Obywatele drugiej kategorii

Niedziela 35/2015 Niedziela 35/2015

O pilnej potrzebie zadośćuczynienia walczącym o niepodległość Polski z Tadeuszem Stańskim rozmawia Wiesława Lewandowska

 

WIESŁAWA LEWANDOWSKA: – Życie walczących o niepodległość Polski – o ile nie stracili go w tej walce – nawet po zwycięstwie okazywało się niełatwe, pełne upokorzeń, wręcz tragiczne. Takie było w PRL dla żołnierzy AK i dla tych, którzy walczyli po zakończeniu II wojny światowej z okupacją sowiecką, nazywanych dziś Żołnierzami Wyklętymi. Niestety, również III RP nie wykazała się troską o tych, którzy ją wywalczyli; nie wszyscy mogli jednakowo skorzystać z dobrodziejstw wolnej Polski. Trudno to zrozumieć.

TADEUSZ STAŃSKI: – Nie tak trudno, jeśli się weźmie pod uwagę warunki i konsekwencje umowy okrągłostołowej z 1989 r., zawartej z komunistami przez tę część opozycji, która nazywając się opozycją solidarnościową, szybko odcięła się od solidarnościowych idei, a ludzie, dzięki którym wspomniane elity dostały władzę, przestali się liczyć. Tymczasem z biegiem lat zaczęły narastać ich problemy. Dziś okazuje się, że jedynie nasze środowisko – czyli szerokie kręgi Formacji Niepodległościowej – uznało za swój obowiązek troskę o tych, którzy angażowali się w działalność opozycyjną ponad ćwierć wieku temu, a którzy dziś – właśnie z powodu swego zaangażowania w walkę o niepodległość Polski – żyją w opłakanych warunkach, są obywatelami drugiej kategorii.

– Dlatego w 2013 r. powstała Fundacja Walczącym o Niepodległość, Wyklętych, Pokrzywdzonych, Internowanych, Więzionych? Dlaczego tak późno?

– Chyba dlatego, że polscy patrioci są zbyt dumni, by narzekać na los, na dziejową niesprawiedliwość. Dopiero teraz, gdy dawni bojownicy „Solidarności” – przede wszystkim ci niemal anonimowi, rozsiani po całej Polsce – osiągnęli wiek emerytalny bez godziwych świadczeń z powodu lat spędzonych w więzieniach czy ukrywania się i gdy są już schorowani oraz bezradni, w sposób drastyczny ukazuje się rozmiar zaniechań III RP, która nie wykazała dostatecznej troski o tych, bez których by nie zaistniała. To wielki wstyd. I bez przesady można powiedzieć, że rośnie nam w Polsce solidarnościowo-niepodległościowe „pokolenie trampkowe”. Tak w świętokrzyskim po wojnie mówiono o dzieciach żołnierzy AK, które przez okrągły rok musiały chodzić w trampkach...

– Czy fundacja oceniła już w jakiś sposób rozmiary tej obecnej niezasłużonej biedy ludzi zasłużonych?

– Zaczęliśmy od kwalifikacji osób skazanych w PRL-u na więzienie za działalność opozycyjną oraz osób internowanych (zarówno z „Solidarności”, jak i z KPN-u). Staramy się też ewidencjonować osoby zaangażowane w walkę niepodległościową, którym komunistyczne władze w różny sposób złamały życiowe kariery, np. biorąc „w kamasze” czy wysyłając na przymusową emigrację.

– A co z tymi, którzy oddali wiele na rzecz walki, a do dziś pozostają anonimowi?

