Kłopoty z prokuraturą

Niedziela 28/2015 Niedziela 28/2015

O mechanizmach niemocy wymiaru sprawiedliwości ze Stanisławem Piotrowiczem rozmawia Wiesława Lewandowska

 

– A to wywołało wielką burzę w środowisku prawniczym.

– Zupełnie niesłusznie. Na początku sędziowie byli oburzeni, że ktoś próbuje na nich wywierać presję, ale z czasem przekonali się, że takie rozwiązania są sensowne. Wytyczne m.in. określały, jakich kar mają się domagać prokuratorzy i w jakich sytuacjach mają zaskarżać niesłuszne wyroki sądowe. W szczególności chodziło o najbardziej brutalne przestępstwa przeciwko życiu i zdrowiu, dla których sprawców nie powinno być pobłażania. Prokurator miał realizować wytyczne, ale gdyby uznał, że w konkretnej sprawie są istotne powody, by od nich odstąpić, to winien to uzasadnić na piśmie.

– Jak w praktyce wpływało to na funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości?

– Przez właściwe wnioskowanie kar, przez właściwe zaskarżanie nazbyt liberalnych wyroków kształtowano nowe orzecznictwo sądowe. Polityka karna uległa zmianie na lepsze po zastosowaniu tych prostych instrumentów prawnych. I nie było tu żadnego pociągania za sznurki pod stołem, lecz jawny dokument Prokuratora Generalnego, który nie ograniczał w niczym niezawisłości sędziowskiej, a prokuratorzy mogli mieć konkretny wpływ na kształt wyroków.

– W 2010 r., w imię apolityczności i niezależności prokuratury, rozdzielono urząd Prokuratora Generalnego i Ministra Sprawiedliwości. Prokuratorzy rzeczywiście czuli się politycznie zniewoleni?

– To jest zawsze sprawa osobista. Mimo że prokuratura jest zbudowana na zasadzie hierarchicznego podporządkowania i jednoosobowego kierownictwa, to zawsze przecież byli w niej ludzie o różnych poglądach i różnej wrażliwości. O ile w okresie PRL prokurator dostawał polecenia od przełożonych i miał obowiązek je bezwarunkowo wykonywać, to po 1989 r. mógł żądać wydania polecenia na piśmie. To dawało poczucie niezależnego działania.

– Jak można dziś podsumować skutki decyzji politycznej o uniezależnieniu prokuratury od wpływów rządu?

– Bilans jest niekorzystny. Doprowadzono do wyjątkowo dziwnej sytuacji – oto powstała Prokuratura Generalna jako nikomu niepodlegający, niezakotwiczony w konstytucji ważny urząd państwowy. Wszystkie inne ważne urzędy – np. Krajowa Rada Sądownictwa, IPN, Trybunał Konstytucyjny, Sąd Najwyższy, Rzecznik Praw Obywatelskich, Rzecznik Praw Dziecka – co roku zdają parlamentowi relacje ze swej działalności. Natomiast Prokurator Generalny takiej relacji parlamentowi nie składa.

– Składa jednak sprawozdanie przed Premierem, który może je przyjąć lub odrzucić. Premier Kopacz już właśnie zapowiedziała, że nie przyjmie sprawozdania prokuratora Seremeta. O co tu chodzi?

– Pani Premier stwierdziła to, nie czekając na opinię Ministra Sprawiedliwości, od której dotychczas premier uzależniał swoje stanowisko, najprawdopodobniej sama też nie zapoznała się z tym sprawozdaniem. Co roku premier zwlekał z zapoznaniem się ze sprawozdaniem do jesieni, by trzymać Prokuratora Generalnego w niepewności. Wydaje się, że było to instrumentem nacisku na prokuratora. Trzeba więc postawić pytanie, czy rzeczywiście mamy do czynienia z niezależną prokuraturą. Moim zdaniem, zabiegu uniezależnienia prokuratury dokonano po to, żeby nie ponosić odpowiedzialności za jej funkcjonowanie. Ilekroć pojawiało się niezadowolenie społeczne z działania wymiaru sprawiedliwości, rządzący zawsze mogli tłumaczyć: wszystkiemu winna prokuratura, która jest przecież niezależna, a my umywamy ręce. Tak było choćby w sprawie badania przyczyn katastrofy smoleńskiej oraz w sprawach wszystkich wielkich afer.

