Za nic bym tego nie oddał

eSPe 106/2014 eSPe 106/2014

O Facebooku i faceBogu, o prenowicjacie u dominikanów i swoim powołaniu opowiada Piotr Żyłka, członek redakcji i publicysta DEON.pl, twórca projektu faceBóg i papieskiego profilu Franciszek.

 

Czy widzisz w tej ilości czasu spędzanej na fejsie jakiś problem?

Jasne. Mam w sobie skłonności do egocentryzmu, a media społecznościowe bardzo to karmią. Tam kreujemy swój wizerunek, chcemy być lubiani. Nie chodzi tu o same lajki, ale o pokusę ciągłego bycia na bieżąco – żebyśmy mówili o tym, co aktualnie się dzieje i śmiali się z tego, z czego wszyscy właśnie się śmieją. To stwarza problem szczególnie dla mediów związanych z Kościołem, bo nie możemy przyciągać ludzi do siebie i sobą zasłaniać Pana Boga.

Czyli przydałby się nam czasami post od fejsa?

Odstawienie Facebooka w jakimś stopniu by we mnie uderzyło i głęboko zadziałało. Ale jest to trudne ze względu na pracę i komunikację z ludźmi. Nie uważam, żeby Wielki Post był dobry do podejmowania tak hardcorowych postanowień. To tak, jak z próbą rzucenia jakiegoś nałogu. Możemy się tym tak zmęczyć, że zapomnimy o Panu Bogu. Nie odkładam mediów społecznościowych zupełnie, ale staram się z nich korzystać świadomie, ograniczać do obowiązków zawodowych, żeby w tym czasie było faktycznie więcej ciszy, bo w niej najłatwiej Panu Bogu do nas dotrzeć.

Jak jeszcze pościsz?

Środa Popielcowa jest momentem, który na nowo wciąga mnie do kościoła – w sensie fizycznym. Przez cały Wielki Post staram się pamiętać, żeby częściej wstąpić na adorację Najświętszego Sakramentu czy na Mszę św. i też lepiej przygotować się do spowiedzi. To zahacza zarówno o modlitwę, jak i jałmużnę. Podoba mi się koncepcja dawania jałmużny z własnego czasu – zarówno Panu Bogu, jak i ludziom. Dziś dużo trudniej poświęcić komuś czas niż dać mu pieniądze. Jak się z kimś spotykam, to staram się ten czas poświęcić mu zupełnie. Robię to oczywiście tak, żeby nie odczuł, że to jest jałmużna (śmiech). Jest jeszcze jedna rzecz, z której rezygnuję w Wielkim Poście. Trudno mnie spotkać bez słuchawek w uszach – jestem absolutnym melomanem i otaczam się muzyką ze wszystkich stron. W Wielkim Poście to odkładam. Nie dlatego, żeby to było złe. Ale to dobry czas, żeby posłuchać Pana Boga, ludzi i tego, co dzieje się dookoła. Cisza, która wchodzi do naszego życia pomaga ten czas dobrze przeżyć.

Jak walczysz ze swoim egoizmem, który karmią media społecznościowe?

Mam księdza i zakonnika, którzy mnie pilnują. W tym ciągłym byciu na bieżąco, w dyskusjach, w komentowaniu potrafię się pogubić. Gdy przeginam, są te dwie osoby, które powiedzą mi: „chłopie, uspokój się; wyłącz komputer i idź się pomodlić”. Wiem, że jestem słaby i trudno mi z tym walczyć. Dlatego proszę ludzi, którym ufam, żeby mi w tym pomagali.

Gdy zapytałem Cię o faceBoga zacząłeś od prenowicjatu.

To się działo w krótkim odstępie czasu. Szczęśliwie po prenowicjacie znalazło się dla mnie miejsce na powrót w DEON.pl. Wtedy już wiedziałem, że chcę ewangelizować poprzez media. FaceBoga łączę z prenowicjatem, bo wiem, że gdyby nie ten rok, to moje dziennikarstwo, moja praca a w konsekwencji całe życie byłyby czymś zupełnie innym.

To było trzy lata temu.

Jak porozmawiasz szczerze z chłopakami z duszpasterstw, to okaże się, że zdecydowana większość z tych, którzy na etapie liceum i studiów mocniej zaangażowali się w życie Kościoła myślała o kapłaństwie, ale część z nich wstydzi się do tego przyznać. Kiedy we mnie rodzą się jakieś pragnienia, to lubię je sprawdzać czy są od Pana Boga, czy to jakiś mój pomysł na życie. Nie boję się za tym iść. Świadome wejście na drogę rozeznawania powołania było najważniejszą decyzją w moim dotychczasowym życiu, mimo że po roku stwierdziłem, że życie zakonne nie jest dla mnie. Każdy, kto czuje niepokój związany z tym, że Pan Bóg może go wzywać do kapłaństwa powinien za tym pójść. Polecam.

Jak zapamiętałeś ten czas rozeznawania powołania?

Przygoda z Panem Bogiem to rzecz bardzo niebezpieczna. Jeśli On zaprasza, to trzeba mieć świadomość, że niekoniecznie będzie megaprzyjemnie i superłatwo. Jak się pojawiły we mnie pierwsze pytania, co zrobić ze swoim życiem po studiach, to wiedziałem, że wejście w większą zażyłość z Panem Bogiem będzie dla mnie ryzykownym skokiem w nieznane. Rozpoczynając prenowicjat u dominikanów zrezygnowałem z pracy w DEON.pl. Żeby poważnie pogadać z Panem Bogiem o tym, czego on ode mnie naprawdę chce, musiałem wejść w zupełnie nową rzeczywistość odkładając na bok to, co za mną. Zatem polecam, ale trzeba mieć świadomość, że decyzja związana jest z konkretnymi zmianami w życiu.

Po roku zakończyłeś formację zakonną.

Nieważne jakie decyzje się podejmie, ale to, co dzieje się w intymnej relacji między Bogiem a człowiekiem, w czasie tych przełomowych momentów, naznacza cię na całe życie. To jest bardzo trudne po ludzku, emocjonalnie, ale za nic bym tego nie oddał. To był dotychczas najważniejszy rok w moim życiu.

Rozmawiał Przemysław Radzyński

Artykuł pochodzi z eSPe 3/2014. Całe czasopismo możesz za darmo pobrać ze strony: www.e-espe.pl

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...