Wymierający naród

Niedziela 27/2014 Niedziela 27/2014

W 2013 r. po raz pierwszy w Polsce odnotowano ujemny przyrost naturalny. Liczba zgonów przekroczyła liczbę urodzin o ok. 40 tys.

 

Statystyki nie pozostawiają żadnych złudzeń. Pod koniec 2013 r. ludność Polski liczyła 38,496 mln, tj. mniej o ok. 37 tys. w stosunku do populacji z końca 2012 r. Rok 2013 był drugim rokiem, w którym liczba ludności zmalała w stosunku do wcześniejszych lat – 2008-11. Nie oswoiliśmy się jeszcze z tym problemem. Myślimy, że nadal rodzi się u nas wystarczająco dużo dzieci. W pierwszej połowie lat 80. ubiegłego wieku na świat przyszło średnio 600 tys. dzieci. A nie są to tak odległe czasy, aby liczba urodzin zmniejszyła się obecnie do 300 tys. Na tle Europy proces starzenia się społeczeństwa będzie u nas przebiegał najgwałtowniej. Według danych Eurostatu, po 2020 r. osoby po 60. roku życia w naszym kraju będą stanowiły 25 proc. ludności. Tak gwałtowne starzenie się narodu w niedalekiej przyszłości jakoś nie spędza snu z powiek rządzącym. Nic się nie robi, aby zapewnić godną starość seniorom. A polityka prorodzinna rządu, mająca poprawić naszą demografię, to jak stosowanie paraleków na zwalczenie groźnej choroby. Prof. Krzysztof Rybiński – rektor Akademii Finansów i Biznesu Vistula w Warszawie twierdzi, że stosunkowo wyrównana liczba urodzin i zgonów będzie się jeszcze utrzymywała przez kilkanaście lat. – Gdy pokolenie seniorów z wyżu demograficznego zacznie odchodzić, to w latach 30. na świat będzie przychodziło co roku 250 tys. dzieci, a umierało 450 tys. seniorów. Czyli co roku z powierzchni Polski będzie znikało dwustutysięczne miasto. (…) W ostrzegawczej prognozie ONZ możemy przeczytać, że w 2100 r. będzie nas jedynie 16 mln. W wyniku II wojny światowej straciliśmy 10 mln, a teraz przez głupotę tracimy 20 mln ludzi – mówi.

Z prognoz ZUS-u możemy się dowiedzieć, że w 2060 r. liczba ludności w Polsce zmniejszy się o 8 mln: z obecnych 38,3 mln do 30,56 mln. Aby to zrozumieć, trzeba odwołać się do naszej wyobraźni: zakreślmy na mapie teren województw obecnie zamieszkałych przez 8,1 mln ludzi, tj. woj. podkarpackiego, warmińsko-mazurskiego, świętokrzyskiego, podlaskiego, opolskiego i lubuskiego jako obszar niezamieszkany.

Jaka jest przyczyna tego, że w naszym kraju dzietność systematycznie maleje i wynosi 1,2-1,3 dziecka? Na 223 kraje uplasowaliśmy się pod względem dzietności na 214. miejscu. Aby odbudować populację, trzeba, aby Polki rodziły 2,1 dzieci. A na to się obecnie nie zanosi.

Nie ma zresztą szans na poprawę liczby urodzin w ciągu najbliższych 30 lat. Nie wzrośnie bowiem liczba kobiet w wieku reprodukcyjnym. Winny temu jest niski wskaźnik dzietności w przeszłości. Prof. Józef Pociecha, demograf i statystyk, kierownik Katedry Statystyki Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie, mówi o czynnikach, które mają wpływ na demografię w Polsce. Zalicza do nich: gospodarkę, dzietność kobiet i migrację.

Migracja

Prawdziwą naszą plagą jest liczna migracja młodego pokolenia.

