Uczucie jak każde inne

W drodze 9/2014 W drodze 9/2014

Złość nie jest przeciwieństwem bliskości. Zachowania nawet najbardziej kochającej nas osoby od czasu do czasu nas frustrują, nie zaspokajają wszystkich naszych potrzeb.

 

Złość pomaga nam ryzykować nowe zachowania. Wyrażanie złości daje też poczucie niezależności. Bardzo trudno jest żyć ludziom, którzy nie potrafią publicznie powiedzieć, że coś ich złości, że coś im się nie podoba. Tak samo jest w związku: kiedy mogę powiedzieć partnerowi, że coś mi się nie podoba, to rodzi we mnie poczucie, że jestem dla niego kimś ważnym, osobą, która o czymś decyduje, wpływa na zachowania drugiej strony. Często dzieje się tak, że partnerzy boją się wzajemnej złości i na przykład budują relacje, w których tej złości nie wyrażają. Zwykle dotyczy to kobiet: nie wyrażają złości, ale usiłują sobie zasłużyć na uznanie, lub zamieniają ją na poczucie krzywdy, dużo łatwiejsze do wyrażenia w sytuacjach społecznych. Prowadzi to do dramatów, bo mężczyźni nie cenią takich kobiet. Z kolei mężczyźni, bojąc się konfrontacji, przyjmują nadmierną postawę opiekuńczą. Za cenę akceptacji odpowiadają na każde zapotrzebowanie drugiej strony, nie stawiają granic, nie dbają o swoją niezależność. Nie mówią: Chcę z tobą być, ale ja się od ciebie różnię. Nie realizują pięknej zasady: Tyle miłości, ile wolności.

Mówi pan, że złość daje dużo siły, ale w naszej tradycji kulturowej istnieje bardzo silne połączenie złości z poczuciem winy. Ktoś krzyknie, powie coś dosadniej i od razu czuje się winny.

Wiele czynników ma na to wpływ, również tradycja chrześcijańska, która mówi, że wyrażanie złości jest grzeszne. Dla przykładu, przypowieść o Chrystusie, który wygania przekupniów ze świątyni, jest według mnie w nauczaniu Kościoła katolickiego przemilczana. A to jest przecież klasyczny przykład tego, jak wielki Człowiek korzysta ze swojej złości, gniewu. Mówi: Tak nie może być. Mam wrażenie, że przez całe wieki w tradycji chrześcijańskiej Chrystus jest przedstawiany jako idealny człowiek, opiekun, który kocha, poświęca się, jest łagodny i spokojny. Rzadko albo prawie wcale nie patrzymy na Niego jak na człowieka, który potrafił się gniewać i złościć. Przecież kiedy broni cudzołożnicy, to mówi: Kto jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamień – czyli się konfrontuje z oskarżycielami, korzysta ze swojej złości, ze swojego gniewu, swojego niezadowolenia. I o tym w Kościele mało się rozmawia. Wyrażanie złości zostało w Kościele katolickim obwarowane silnym poczuciem winy – stało się grzeszne.

A przecież można się tak złościć, żeby ludzie potrafili w tym przekazie odczytać ważne dla nich komunikaty i niekoniecznie czuli się jedynie skrzywdzeni i napiętnowani.

Łączenie złości z poczuciem winy to również pewna tradycja wychowawcza, według której starsi ferują wyroki i mówią dzieciom, że dopóki nie dorosną, nie mają prawa wyrażać swojego zdania. Jakie to ma konsekwencje? Że jedyny obszar, w którym dzieci są naszymi partnerami, przestaje być obszarem, na którym możemy wchodzić z dziećmi w ten partnerski związek. Kiedy dziecko się złości, to większość rodziców reaguje oburzeniem: Jak śmiesz, gówniarzu, tak do mnie mówić! Małe dziecko nie jest dla rodzica partnerem w żadnej innej relacji: rodzic wie lepiej, co jest ważne, jak i do czego zmierzać, jakie wartości są istotne itd. Tylko moja złość i złość dziecka (oczywiście razem z innymi uczuciami) jest doświadczeniem partnerskim. Tu nie potrzeba żadnej rutyny: po prostu czujemy złość. I zamiast spotkać się na poziomie uczuć, znów chcemy być autorytetem, uniemożliwiając w ten sposób dziecku wyrażenie różnych emocjonalnych stanów i potrzeb.

