Blisko dzieci świętych i pogubionych

Niedziela 50/2014 Niedziela 50/2014

Bóg istnieje. Dlaczego pozwala na cierpienie niewinnych? Jest wszechmocny, ale dlaczego nie usunie zła? Nie, to nie są pytania ateistów. To „najbardziej nagląca niewiadoma” ludzkiego serca. Tajemnica, w którą zanurza się człowiek chcący świadomie mówić Bogu: „Ojcze”. Odwiecznym Synem Boga jest Jezus, posłany do ludzi, z nieba na ziemię. Syn Boży pokazał oblicze Boga Ojca.

 

– Ale trudno – wierząc we wszechmoc Boga – nie pytać, dlaczego np. umierają dzieci. Zło się dzieje, doświadczamy go. I pragnęlibyśmy, aby Bóg nas przed nim obronił.

– Wyobraźmy sobie młode małżeństwo mieszkające z trzyletnim synkiem w pięknym domu. Małżonkowie idą na spacer, zostawiają śpiącego chłopczyka na pierwszym piętrze budynku. Gdy wychodzą, ojciec podpala dom, mówiąc: „Wystawimy nasze dziecko na próbę. Zobaczymy, czy poradzi sobie z płomieniami ognia!”. Za tak absurdalnym wyobrażeniem kryje się obraz Boga, który zsyła na nas cierpienia, aby nas wypróbować! Oczywiście, nikt logicznie myślący i znający naukę Jezusa nie zgodzi się na taki obraz Boga. Próby, które nas spotykają, nie są zsyłane przez Boga, ale są naturalnymi wydarzeniami w świecie, który leży w mocy Złego. Borykamy się z naturalnymi konsekwencjami grzechu pierwszych rodziców, konsekwencjami, które niekiedy Biblia nazywa „karą Bożą”, innym zaś razem „próbą”, na którą wystawia nas Bóg. Boża rola jest tu tylko taka, że są one zapowiedziane przez Stwórcę już w raju. Bóg wyraźnie mówi, że grzech sprowadzi na świat zło, i dokładnie tak się dzieje. To zło nazywane bywa karą lub próbą, ale nie oznacza to, że Bóg świadomie, pozytywnym aktem woli, zsyła na nas cierpienia.

– Nie zsyła na nas zła. Ale czy w swej wszechmocy nie może nas ochronić przed napaścią Złego?

– Idźmy dalej w naszym absurdalnym obrazie. Wyobraźmy sobie, że to nie ojciec podpala dom ze śpiącym dzieckiem, ale czyni to złodziej, który wcześniej okradł mieszkanie, a potem podłożył ogień. A wszystko to dzieje się na oczach ojca dziecka, który z dala biernie obserwuje czyny rabusia. Taka bierna postawa ojca mogłaby być nazwana „dopuszczaniem” zła. Ale czy przystaje ona do biblijnego obrazu Boga? Absolutnie nie! Bóg nie jest kimś, kto bezczynnie przygląda się cierpieniu swoich dzieci. Nie jest też kimś, kto „ręcznie” steruje każdą sytuacją na świecie. Kochający ojciec nie pozwoli krzywdzić swego dziecka i zaatakuje rabusia.

– Jednak tu kończy się analogia?

– Tak. Bóg nie atakuje rabusia, bo musiałby mu odebrać wolność, a to oznaczałoby, że go nie kocha. Doskonała miłość – a taką jest Bóg – daje absolutną wolność osobie, którą kocha. Wolność aż do możliwości odrzucenia tej miłości. Bóg kocha i dziecko w płonącym domu, i podpalacza... I dlatego „uruchomił” swój zbawczy plan, szanując wolność każdego. Jego plan zbawienia ma charakter powszechny i globalny. Syn Boży stał się człowiekiem, umarł, zmartwychwstał i powrócił do Ojca, otwierając tym samym drogę zbawienia wszystkim, którzy w Niego uwierzą. Bóg nie tyle chce za wszelką cenę ochronić nas od każdego najmniejszego cierpienia w życiu doczesnym, ile zależy Mu na ostatecznym wyzwoleniu ze wszystkich cierpień.

– Czy nasze cierpienie ma zatem dla Boga Ojca jakąkolwiek wartość? Czy ono wpisuje się w to ostateczne wyzwolenie? Mamy współudział?