Nie jedna zresztą na przestrzeni kilkudziesięciu lat. Prof. Anna Pawełczyńska, socjolog, zwraca uwagę, że masowe wyjazdy Polaków związane ze stanem wojennym to „największa zbrodnia Jaruzelskiego”. Szacuje się, że wyjechało wtedy milion ludzi, a tylko niewielu z nich powróciło do ojczyzny. – I teraz kolejna klęska demograficzna – mówi profesor – którą należy łączyć z nazwiskiem Tuska, z emigracją zarobkową, która znów wypędza młodych ludzi.

Prof. Krystyna Iglicka-Okólska, rektor Uczelni Łazarskiego, uważa, że w ciągu 5 lat z Polski wyjedzie kolejne 500-800 tys. osób. Dołączą one do 2,1 mln obecnych emigrantów. Gus-owskie dane mówią, że od ponad roku za granicą przebywa ok.1,6 mln naszych rodaków. Zgodnie z przepisami UE, od przyszłego roku nie będą oni zaliczani do ludności Polski. Realna liczba Polaków wyniesie 37,1 mln, tak jak w 1984 r.

Wyjeżdżają głównie młodzi ludzie, po ukończeniu studiów. Polska jest jednym z nielicznych państw, które kształci swoich obywateli, a później tym młodym ludziom nie daje żadnych perspektyw. Najbardziej dotkliwie brak dostatecznej liczby wyspecjalizowanej kadry przeżywa służba zdrowia. Na Zachód wyjeżdżają zarówno lekarze, jak i pielęgniarki. Studenci medycyny bez żenady mówią: „Po skończeniu studiów wyjeżdżam z kraju. Nie zamierzam tyrać do upadłego za liche pieniądze”. Już teraz trzeba czekać w wielomiesięcznych kolejkach do specjalisty, na wielu oddziałach szpitalnych SOR-ów chorzy muszą się sami obsługiwać. Strach pomyśleć, co będzie za kilka lat, jeśli nie powstrzyma się fali emigracji. I tak jest w wielu zawodach. Z najnowszego raportu Fundacji Energia dla Europy można się dowiedzieć, dlaczego młodzi Polacy decydują się na emigrację. Brak perspektyw, niemożność wyrwania się z kręgu dorywczych prac, poczucie bezsensu studiowania, wegetowanie na garnuszku rodziców i w ich mieszkaniu oraz brak wiary w to, że coś dobrego spotka ich w Polsce. To opinie naszych młodych, sfrustrowanych rodaków.

Gospodarcze uwarunkowania

Może to tylko pesymistyczna wizja niecierpliwych Polaków, którzy chcą mieć od zaraz wszystko podane na talerzu? Ci ludzie wyjeżdżają z kraju, godząc się na niepewność życia na obczyźnie, trudny start. Wiedzą jednak, że gdy pokonają pierwsze bariery, będą mogli żyć inaczej.

Ta perspektywa lepszego życia jest napędem ich decyzji. W Polsce nie dość, że dziś żyje się źle, to nie widać możliwości, aby w przyszłości miało być lepiej. Ze zdewastowanym przemysłem wytwórczym i wiążącym się z tym wysokim bezrobociem nie ma co liczyć na szybką zmianę. – Zdecydowaliśmy się na wyjazd do Anglii – mówi Anna, młoda chemiczka - bo chcemy, aby nasze dzieci miały inne, lepsze życie. Jesteśmy z mężem 10 lat po ślubie, 12 lat po studiach, nie mieliśmy swojego mieszkania, przyświecało nam widmo utraty pracy, niskie zarobki, a w perspektywie – edukacja dzieci według wszystkowiedzących pań minister. Dwa lata temu zdecydowaliśmy się na wyjazd do Wielkiej Brytanii. Początki były trudne, ale teraz mamy mieszkanie, dobrze płatną pracę i tak potrzebne poczucie stabilizacji. System ulg podatkowych jest na Wyspach bardzo rozbudowany, tak jak istnieją przeróżne dodatki na dzieci – dodatek dla gorzej zarabiających, ulga dla wszystkich rodziców niezależnie od dochodu, suma na opłacenie opieki nad dzieckiem itp. Tęsknimy tylko za naszymi rodzicami. Mam nadzieję, że z czasem uda nam się sprowadzić ich do nas.

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...