O zamykaniu furtek przeszłości

Niedziela 19/2015 Niedziela 19/2015

Na temat uzdrowień międzypokoleniowych na wzór św. Jana Pawła II i kard. Stefana Wyszyńskiego oraz tzw. spowiedzi furtkowej z bp. Andrzejem Siemieniewskim rozmawia Jolanta Marszałek

 

– W niektórych przypadkach zranienia są starsze od osób, które doświadczają tego cierpienia. Coś złego zdarzyło się w naszej rodzinie, nie uświadamiamy sobie co, ale nas to prześladuje. Jak można temu zaradzić?

– Myślę , że możemy wypowiedzieć to o wiele ostrzej: takie zranienia nie są udziałem tylko niektórych osób. To jest powszechne doświadczenie ludzkości, doświadczenie dotykające każdego z nas. Św. Piotr powiedział wprost, że to dotyczy nas wszystkich. „Bóg wykupił nas z odziedziczonego po przodkach złego postępowania” (por. 1 P 1, 8). To, że w rodzinie kilka lub kilkanaście pokoleń temu miały miejsce złe rzeczy, jest powszechnym udziałem ludzkości. Zdarzają się zabójstwa, wojny, aborcje, bałwochwalstwo... i Bóg nas z tego wszystkiego wykupił.

Mamy się troszczyć o wyjście z naszych grzechów, a nie lękać się o to, czy nasi przodkowie byli grzeszni. Na pewno byli, ale lęki o słabą kondycję minionych pokoleń naszych przodków świadczą o naszej słabej wierze chrześcijańskiej, o tym, że nie przyjęliśmy Ewangelii. Trzeba nam przyjąć Dobrą Nowinę o zbawieniu, którą głosili apostołowie – św. Piotr i św. Paweł: „Wszyscy zgrzeszyli i są pozbawieni chwały Bożej”

(Rz 3, 23). A zbawieni jesteśmy nie mocą naszych zasług, lecz przez wiarę i mocą krwi Chrystusa (por. Rz 3, 24-25).

– Jak możemy odseparować się od głęboko zakorzenionych wzorców nieznanego pochodzenia, w których czujemy się jak w pułapce?

– Dzisiaj odwiedziłem salkę grupy Anonimowych Alkoholików (AA) w jednej z wrocławskich parafii. Na cotygodniowe spotkania przychodzą tam ludzie, którzy właśnie mają ten problem – jak się odseparować od prześladującego ich zła. Gdybyśmy ich zapytali o historię nałogu w ich rodzinie, połowa z nich powiedziałaby: w naszym domu panowały pod tym względem złe doświadczenia i tradycje. W tym sensie wielu z nich niesie złe dziedzictwo pokoleniowe. I co z tym wszystkim zrobili członkowie grupy AA? Zaczęli żyć metodą 12 kroków: dokonali obrachunku ze swoją przeszłością, uznali, że to są ich własne winy, ich błędy. Uznali, że tylko Siła Wyższa (Pan Bóg) może ich z tego wyzwolić. Przeprosili swoich najbliższych, wynagrodzili za krzywdy i razem ze wspólnotą idą teraz naprzód. To wydaje mi się stuprocentowo chrześcijańską odpowiedzią na pytanie o to, jak reagować na złe dziedzictwo w swojej rodzinie. Takie grupy są w wielu parafiach i czekają na ludzi, którzy po chrześcijańsku chcą zareagować na problem usidlenia przez nałogi i uporczywe grzechy.

– Podam taki przykład: W pewnej rodzinie od jednego z braci zaraz po ślubie odchodzi żona. Mąż siostry po dwóch latach małżeństwa umiera i osieroca dwoje dzieci. Jej drugi mąż – kilka lat od niej młodszy – umiera po pół roku wspólnego życia. Drugi brat przeżywa nagłą śmierć żony. Czy ta rodzina nie powinna szukać uzdrowienia? Czy ktoś nie rzucił na nich przekleństwa?