A czy dokonałby pan jakiegoś podziału na złość i gniew? Bo to chyba dwa różne uczucia.

Gniew czujemy wtedy, kiedy dzieje się coś nie tak, jak powinno być, gdy przekroczone lub zanegowane zostały pewne wartości, które są ważne dla jakości życia. I tu jeszcze raz przywołam obraz Chrystusa wyrzucającego przekupniów ze świątyni. Istnieje też taka złość, która wynika z naszych frustracji. Mojemu sąsiadowi się lepiej wiedzie niż mnie, dlatego rzucam mu kłody pod nogi. Jest to złość związana z zawiścią, zazdrością i to jest złość, która nie karmi, lecz niszczy. Powoduje, że nie doświadczam swojej siły.

Jest też złość, która wynika z tego, że jestem niedobrze traktowany, że moje granice są naruszane, i ta złość może być twórcza. Można ją przekuć w jakąś zmieniającą istniejącą sytuację energię. Złość można wyrażać na dwa sposoby: wprost – kiedy mówię o swojej złości, albo przez tak zwaną bierną agresję. Żona prosi męża, żeby pozmywał naczynia. Jego to złości, ale nie mówi jej o tym. Zaczyna zmywać i talerz mu wypada z ręki. Wtedy ona sama bierze się za mycie naczyń. Na taką złość bardzo trudno jest zareagować, ponieważ kryje się pod pozorem nieporadności czy bezradności.

Wróćmy jeszcze na chwilę do problemu z uświadomieniem sobie złości. Z innymi uczuciami jest chyba łatwiej: gdy jestem radosny, to czuję w ciele siłę, jakbym chciał wyjść z siebie; smutek wewnętrznie mnie dołuje i przygniata, a jak rozpoznać w sobie złość?

Często są to objawy somatyczne: powtarzające się bóle głowy, kołatania serca, tak zwana psychosomatyka, która mówi, że wewnątrz siebie przeżywamy jakieś konflikty, które nie mogą być wyrażone, w związku z czym ta energia zamienia się na objaw w ciele. Niektórzy ludzie w sytuacjach konfliktowych nagle tracą energię, wręcz zasypiają, żeby nic nie czuć. Oznacza to, że przeżywają jakieś silne uczucie, ale nie pozwalają sobie na wyrażenie go, bo przecież nie jest naturalne, żebym zasnął, kiedy ktoś mnie atakuje. Często złość ukrywa się pod płaszczykiem rozdrażnienia, niepewności. Bardzo często pod poczuciem krzywdy. Dużo łatwiej w naszym świecie mówić, że jestem skrzywdzony, niż że jestem zły.

Czasami reagujemy złością nieadekwatną do sytuacji. Ktoś zwraca uwagę na jakiś drobiazg, a ktoś inny reaguje na to agresją. Dwie strony czują wtedy, że jest w tej złości jakaś nieproporcjonalność.

Myślę, że mówimy o sytuacji, w której ktoś ma kłopot z wyrażaniem złości, więc dużo się w nim jej gromadzi i następuje efekt uwolnienia: kropla przelała kielich. Wtedy za byle co wylewa się na czyjąś głowę wiadro pomyj. Są też osoby, które w diagnostyce psychologicznej nazywamy narcyzami. Często nawet delikatne zachowanie, które jakoś narusza obraz osoby narcystycznej, powoduje nieadekwatny wybuch złości. Ma on ochronić tę osobę przed groźnym dla niej dysonansem między realnym a idealnym obrazem siebie. Ma stanowić barierę przed informacjami, które mogą naruszyć równowagę między tymi obrazami. To także komunikat: uważaj, jeżeli będziesz próbował mnie krytykować, to możesz się spotkać z tym, że cię zniszczę. Można z tego wnioskować, jak kruchy jest pozytywny obraz siebie narcystycznych osób.

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

TAGI| UCZUCIA, ZŁOŚĆ

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...