– Hemingway pisał kiedyś: „Życie łamie każdego, a potem niektórzy są jeszcze silniejsi w miejscu złamania”. Miał rację, gdy pisał – „niektórzy”. Bo nie wszyscy. Nawet on sam silniejszy nie był, zwłaszcza tego ranka, gdy wypłynął na jezioro ze strzelbą w łódce. Są tacy, których cierpienie złamało, oddaliło od Boga, pogrążyło w rozpaczy i zgorzknieniu. Jednak św. Paweł odkrył piękną prawdę: „...Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra” (Rz 8, 28). We wszystkim, a więc również w cierpieniu. Może z choroby wyprowadzić dobro. Może je wyprowadzić z grzechu. Gdy grzesznik nawraca się, zbliża się do Boga, uświadamia sobie, jak bardzo zranił siebie i innych – to czasem z zapałem powraca na drogę świętości. Bóg może wyprowadzić dobro także ze śmierci. Czy z miłości, która zaprowadziła Chrystusa na krzyż, nie wypłynęło największe dobro?

– Wielu świętych Kościoła, np. Ojciec Pio, nie tylko przyjmowało z wdzięcznością cierpienia, które zdarzały się w ich życiu, ale szczerze ich pragnęło. W jednym z listów Ojciec Pio pisał tak: „Nie kocham cierpienia samego w sobie; proszę o nie Boga, pragnę go z powodu owoców, które mi daje. Ono bowiem oddaje chwałę Bogu, ocala bliźnich na tym wygnaniu, uwalnia dusze z ognia czyśćcowego, i czegóż więcej mogę chcieć?”.

Skoro Bóg Ojciec jest miłością i nie chce dla nas, jako swoich dzieci, żadnego zła, to w jakim sensie „cierpienie oddaje Mu chwałę”?

– Odwróćmy logikę tego pytania. Czy Bóg chciał grzechu pierwszych rodziców? Oczywiście, nie. Byłoby to absurdem. Skoro Bóg nie chciał grzechu, to czy chciał jego konsekwencji? Oczywiście, nie! To Bóg jest konsekwentny. Skoro nie chce grzechu, to nie chce również skutków grzechu. Jednak wbrew woli Boga człowiek zgrzeszył i pojawiły się skutki tej fatalnej decyzji. Jednym z nich, powtórzmy to, jest cierpienie. Bóg nie chce cierpienia, ale skoro ono już się pojawia, to może obrócić je ku dobru. Wielu świętych zdawało sobie z tego sprawę. Jak Ojciec Pio, który nie kocha cierpienia samego w sobie, bo takie nie ma sensu. Ale cierpienie w bliskości Boga, choć niechciane przez Niego, może posłużyć człowiekowi ku dobremu. I dlatego, paradoksalnie, było chciane przez niektórych mistyków.Więź świętych z Bogiem nieczęsto poddaje się ludzkim opisom, dotykamy tu tajemnicy.

– Dotknijmy zatem jeszcze jednej: W jaki sposób w doskonałym ojcostwie Boga łączą się sprawiedliwość i miłosierdzie?

– Te dwa przymioty Boga zdają się być w relacji sprzeczności. Tak bywa czasem w ludzkim życiu. Inaczej jest w szaleńczych planach miłości Boga. Bóg jest absolutnie sprawiedliwy i absolutnie miłosierny. Kara wyznaczona za złamanie Bożego zakazu spożywania z drzewa poznania dobra i zła była jasno określona: „...gdy z niego spożyjesz, niechybnie umrzesz” (Rdz 2, 17). Bóg jest absolutnie sprawiedliwy, bo kara musi zostać poniesiona. Co więcej, nie może być złagodzona. Bóg jest absolutnie miłosierny, bo już w Edenie obiecuje nam wybawienie, a sprawiedliwą karę przyjmuje na siebie, w Osobie swego Syna.

– Co możemy zrobić, aby nosić w sobie właściwy obraz Boga Ojca?

– Przestać się bronić przed Jego miłością, bo ona w niczym nam nie zagraża, nie musimy się przed nią zasłaniać. Duchowy parasol trzeba otwierać nad głową tylko przed zakusami Złego. Bóg jest Ojcem prawdziwym i to ojcostwo jest doskonałe, również w tym, że Bóg cierpi, gdy jest nam ciężko. Oddając za nas życie, w Jezusie, nie mógł pomóc nam bardziej i pełniej. Uczynił to, co robią rodzice: oddał życie za swoje dzieci. Wszystkie – te święte, kochające Go, i te pogubione, które wciąż szukają drogi do domu.

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

TAGI| BÓG OJCIEC

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...