– Odpowiem też przykładem. 21-letni chłopak, który właśnie zdał maturę i zaczął studia. Dopiero co zmarł jego ojciec, jeszcze wcześniej nagle zmarł jego starszy brat. Była jeszcze starsza siostra i też przedwcześnie zmarła, tuż po narodzeniu. A kiedy ten chłopak miał 9 lat, zmarła jego matka; dowiedział się o tym, gdy wracał ze szkoły... Wszyscy jego najbliżsi poumierali za szybko. Zanim ten chłopak zdążył skończyć naukę, miał za sobą serię gwałtownych śmierci w swojej rodzinie.

Idźmy dalej: nie mógł po tym wszystkim nawet kontynuować swoich studiów: jego uniwersytet zamknięto, a on sam musiał wskutek tego pójść do fizycznej pracy. Czy ten chłopak jest przeklęty? Czy ktoś rzucił na niego klątwę?

To są fakty z historii życia Karola Wojtyły. Człowieka, który stał się darem niebios dla milionów ludzi na świecie. Ten przykład pokazuje poważne luki w rozumowaniu, jakoby nieszczęścia, choroby czy śmierć miały być przesłanką do wnioskowania o przekleństwie. Karol Wojtyła z taką przeszłością dzieciństwa i wczesnej młodości stał się źródłem błogosławieństwa dla niezliczonych rzesz wiernych. Uczmy siebie samych i innych, jak radzić sobie z dziedzictwem zła choroby, cierpienia i śmierci w najbliższej rodzinie. Jak w ten sposób zamknąć furtki złej przeszłości i jak stać się błogosławieństwem dla innych. Moja osobista historia i historia mojej rodziny to też jedna z części wyposażenia na całe życie, to jeden z ważnych składników mojego dziedzictwa. Karol Wojtyła to trudne i bolesne dziedzictwo ofiarował Matce Bożej: „Totus Tuus”. A w zamian otrzymał dar: „Przez ciebie będą otrzymywały błogosławieństwo ludy całej ziemi” (por. Rdz 12, 3). Na przykładzie życia świętego Papieża widzimy, na czym polega chrześcijańskie podejście do doświadczeń chorób i śmierci w najbliższej rodzinie.

Dlaczego więc mielibyśmy bać się, że ktoś rzuci na nas urok? Bać się czarów? Z dzieciństwa zapamiętałem pytanie z rachunku sumienia: „Czy nie wierzyłem w zabobony...”.

– Czy jest coś takiego, jak uzdrowienie międzypokoleniowe?

– Tak często spotykane dziś pojęcie i praktyka uzdrowienia międzypokoleniowego to rzeczy zupełnie nowe w chrześcijaństwie. Nikt tego nie praktykował jeszcze 50 lat temu. Nie praktykowali tego ani św. Piotr, ani św. Paweł, ani św. Franciszek, ani nawet św. Jan Paweł II.

Jeśli w Kościele pojawiają się nowe nurty duchowe, to wypada podjąć ich rozeznanie oraz przeprowadzić debatę. To, że coś jest nowe, nie oznacza od razu, że jest to złe, ale na pewno trzeba rozeznawać i badać. „Wszystko badajcie, a co szlachetne – zachowujcie!” (1 Tes 5, 21) – mówi apostoł Paweł. Modlitwę o uzdrowienie międzypokoleniowe też trzeba badać i zachować z niej to, co dobre.

Po pierwsze, dobrze jest, że z wdzięcznością myślimy o minionych pokoleniach, o naszych przodkach. Trzeba o nich myśleć i za nich się modlić. Czynimy to w wypominkach, w Mszach św. – jest to wyraz naszej troski o tych, którzy odeszli.

