Dobra starość

W drodze 6/2014 W drodze 6/2014

Jeśli ze wszystkiego jesteśmy niezadowoleni i o wszystko mamy do siebie pretensje, to naprawdę trudno sobie wyobrazić, że przeżyjemy starość dobrze i szczęśliwie.

 

To chyba najtrudniejsza z wymienionych przed chwilą przez panią rzeczy.

Jeśli ze wszystkiego jesteśmy niezadowoleni i o wszystko mamy do siebie pretensje, to naprawdę trudno sobie wyobrazić, że przeżyjemy starość dobrze i szczęśliwie. Natomiast kiedy umiemy dostrzec, że jednak coś nam wyszło, coś osiągnęliśmy, komuś pomogliśmy, to ta perspektywa, która rozciąga się przed nami, też jawi się zupełnie inaczej.

Ale na końcu tej drogi nieuchronnie czeka nas śmierć. Czasem starsza osoba mówi: W tym ubraniu mnie pochowajcie, tam leżą pieniądze odłożone na trumnę.

A my wtedy mamy ochotę powiedzieć: Przecież ty nie umrzesz! Umrze. Musimy sobie na nowo uświadomić, że śmierć, z której zrobiliśmy tabu, jest po prostu częścią życia. Badania pokazują, że generalnie nikt nie chce umierać w szpitalu, tylko w domu, w otoczeniu rodziny. Kiedy więc odchodzą nasi bliscy, powinniśmy spróbować sobie wyobrazić, jak sami chcielibyśmy zostać w takim momencie potraktowani. Czy chcielibyśmy trafić do szpitala? Albo żeby nikogo wtedy przy nas nie było? Zresztą teraz odchodzi się już od takiej hospitalizacji na chwilę, czego przykładem może być Jan Paweł II.

Jak mądrze towarzyszyć osobie starszej, żeby faktycznie być dla niej wsparciem, a nie kimś, kto ogranicza jej autonomię?

Trudno jednoznacznie zdefiniować granice, bo każdy chce czegoś innego. Przede wszystkim powinniśmy umieć słuchać i patrzeć. Często osoby starsze myślą, że póki radzą sobie z podstawowymi czynnościami, póty panują nad swoim życiem, i jeśli wyręczymy taką osobę w jednej z tych czynności, ona ma poczucie, że wszystko się sypie. Wtedy trzeba jej pokazać, że to są tylko ograniczenia ciała. Natomiast pomaganie na siłę czy wyręczanie nigdy nie jest dobrym pomysłem, dlatego tak walczą z tym choćby osoby niesprawne – jeśli na przykład chodzę o dwóch kulach, to niekoniecznie trzeba mnie wynosić z tramwaju, bo sama poradzę sobie z wyjściem. Kiedy przebywamy z kimś przez długi czas, wyczuwamy jego potrzeby i potrafimy usłyszeć te werbalne czy niewerbalne prośby o pomoc.

A kiedy wpadamy do starszej osoby na godzinę, którą wyszarpnęliśmy z intensywnego planu dnia?

Nie starajmy się wtedy wszystkiego wokół zrobić, tylko po prostu usiądźmy i porozmawiajmy. To takie dobre bycie, dzięki któremu odpowiedź na pytanie: Co ci trzeba? – będzie szczera.

Niekiedy wiek podeszły porównuje się z wiekiem dziecięcym. To dobry trop?

Na początku rozmawiałyśmy o starości normalnej, zdrowej, ale ona nie zawsze taka bywa. Rodzaj uwstecznienia odpowiadający okresom wczesnego dzieciństwa jest typowy dla otępienia – i tylko dla niego. Cofanie się w czasie i nieumiejętność poradzenia sobie z tymi wyzwaniami, na które trafiamy teraz, polega na tym, że pamiętamy tylko rzeczy z dalszej przeszłości. Im większa jest ta luka, tym bardziej przenosimy się do początku życia – potem niekiedy nie poznajemy najbliższych i nadajemy im imię kogoś, kto opiekował się nami w dzieciństwie. Trwanie przy osobie z otępieniem, której stan się pogarsza, jest niezwykle trudne. Rzadko zdajemy sobie sprawę z tego, że prawie co drugi opiekun kogoś takiego (np. mąż czy żona) – niemający zresztą żadnego wsparcia w naszym systemie – umiera szybciej niż sam chory.

Często spotyka się pani wśród swoich pacjentów ze starością smutną, osamotnioną? To powszechne zjawisko?

