Chrześcijanin na wojnie

Któż jak Bóg 3/2014 Któż jak Bóg 3/2014

„Żołnierz będący pod władzą, niech nie zabija człowieka. Jeśli mu nakazują, niech nie wypełnia tego i nie przynosi klątwy. (…) Katechumen lub chrześcijanin, który pragnie zostać żołnierzem, niech będzie wyłączony, gdyż zlekceważył Boga”.

 

Tyle Tradycji Apostolskiej. Żywy teraz na powrót problem obowiązku służby wojskowej był kwestią dyskusyjną już w czasach Chrystusowych.  Zasadniczo jednak uważano służbę wojskową w armii rzymskiego okupanta za nie do pogodzenia z przynależnością do Kościoła. Jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy była pogańska przysięga, jaką wstępujący do wojska złożyć musiał wobec bóstwa opiekującego się Imperium bądź samym Cezarem.

Problem ten stawał się palący coraz bardziej, gdy w kolejnych wiekach znaczna część żołnierzy przyjęła chrzest, będąc jednak nadal zmuszanymi do uczestniczenia w pogańskich uroczystościach i ofiarach. Przypadający zresztą na IV wiek okres prześladowań dioklecjańskich rozpocząć miał się właśnie od czystki w legionach, której ofiarą padł m.in. jeden z oficerów, znany dziś jako św. Sebastian. Słynnym legionistą, który jednakowoż po nawróceniu zrezygnował ze służby wojskowej i udał się do pustelni, był św. Marcin z Tours.

Po drugiej stronie ostrza

Podstawowym dylematem moralnym, związanym ze służbą wojskową, pozostawała jednak dla chrześcijanina kwestia odbierania życia. Szybko przyjęło się tu uważać za usprawiedliwioną wojnę obronną, która dopuszczała odbieranie życia tym, którzy chcą odebrać je mnie. Podobnie taka „obrona własna” była wcześniej rozumiana w tradycji żydowskiej.

I choć jeszcze na przykład Tertulian w swojej nauce zdecydowanie sprzeciwiał się możliwości służby wojskowej chrześcijan, to wraz z początkiem najazdów barbarzyńskich na Cesarstwo Rzymskie umiejętność zbrojnej obrony siebie i swojego domostwa stała się czynnikiem warunkującym możliwość przeżycia. Rzeczywistość wojny, walki, wciąż przecież żywa na świecie, była wówczas tak istotnym elementem całej rzeczywistości świata doczesnego, że nie szło się od niej odseparować całkowicie i należało w jakiś mądry sposób pogodzić ją z rzeczywistością ewangeliczną. Nawet jeśli stawiane przez teologię i filozofię pytania o dopuszczalność odbierania życia drugiemu człowiekowi wciąż pozostawały i pozostają zasadne i zadawać je powinien sobie każdy, kto rozważa w swoim sercu przystąpienie do profesji żołnierskiej.

Instytucja „obrony własnej” nie rozwiązuje bowiem choćby problemu wykonywania wyroków śmierci i plutonów egzekucyjnych. Istota służba wojskowej nie zakłada możliwości roztrząsania słuszności wydawanych przez przełożonych rozkazów, a odmowa ich wykonania pociągać może za sobą śmierć własną. Zasadniczo jednak, do momentu przejścia na chrześcijaństwo pierwszego cesarza, Konstantyna I Wielkiego, chrześcijanie unikali obejmowania stanowisk wiążących się z koniecznością wydawania wyroków śmierci. Powiedzieć można, że od tamtych czasów aż do chwili obecnej Kościół uznaje prawo legalnej władzy do wydawania i wykonywania wyroków śmierci na jednostkach, których działalność zagraża życiu niewinnych obywateli.

***

Warto w tym miejscu zauważyć również, że z czasem także język teologiczny czy religijny nacechowany został odniesieniami i metaforami militarnymi. Już nawet św. Paweł w Drugim Liście do Tymoteusza pisał: „Weź udział w trudach i przeciwnościach jako dobry żołnierz Chrystusa Jezusa. Nikt walczący po żołniersku nie wikła się w kłopoty około zdobycia utrzymania, aby spodobać się temu, kto go zaciągnął” (2 Tym 2, 3-4). Tej „żołnierskiej” stylistyki używamy zresztą często również na łamach naszego pisma – pisząc choćby o anielskich zastępach czy Anielskim Wodzu, św. Michale, który sam w końcu przedstawiany jest w naszych wyobrażeniach jako uskrzydlony rzymski żołnierz z uniesionym mieczem.

 

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...