Ufam oczom-przyjaciołom

Przewodnik Katolicki 37/2015 Przewodnik Katolicki 37/2015

Żegluje, podróżuje po świecie, gra na instrumentach i pisze pierwszą powieść. Ładna, radosna i zdecydowana. – Pogadamy, ale nie pytaj, dlaczego nie widzę. Czy to istotne?

 

Czucie świata

Dominika doskonale czuje ludzi, czuje przyrodę, czuje świat. Wie, czy autobus jest nowy, czy stary. Wie, czy mija wieżowiec, czy niski, klockowaty blok. Wie, które piekarnie rozpylają przed wejściem sztuczne aromaty i w którym mieście Polski jest najgorszy kebab – po zapachu. Wie to. A raczej czuje – całą sobą.

Dominika czuje też Boga. To dobre określenie, bo w Niego nie wierzy. Nie wierzy, że istnieje; wie, że On jest. – Na Boga otworzyła mnie bezczelność – wyznaje. – Skoro zabrałeś mi wzrok, to sobie ze mną poradź. Daj mi człowieka, który przeprowadzi mnie przez ulicę, powie, który autobus przyjechał. Poza tym mamy z Szefem gorącą linię. To i to trzeba załatwić, konkretnie. To bardzo żywa relacja, jak z moim tatą.

Odkryciem Dominiki były też rekolekcje oazowe pierwszego stopnia. – Ksiądz moderator podkreślał, że modlitwa ma być osadzona w życiu; gdy jest nam smutno, nie będziemy śpiewać radosnego Alleluja. Modlitwa ma być szczera, wtedy jest prawdziwa. Od zachwytu Bogiem i euforii przeszłam do zwyczajnego, szarego dnia. Jeden z animatorów powiedział: „Miłość to nie tylko głaskanie po głowie, ale i kopanie po tyłku”. Mnie się to spodobało. Po prostu. Nie wiem, czy to zrozumiałam, po prostu mi się spodobało – wspomina Dominika.

„Kopniak” z miłości

Bolesnego kopniaka Dominika dostała od przyjaciół. Dlatego mówi, że rozumie osoby, które zostały zranione w Kościele.

Zaufała grupie ludzi związanych z Kościołem. Miały być wspólne wakacje. Nie mogła być obecna na drugim spotkaniu organizacyjnym. Przez telefon usłyszała, że nie może pojechać, bo nie widzi. Chodziło o wyjazd w góry. – Przecież nie chodzę oczami – mówi Dominika. – Kiedyś trenowałam w klubie sportowym, potrafię pokonać od 25 do 40 km w górach z plecakiem. Życie jest zbyt krótkie, by ciągle coś komuś udowadniać i to tylko dlatego, że nie widzę – dodaje. W chwili słabości wygarnęła Bogu, co o tym wszystkim myślała: „Sorry, ale z ludźmi się tak nie postępuje. Co narobiłeś? Nie powinieneś na to pozwolić”. – Wiem, że to było niepoprawne teologicznie, ale powiedziałam Mu, co czułam. Po co miałam to ukrywać, skoro i tak wiedział, że miałam do Niego żal? – pyta retorycznie.

Drugie nieco bolesne doświadczenie było już w okresie, gdy mieszkała w Warszawie. – Znowu chodziło o to samo – niby się znaliśmy, ale nie poznaliśmy – opowiada dziewczyna. – Nie twierdzę, że jestem w stanie pojechać solo na narty czy grać w piłkę. Problem w tym, że dla mnie priorytetem jest człowiek, a to, co się wspólnie robi, schodzi na drugi plan. W tamtym czasie wyjechałam do Alicante. Była piata rano, piekarnie otwierają od ósmej. Musiałam przeczekać. Jedna dziewczyna zapytała mnie: „Where are your friends?” (Gdzie są twoi przyjaciele?). Zastanowiło mnie to. Postanowiłam zmienić perspektywę i w każdej napotkanej osobie, która mi pomaga, dostrzegać przyjaciela.

Wtedy, podczas pierwszego rejsu dla niewidzących, poznała ciekawe osoby. Nikt się z nią nie cackał. Tak jak zdrowi uczestnicy, ciągnęła za żagle. Żagle zajęły ją tak bardzo, że postanowiła zdać egzamin na sternika. Skomplikowana sprawa – najpierw teoria o budowie jachtu, rozpoznawaniu statków, prawie morskim, przyrządach nawigacyjnych, a potem praktyka: wprowadzanie statku do portu rufą i burtą, ocenianie odległości do puntu docelowego i ratowanie topielca.

„Czekam na męża”

Mężczyźni. Z tym trochę trudno, bo połączenie góralki z marynarzem-abstynentem to mieszanka wybuchowa. Plan optimum Dominiki to mąż i dzieci. – Ale z mężczyznami jest jak z ławkami w kościele. Które lepsze, to zajęte – żartuje. – A ci wolni zwykle są onieśmieleni w moim towarzystwie, bo mam trudny, dominujący charakter. Najodważniejsi to ci żonaci, ale takimi nie jestem zainteresowana. Choć nie wiem, czy nie zostanie mi tylko kawaler z odzysku. Ci zwykle wiedzą, czego chcą – śmieje się. Może zgłosi się jakiś po telewizyjnym talent show, w którym wystąpiła. Na tę okoliczność sama zaprojektowała i wybrała materiał do sukienki: nieskromnej, do ziemi, bez ramion. Szafirowej, bo to obok niebieskiego ulubiony kolor Dominiki – lotny, nieuchwytny, jak niebo albo brama do innej rzeczywistości. Włożyła 8,5-centrymetrowe obcasy i zaśpiewała.

Prawda i piękno

Dominika wyciska życie jak cytrynę. Tanie bilety lotnicze do Paryża? Kupuje i leci, przecież marzyła, by posłuchać organów w Notre Dame. Życie towarzyskie? Ma dobrych znajomych w wielu miastach świata, więc zawsze jest się u kogo zatrzymać. Praca zawodowa? Budzik to tylko jedno z wielu jej zajęć. Publikuje swoje artykuły, marzy o wydaniu książki. I często się dziwi, że ludzie, tak generalnie, są dobrzy. – Czy czuję się ograniczona? Chyba nie… – zastanawia się Dominika. – Może tylko wtedy, gdy zakładam konto internetowe i trzeba wpisać kod z obrazka. Albo gdy chcę opublikować na fejsie teledysk, ale mam wątpliwości, czy jest przyzwoity. Ale to są błogosławione sytuacje. Zwracam się wtedy do moich przyjaciół, tych prawdziwych. Ufam im, ufam moim oczom-przyjaciołom. Połowy z tego, co mam, nie osiągnęłabym, gdyby nie oni. Czasem trudno mi przyjąć ich pomoc, bo myślę, że to zbyt piękne, aby mogło być prawdziwe. Ale naprawdę jest. Przecież Pan Bóg przychodzi w prawdzie i pięknie.

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...