Tak. Mówi się w tej chwili o singularyzacji ognisk domowych, czyli o samotnym zamieszkaniu, co wiąże się także z feminizacją starości. Mamy bardzo dużo domów prowadzonych przez samotne, zagubione kobiety czy domów, w których mieszkają dwie starsze osoby i one także siłą rzeczy funkcjonują gorzej. Rodzin wielopokoleniowych jest za to coraz mniej – właściwie przetrwały jeszcze tylko na wsiach. Optymalnym rozwiązaniem byłby screening robiony u wszystkich osób po 80. roku życia, ale nie mamy jeszcze takiego systemu.

Na czym miałoby to polegać?

Ktoś odpowiednio do tego przygotowany odwiedza daną osobę i widzi, jak ona funkcjonuje, czego potrzebuje. Ideałem byłoby zrobienie przy okazji takiej wizyty zarówno oceny zdrowotnej – sprawności, samodzielności, zaburzeń poznawczych, ale również oceny potrzeb socjalnych. Do tego jest oczywiście potrzebna integracja systemu opieki zdrowotnej z systemem opieki społecznej, które u nas funkcjonują rozdzielnie. Tymczasem my w jakiejś mierze ciągle jeszcze mamy takie przekonanie, że jeśli ktoś jest sam, to znaczy, że chce być sam.

Albo że jego samotność to cena, którą płaci za niedobre życie.

To bardzo odważne stwierdzenie i bardzo poważne oskarżenie. Czasem pewnie tak bywa, że ktoś nie opiekował się swoimi rodzicami, zostawił ich gdzieś, więc i jego dzieci nie zajmują się nim. Natomiast w tej chwili wielu ludzi po prostu wyjeżdża, a nie da się przecież sprawować opieki na odległość. I nawet jeśli oni przesyłają swoim rodzicom czy dziadkom pieniądze, to nie jest przecież to samo, co obecność.

Jakimś rozwiązaniem w takiej sytuacji, ale także w innych, mogą być domy opieki, jednak one nie cieszą się w Polsce zbyt dobrą sławą.

To temat na osobną rozmowę, ale mamy obecnie wiele takich miejsc, w których panuje naprawdę dobra atmosfera. Natomiast bardzo istotne jest coś, co obserwujemy w systemach zachodnich, a co u nas ciągle jeszcze nie funkcjonuje, czyli możliwość zmiany opiekuna. Czasem podopieczny i opiekun nadają na zupełnie innych falach, nie są w stanie porozumieć się ze sobą, i to niekoniecznie znaczy, że któreś z nich jest złą osobą. W relacjach niekiedy tak po prostu się dzieje. Kolejną ważną rzeczą jest to, żebyśmy do takiego miejsca mogli wziąć kawałek siebie. Dlatego podoba mi się model, w którym dostaję pusty pokój i urządzam go tak, jak chcę – na szczęście usiłuje się już stwarzać takie warunki.

Zdarza się, że dzieci – z mniej lub bardziej szlachetnych powodów – decydują się oddać rodzica do domu opieki na jakiś czas.

Rzeczywiście bywa tak, że ktoś kogoś chce się pozbyć, na przykład na święta, ale bywają też inne historie. Pamiętam kobietę, która szukała u nas pomocy, ponieważ musiała pracować, a jednocześnie zajmowała się swoją mamą będącą w takiej fazie choroby Alzheimera, że nie można jej było zostawić samej, bo odkręcała gaz czy wodę. Te osoby nie znajdują wsparcia w systemie – a wystarczyłoby go niewiele – i ostatecznie mamy starszą osobę przebywającą w instytucji oraz młodszą z depresją, czyli także nie do końca sprawną.

Żyjemy w kulturze, w której świat należy do młodych. Zgodzi się z tym pani?

To się powoli zmienia. Wchodząca właśnie generacja starzejących się będzie inna od poprzednich – silniejsza, bardziej sprawna, chętna do zdobywania wiedzy i do dyskusji. U nas jeszcze może tego tak nie widać, za to świetnie widać to w Ameryce, gdzie w starość wkracza pokolenie baby boomu. Ci ludzie na kolejnych etapach życia zmieniali cały system zachowań, więc na pewno zmienią także sposób postrzegania późnej dorosłości. •

rozmawiała Anna Sosnowska

Katarzyna Wieczorowska-Tobis – prof. dr hab. n. med., lekarz – specjalista geriatrii i medycyny paliatywnej; kierownik Katedry i Kliniki Medycyny Paliatywnej Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu, autorka ponad 100 prac naukowych; współredaktorka podręczników Geriatria i pielęgniarstwo geriatryczne oraz Podręcznik dla opiekuna medycznego. Opieka nad osobami w wieku podeszłym oraz chorymi i niesamodzielnymi, a także Fizjoterapia w geriatrii; od wielu lat zaangażowana w tworzenie opieki nad osobami starszymi, w tym geriatrycznej opieki paliatywnej.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

TAGI| STAROŚĆ

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...