– Chyba jako pierwsi zwracamy uwagę na to, że istnieje bardzo liczna grupa ludzi, którym mimo naprawdę poważnego zaangażowania w opozycję udało się uniknąć przyłapania na gorącym uczynku (dotyczy to zwłaszcza lat 80.), którzy nie mają dziś stosownego certyfikatu w IPN, chociaż niewątpliwie należą do pokrzywdzonych. Do tej kategorii dołączyliśmy też tych wszystkich, którzy ucierpieli z powodu udziału we wcześniejszych protestach, np. w 1976 r. w Radomiu, w 1956 w Poznaniu czy w 1970 i 1980 na Wybrzeżu. Nie sposób było, oczywiście, pominąć Żołnierzy Wyklętych, których rodziny cierpią do dziś z powodu ich bohaterskiej postawy. Chcemy pokazać ciągłość pokoleniową wszystkich, którzy walczyli o tę dzisiejszą niepodległość.

– Poprzez pokazanie bezmiaru niedocenionego poświęcenia? Przecież całkiem spora grupa peerelowskiej opozycji czerpie dziś profity pełnymi garściami...

– Na pewno nie są to ci, którym zależało na niepodległości Polski. O ile dla pokolenia Wyklętych walka o niepodległość była czymś naturalnym, o tyle potem komuna już tak usiłowała zmienić stan ducha, że udało jej się słowo „niepodległość” częściowo wykreślić nawet ze słownika większości opozycji. Zostało zastąpione bardzo wieloznacznym pojęciem „wolność”. Właściwie jedynie nasze środowisko od początku – czyli od lat 70., gdy powstała Konfederacja Polski Niepodległej – podnosiło problem niepodległości. Po jej odzyskaniu w 1989 r. bardzo szybko narzucono wolnościową narrację wywodzącą się z lewicowo-KOR-owskich kręgów; wkrótce zlikwidowano nawet przedwojenny Krzyż Niepodległości i zastąpiono go Krzyżem Wolności i Solidarności.

– Czy nie dlatego, że niepodległość stała się wreszcie faktem?

– Tyle że walczący o nią nie zostali ani docenieni, ani uhonorowani, a rządzący III RP jawnie zlekceważyli wagę patriotyzmu. W II RP marszałek Piłsudski pokazał, że patriotyzm jest wartością, którą pokolenia Polaków winny cenić i szanować, dlatego roztoczono opiekę nad powstańcami styczniowymi, a także nad wszystkimi, którzy walczyli w wojnie bolszewickiej. To właśnie na etosie walki o niepodległość zbudowano wtedy silny trend patriotyzmu, co zaowocowało w trudnym czasie II wojny światowej i niemieckiej okupacji.

– Tymczasem powtórnie niepodległa Polska, Pana zdaniem, postawiła raczej na erozję patriotyzmu?

– Niewątpliwie tak. Zaczęto mówić, zgodnie z narracją KOR-owską, że patriotyzm to sprawa przebrzmiała, ahistoryczna, a nawet dążono do tego, by stał się on rzeczą wstydliwą, przeszkodą na drodze ku nowoczesności. Mało tego, większość prześladowanych działaczy „Solidarności” jest zapomniana przez samą „Solidarność”! Związek nie ma nawet list internowanych, jakby odcięto się od tego, że ten 10-milionowy ruch spełniał także swoją wielką patriotyczną rolę. Wielki społeczny zryw dziwnie łatwo poszedł w zapomnienie!

– Fundacja ma ambicje załatać te wielkie dziury w pamięci narodowej?

– Poniekąd tak. Formacja Niepodległościowa już dawno uznała, że ma patriotyczny obowiązek kategorycznie działać w tej sprawie. Tuż przed Okrągłym Stołem – uznając, że to nienajlepsza droga do niepodległości – zawiązaliśmy Porozumienie Partii i Organizacji Niepodległościowych, które w 1989 r. w austriackim Ramsau spotkało się z polskim rządem na uchodźstwie, aby omówić kontynuację nurtu niepodległościowego i ciągłości państwa polskiego. Potem próbowaliśmy działać poprzez Konwent Świętej Katarzyny – tak do dzisiaj przez lewicę znienawidzony, ponieważ chciał budować nową rzeczywistość w oparciu o doktrynę społeczną Kościoła i naukę Jana Pawła II.

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...