówiło się wielokrotnie i nieustannie niemal dyskutowało na naradach w „Więzi”.

Środowisko miesięcznika prowadzonego przez Tadeusza Mazowieckiego miało z tym rodzącym się nowym ruchem opozycyjnym liczne punkty styczności. Na KUL, gdzie studiowałem, działało m.in. środowisko skupione wokół Janusza Krupskiego i Bogdana Borusewicza, któremu miejscowy oddział „Więzi” udzielał wsparcia. Mogło się ono tam spotykać pod opieką Zdzisława Szpakowskiego. To właśnie środowisko sprowadzi do Polski pierwsze powielacze, które będą stały u początku wielkiej kariery podziemnej bibuły. Główne postacie opozycji, takie jak Jan Józef Lipski, były częstymi gośćmi w redakcji. Życie opozycyjnych „salonów” przenikało do środowiska „Więzi”, które też w tym życiu w rozmaity sposób uczestniczyło. Tadeusz Mazowiecki był pilnym obserwatorem tych wszystkich zjawisk, czego byłem świadkiem, gdyż również ze mną prowadził na ten temat liczne rozmowy.

Ważnym elementem tego obrazu był też warszawski Klub Inteligencji Katolickiej. Liczył ponad trzy tysiące członków. Było to więc wcale niemałe środowisko i do tego bardzo sprawnie wewnętrznie zorganizowane. Polityczny profil KIK-u trudny był do precyzyjnego określenia. Były w nim osoby i kręgi osób, które swoją działalność polityczną zaczynały jeszcze przed wojną lub czynne były zaraz po wojnie, a ich działalność przerwała stalinizacja. Byli to chrześcijańscy demokracji i działacze dawnego Stronnictwa Pracy Karola Popiela, narodowi demokraci różnych zabarwień, a także byli działacze najrozmaitszych drobniejszych ugrupowań i środowisk politycznych. Wielu z nich wyobrażało sobie, że Październik stwarzał okazję do powrotu do życia politycznego i odtwarzania znanych im form życia politycznego II Rzeczypospolitej. Powrót taki okazał się jednak niemożliwy.

Znaczenie Tadeusza Mazowieckiego w KIK-u rosło powoli, ponieważ przekonywano się, że jego pragmatyczna postawa jest najzwyczajniej skuteczna. Ci, którzy po 1956 roku wyobrażali sobie, że KIK może być odskocznią czy też początkiem szybkich i wielkich politycznych inicjatyw, przekonywali się, że ich myślenie nie prowadzi do konkretnych rezultatów. Wszelkie inicjatywy partyjne rodzące się okresie Października w istocie zamarły, bowiem nie było warunków do ich rozwoju. Kto miał takie nadzieje, musiał zamknąć się w jakimś wąskim prywatnym kręgu. Być może wielu żywiło złudzenia, że uczestniczą w ten sposób w jakiejś niby-konspiracji. W istocie z polityki w jakimkolwiek sensie byli wykluczeni. Na jakąkolwiek poważną konspirację w społeczeństwie tak niebywale ciężko doświadczonym wojną i stalinizmem też nie było miejsca.

Mazowiecki zaś zdobywał sobie zaufanie członków KIK-u, również tych wcześniej sceptycznych wobec niego. Okazywało się bowiem, że umie być obecny w sferze publicznej, nie tracąc własnej samodzielnej pozycji. Nie mógł sobie pozwolić na mówienie wszystkiego (co czynić mogli ci, którzy wyżywali się w sferze prywatnej), ale też nie mówił niczego, co byłoby nieautentyczne, co by pozbawiało go własnego suwerennego stanowiska. Choć jego poglądy były zbliżone do „Tygodnika Powszechnego”, Mazowiecki różnił się od przyjaciół z Krakowa tym, że był bardziej od nich zwierzęciem politycznym. Oni tkwić chcieli na pozycjach broniących polskiej kultury, tożsamości i polskiego katolicyzmu. Mazowiecki okazywał się z czasem coraz bardziej ofensywny. Chciał wykorzystywać każdą nadarzającą się okazję, by posunąć się o krok naprzód, by poszerzać zakres swobody w sferze publicznej. To właśnie coraz bardziej zauważano w Klubie, co czyniło go przywódcą tego ważnego dla Polski środowiska. KIK stawał się jego istotną bazą polityczną.

Radykalizacja w „szarej strefie”

Pozycję „Więzi” określano często w samym tym środowisku jako „szarą strefę”. Była to właściwie definicja samego Tadeusza. „Szara strefa” oznaczała, że własną pozycję określa się pomiędzy tym, co w PRL było oficjalne, a tym, co było pozasystemową i antysystemową opozycją, a co w oczach władz było już nielegalne. Szalenie istotnym, do pewnego stopnia kluczowym czynnikiem sytuacji był oczywiście Kościół.

Koncepcja „szarej strefy” Tadeusza Mazowieckiego — sformułowanie powtarzane w tamtym czasie wielokrotnie — wyznaczała sposób politycznego działania. „Szara strefa” miała wspierać opozycję, a przynależąc do Kościoła, znajdowała oparcie w jego potężnej sile (choć przecież nie bezpośrednio politycznej). Stwarzało to rządzącym poważne dylematy. Uderzając w opozycję, władze napotykały zdecydowany protest w „szarej strefie”, a chcąc uderzyć w ową katolicką „szarą strefę”, musiały się liczyć z reakcjami Kościoła, a zwłaszcza prymasa Wyszyńskiego.

Rozwój sytuacji w latach siedemdziesiątych podpowiadał taką polityczną konfigurację. Tadeusz Mazowiecki świadomie ją konstruował i wykorzystywał do coraz bardziej wyrazistego politycznego działania. W połowie lat siedemdziesiątych nie wszyscy w redakcji „Więzi” byli zgodni co do przyjętej przez redaktora naczelnego postawy radykalizacji. Juliusz Eska, jego zastępca, zachowywał dystans wobec zaangażowań politycznych, głosił bowiem, że „Więź” powinna się przede wszystkim poświęcać sprawom Kościoła. Swoje zastrzeżenia miał też Wojciech Wieczorek, drugi zastępca Mazowieckiego. Był on odpowiedzialny za to, aby pismo wychodziło na czas. Wszelkie perturbacje polityczne to utrudniały. Pierwszym sygnałem były zwykle nasilające się interwencje cenzury.

Drugim poziomem trudności były próby odebrania „Więzi” źródeł finansowania. Dawała je spółka „Libella” produkująca chemię gospodarczą, która powstała w roku 1957. Była ona wówczas współwłasnością kilku środowisk świeckich katolików, a jedno z nich (ODiSS) wyraźnie orbitowało w kierunku rządzących. Władze podejmowały decyzje konfliktujące wspólników „Libelli” i pozbawiające „Więź” fundamentów ekonomicznych. W istocie były to działania wymierzone w działalność polityczną Tadeusza Mazowieckiego. Mógł on później pokonać te trudności dzięki wyraźnemu poparciu prymasa Wyszyńskiego.

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...