– A w istocie niezależność prokuratury jest iluzją?

– Tak. Mamy tu nawet do czynienia ze znacznie groźniejszą odmianą uzależnienia od rządzących, bo niejawną, pokątną... Dowiadujemy się przy rozmaitych okazjach o nieformalnych naciskach na prokuraturę. Jeżeli nie ma dowodów wprost, to wynikają one z kontekstu. Prokurator Generalny był wielokrotnie wzywany do premiera. Można sobie wyobrazić, jak wyglądały rozmowy prokuratora Seremeta z premierem Tuskiem w sprawie kompromitujących jego rząd tajnych nagrań, opublikowanych przez tygodnik „Wprost”, skoro po tych rozmowach mieliśmy do czynienia z niespotykaną nigdy wcześniej aktywnością prokuratury. Zazwyczaj prokuratorzy nie biorą udziału w przeszukaniach, tymczasem aby wykonać tę właśnie czynność w redakcji „Wprost”, pojawiło się aż czterech przedstawicieli prokuratury! Widać Prokurator Generalny bardzo wziął sobie do serca rozmowę z Premierem!

– I w imię praworządności zademonstrował siłę wymiaru sprawiedliwości?

– Możemy sobie tak żartować, ale sytuacja jest poważna. Wymiar sprawiedliwości jest nieobecny tam, gdzie powinien być obecny. Zastanówmy się tylko, ile instytucji nie podjęło w porę działań przy okazji afery Amber Gold; prokuratura nie wszczęła śledztwa nawet mimo interwencji Komisji Nadzoru Finansowego. Żadnych działań nie podjęły też ani odpowiedzialne za bezpieczeństwo służby specjalne, ani urzędy skarbowe itd., itp. To nie jest normalna sytuacja, żeby ważne instytucje państwa same z siebie nie podejmowały obowiązkowych działań rutynowych! Może ktoś bardzo zabiegał o to, aby to śledztwo nie było prowadzone.

– Przez cały czas zapewniano, że w Polsce nie ma korupcji, nie ma przestępczości zorganizowanej. I chyba naprawdę nikt się tym nie przejmował...

– Osobiście pamiętam dwie takie sprawy korupcyjne z lat 90. – próbę przekupstwa policjanta drogowego oraz próbę przekupstwa strażnika granicznego... A przecież wszyscy wtedy domyślaliśmy się, jak wielkie nadużycia prywatyzacyjne dzieją się pod hasłem transformacji ustrojowej. PiS, idąc do władzy w 2005 r., miał świadomość istnienia szalejącej w państwie korupcji i – chyba jako jedyne środowisko polityczne – nie lekceważył tego zjawiska; uznał, że jest to rak toczący gospodarkę, choroba uniemożliwiająca rozwój kraju. Walka z korupcją to nie był tylko wymysł PiS, ale także wymagania Unii Europejskiej. Uznaliśmy, że skuteczna walka z korupcją to nie tylko pociąganie przestępców do odpowiedzialności, ale też – przede wszystkim – prewencja. Dlatego w latach 2005-07 państwo pokazało wielką determinację w likwidowaniu tego zjawiska i dzięki temu zostało ono w znacznym stopniu okiełznane.

– Zapanował paniczny strach przed PiS-owskimi służbami!

– Nie widzę w tym nic zdrożnego, że zaczęto się bać przyjmowania i wręczania łapówek.

– Skąd bierze się dzisiejsza bezkarność wielkich afer i aferzystów?

– Śmiem twierdzić, że z odgórnego przyzwolenia na takie, a nie inne funkcjonowanie mechanizmów wymiaru sprawiedliwości. A w praktyce – stąd, że prokuratura wciąż napotyka potężne rafy, z powodu których nie jest w stanie dokończyć poszczególnych śledztw w odpowiednim terminie, w związku z czym wiele wątków ulega przedawnieniu.

Stanisław Piotrowicz   Sławomir Kaczorek / CC-SA 3.0 Stanisław Piotrowicz

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...