Po drugie, czasem widzimy, że w naszych rodzinach, a może w całym narodzie, są jakieś zakorzenione wady. O tym też trzeba myśleć i trzeba nad tym pracować. Tak jak staramy się o poprawę swojego osobistego charakteru, tak samo mamy pracować nad poprawą swojego rodzinnego i społecznego środowiska, aby wyrugować pewne niechlubne cechy. Taką drogę obrał kard. Stefan Wyszyński, kiedy ogłosił Jasnogórskie Śluby Narodu. To przecież była walka z wadami narodowymi. Wymieniliśmy mocne punkty modlitwy o uzdrowienie międzypokoleniowe: na wzór św. Jana Pawła II i kard. Stefana Wyszyńskiego zamykamy furtki do powracających grzechów przez rozeznanie wad narodowych, przez uświadomienie sobie naszych środowiskowych obciążeń i systematyczną walkę z tymi zagrożeniami przez pracę nad swoim charakterem.

Ale są też słabe punkty popularnej dziś teorii o uzdrowieniu międzypokoleniowym. Jakie? Kiedy ktoś próbuje doszukać się w grzechach przodków furtek, przez które demon miałby zamieszkać w jego rodzinie i w tej rodzinie przenosić się z pokolenia na pokolenie. Kiedy ktoś jest przekonany, że demon miałby buszować czy grasować po życiu kolejnych pokoleń, dopóki takiej furtki nie zamknie się w tzw. spowiedzi furtkowej. To jest nowość, i do tego niezgodna z tradycją Kościoła, z dotychczasową historią lektury Pisma Świętego w Kościele. Owszem, prorok Ezechiel mówi, że za jego czasów powtarza się w Izraelu przysłowie: „Ojcowie jedli zielone winogrona, a synom zęby ścierpły” (Ez 18, 2). A na to Pan Bóg odpowiada: „Nie będziecie więcej powtarzali tej przypowieści w Izraelu” (por. Ez 18, 3).

Podsumowując: modlitwa o uzdrowienie międzypokoleniowe w sensie walki z wadami narodowymi zgodnie z wezwaniem kard. Wyszyńskiego jest czymś jak najbardziej pożytecznym. Gdyby jednak miała się zmienić, jak stało się to ostatnio, w badanie rodzinnej przeszłości, aby robić rachunek sumienia naszym przodkom, wtedy byłaby taką nowością, której lepiej się wystrzegać.

Zauważmy dodatkowo: badanie grzechów naszych przodków, które miałyby powodować moje dzisiejsze kłopoty duchowe, zawsze będzie nieskuteczne. Dlaczego? A to dlatego, że możemy zrobić swój własny rachunek sumienia, ale jak możemy zrobić rachunek sumienia prapradziadkowi? Nie znamy przecież prapradziadka, nie wiemy, czy kogoś skrzywdził, czy nie doprowadził do utraty dziecka nienarodzonego. Nie tylko tego nie wiemy, ale w dodatku nigdy nie będziemy tego wiedzieć. Ta metoda jest więc w punkcie wyjścia całkowicie nieskuteczna, gdyż jest niemożliwa do praktycznego wprowadzenia w życie.

– Wiele osób praktykowało tzw. spowiedź furtkową. Gdy Episkopat zakazał takich praktyk, niektórzy ludzie są zdezorientowani. Pytają: co teraz – ekskomunika?

– Spowiedź furtkowa jest nowością, którą wprowadzono w ostatnich latach w wielu środowiskach. W odniesieniu do tych, którzy ją praktykowali – chodzi zarówno o penitentów, jak i o spowiedników – nie ma mowy w komunikacie Episkopatu o żadnych karach. Biskupi zwrócili po prostu uwagę, że praktyka, którą wprowadzono, nie jest dobra i należy jej zaprzestać. Nie ma w tym nic dramatycznego ani zaskakującego. Jest to zwykła korekta duszpasterska, jakich wiele już było i wiele jeszcze będzie w przyszłości. Często w historii Kościoła proponowano rozmaite nowości, które potem wymagały sprostowania i oczyszczenia. Tak działa Kościół od czasów Apostołów: „Wszystko badajcie”, ale tylko niektóre rzeczy „zachowujcie!” (por. 1 Tes 5, 21).

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...