Wieźniowie z indeksem

Niedziela 5/2014 Niedziela 5/2014

Studia rozpoczęło trzydziestu trzech więźniów. Obecnie jest ich siedemnastu. Mają od dwudziestu kilku do blisko pięćdziesięciu lat. Są w jednej grupie na studiach dziennych. Wszyscy uzyskują oceny w nauce ze średnią blisko pięć. Mają stypendia i ogromną determinację. Jeśli będą postępować i uczyć się jak dotychczas, w przyszłym roku otrzymają tytuły inżynierów

 

Więźniowie stypendyści

Wszyscy studenci więźniowie za dobre wyniki w nauce otrzymali stypendia. Niemal wszyscy część funduszy przekazali na działalność charytatywną. Robert z Ząbek i Mariusz z Warszawy rozpoczęli akcję wspomagania rodzinnego domu dziecka prowadzonego przez Zgromadzenie Sióstr Kapucynek Najświętszego Serca Jezusa w Żelechowie. Akcja rozwinęła się i w rezultacie zebrali kilka tysięcy złotych. W samym ZK pieniądze na ten cel wpłaciło ponad trzysta osób.

– Pomagaliśmy też zorganizować Wigilię – opowiada Andrzej Kowalski*, któremu mija właśnie czternasty rok w więzieniu z orzeczonych dwudziestu. – My sami nie wiedzieliśmy, jak to będzie z tymi studiami w kryminale, ale myślę, że je skończymy. Dla wielu z nas te studia są nowym życiem. Jak zdobycie Mount Everestu – spełnieniem marzeń. No i też powrotem do rzeczywistego świata. Nagle jest światło. Nagle jest szansa. Nagle jest życie. Co tu jeszcze więcej mówić...

Mariusz Kwiatkowski z Warszawy żył w takim środowisku, w którym studiów nikt nie kończył. – Nikt nawet nie myślał, nie marzył o tym, żeby je zacząć, a co dopiero skończyć! – podkreśla. – Maturę zrobiłem w więzieniu i jestem dumny z tego, że mogę studiować. Czasami nie wierzę, że jestem studentem, że mam indeks, że to nie jest sen. Że to prawda. Każdego dnia proszę Boga, bym tego nie zepsuł. By mnie coś nie skusiło. Zaczynała nas ponad trzydziestka. Ci, którzy odpadli, nie wytrzymali psychicznie. Chwila wolności ich ogłuszyła.

Maciek Malinowski pochodzi z Gdańska. Liceum i maturę robił w ZK. W więzieniu przesiedział już dwanaście lat. Jeśli wszystko dobrze pójdzie, powinien być na wolności za trzy lata. – Może to, że tu trafiłem, było spowodowane zaniedbaniami środowiskowymi? – zastanawia się przez chwilę. – Poza murami skończyłem ledwie zawodówkę. Obecnie mam najlepsze oceny. Wychodząc do społeczeństwa w przyszłości, chcę być jakoś przydatny, a nie stanowić element, jak to się dzisiaj mówi: dysocjalny. Na wolności nigdy nie myślałem o studiach. Dzisiaj staram się uczyć jak najlepiej, bo mam świadomość, że jest to pierwszy tego typu projekt. Jeśli ja, jeśli my zawalimy, to inni przez nas mogą już nie dostać takiej szansy.

Teraz o Lublinie

Ppłk Jacek Głuch awansował. Został przeniesiony do Lublina. Wkrótce również tam postanowił stworzyć szansę dla więźniów. Nawiązał kontakt z Katolickim Uniwersytetem Lubelskim. – Odbyło się spotkanie dwunastu dziekanów. Złożyłem swoją propozycję i poprosiłem o przedstawienie, jakie są możliwości podjęcia studiów przez skazanych w takim, na razie „zamkniętym”, trybie – mówi. – Pomysły były różne, ale najbardziej zainteresowała mnie propozycja ks. prof. Mirosława Kalinowskiego. Studia na kierunku: praca socjalna – streetworking. I uważam, że na dzień dzisiejszy jest to jedna z lepszych, jeśli nie najlepsza forma resocjalizacji.

Były więzień będzie lepiej wiedział, jak pomóc alkoholikowi, który leży w bramie czy dzieciakowi z ulicy bądź narkomanowi, któremu czasem więzienie uratowało życie. Ale mam też inny pomysł: żeby podjąć współpracę z dużą rzeszą różnych organizacji społecznych. Chodzi  o to, aby więzień mógł rozpocząć pracę jako wolontariusz, a po sprawdzeniu się – przejść na etat. Żeby nie stało się tak, że on już po studiach znów trafi do więzienia.

– Nasz kierunek jest na KUL-u od pięciu lat. Dotychczas nie studiowali na nim więźniowie. A myślę, że to może być ciekawe doświadczenie – mówi ks. prof. dr hab. Mirosław Kowalski.

– Program jest taki sam jak dla innych studentów, z tą tylko różnicą, że wykładowcy wolontariusze prowadzą od tego roku akademickiego zajęcia w ZK w Lublinie. Po pierwszych doświadczeniach niektórzy uważają, że gdyby nie bramy więzienne, to nie mieliby wrażenia, że studenci są osobami, które weszły w konflikt z prawem. Ale studia nie są naszym pierwszym doświadczeniem w zakresie współpracy z więziennictwem. Przez kilka lat organizowaliśmy kursy dla osadzonych, później był duży program „Więzi społeczne zamiast więzień”, którego byłem dyrektorem zarządzającym. I to pokazało nam, że istnieje potrzeba szerszej propozycji dla więźniów, nie tylko w postaci krótkiej formy kursów. Przedstawiliśmy więc naszą ofertę i bardzo cieszymy się, że została zaakceptowana.

W ubiegłym roku studenci pierwszego roku z ZK w Lublinie wysłali list do papieża Franciszka z prośbą o błogosławieństwo. Napisali w nim m.in.: „Jesteśmy więźniami osadzonymi w Zakładzie Karnym w Lublinie. Niestety, życie wielu z nas przez jakiś czas musi być kontynuowane w tym miejscu. Czasu nie możemy cofnąć, ale chcemy zmienić przyszłość. Rozpoczęliśmy studia na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim im. Jana Pawła II. Chcemy w przyszłości pomagać innym, by nie trafili tu, gdzie my teraz jesteśmy (…)”.

Papież Franciszek szybko odpowiedział studentom. Pobłogosławił im. Przez swego nuncjusza Celestino Migliore przekazał także obrazki. I jak mówi ks. prof. Mirosław Kalinowski, niewykluczone, że spotka się z tymi niezwyczajnymi studentami KUL-u w 2016 r., podczas swojej wizyty w Polsce.

 

* Nazwiska więźniów zostały zmienione

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...