Naśladowcy św. Michała

Któż jak Bóg 1/2016 Któż jak Bóg 1/2016

Wiele się przez nasze łamy przewinęło przez te lata wizerunków św. Michała Archanioła. W wielu miejscach Polski i świata odnajdowali jego podobizny nasi autorzy. W „niesławnym” niegdyś Pałacu Mostowskich w Warszawie odnaleźć Michała się jednak nie spodziewałem. A jednak… Jest w Komendzie Stołecznej Policji taki gabinet, gdzie nieznanych mi wcześniej wizerunków Wodza Anielskich Zastępów znalazłem aż nadto.

 

Jak został ksiądz przyjęty w instytucji, która jeszcze niedawno była niesławną milicją, organem antykościelnego reżimu?

Rzeczywiście, po transformacji roku 89’ byli policjanci, którzy tkwili wciąż mentalnie w strukturach Milicji Obywatelskiej. Dziwili się co wśród nich robi kapłan. Ale ja zachowywałem odwagę i spokój wobec takich postaw. „Oswajałem tych funkcjonariuszy” małymi krokami – jak w „Małym Księciu”; wysłuchiwałem ich zwierzeń, w końcu zdobyłem ich zaufanie. Na początku niektórzy z przekąsem pytali mnie: „A co tu klecha robi?”; dziś, mijając się ze mną na korytarzu, funkcjonariusze pierwsi wołają: „Szczęść Boże”.

Co było wtedy dla księdza największym wyzwaniem?

Właśnie zbudować sobie ten autorytet. Bez tego żadnych sukcesów w posłudze nie będzie. A ja miałem w niej zadanie poważne – uformować na nowo dusze policjantów.

Jest dostępne w internecie archiwalne nagranie ze „Mszy pojednania”, w grudniu 89’ roku, w Gdańsku. Gdy policyjna delegacja wychodzi, aby złożyć kwiaty przed pomnikiem pomordowanych stoczniowców, zgromadzony przed kościołem tłum zaczyna skandować znamienne słowa: „Nareszcie z nami!”.

Policjanci też czuli, że to już dłużej nie może funkcjonować tak jak w mijającym systemie. I w nich też zachodziła realna przemiana – dostali nagle swobodę modlitwy, mogli w pełni oficjalnie chodzić do kościoła, chrzcić swoje dzieci. Zniknęło zniewolenie zewnętrzne w ich życiu, musieli jeszcze „jedynie” wyzwolić swoje wnętrze. Bo na początku bywało czasem tak, że niektórzy, mimo braku zakazu, wstydzili się na przykład do tego kościoła iść.

Jak w ogóle ksiądz trafił „na komendę”?

Zaczęło się od Mszy Świętej, którą w 1990 r. odprawiłem za funkcjonariuszy pomordowanych w Twerze przez NKWD – to była bodaj pierwsza w Warszawie oficjalna Msza Święta dla policjantów. Bardzo piękna uroczystość – z kompanią honorową, orkiestrą. Ja byłem wtedy proboszczem w Świętym Krzyżu na Krakowskim Przedmieściu. Po tej Mszy do ks. Prymasa poszła policyjna delegacja z prośbą o ustanowienie kapelana. Jako kandydata wskazali mnie.

I co miał ksiądz do zaoferowania funkcjonariuszom?

Zaraz po objęciu stanowiska ruszyłem z serią wykładów poświęconych etyce zawodowej. Opowiadałem policjantom o prymacie osoby, jakiego uczył nas Jan Paweł II. Bardzo im się te wykłady podobały, miałem pełne sale młodych chłopaków. Fajnie to wyglądało jak przychodzili całymi grupami i kładli swoją broń na ławkach. Myślę, że takie kapłańskie spojrzenie było dla nich bardzo odświeżające – to była jednak nieco inna optyka, niż ta wpajana przez przełożonych. Oczywiście, zajmowałem się też i zajmuję przygotowywaniem policjantów i ich rodzin do Sakramentów Świętych.

A ksiądz? Nauczył się czegoś od funkcjonariuszy?

Zrozumiałem co znaczy słowo „służba”. Zrozumiałem, że, jak wielokrotnie powtarzał Jan Paweł II, „Służyć znaczy królować”.

Ale czy Dekalog zawsze jest do pogodzenia z tą służbą policjanta? Czasem trzeba przecież wniknąć w środowisko przestępców albo któregoś z nich potraktować ostrzej…

Dekalog jest dla każdego człowieka. Nie można go „wyłączyć” dla danej grupy ludzi. Oczywiście, czasem trudno jest policjantowi zachować wewnętrzny spokój, gdy trafia np. na sprawcę brutalnego gwałtu. On też zadaje sobie pytania o sens tego zła, które spotkał.

To jak zdobył ksiądz zaufanie tych twardych, szorstkich czasem w obejściu facetów?

Przede wszystkim nie chciałem być wśród nich tylko urzędnikiem. Bo być urzędnikiem jest łatwo. Ja musiałem stać się ich powiernikiem. Z tego zresztą względu nie noszę munduru – aby funkcjonariusze wiedzieli, że jestem tu dla nich przede wszystkim jako kapłan. Bardzo znaczący jest zresztą sam tytuł „dusz-pasterz” – ten, który zajmuje się problemami dusz powierzonych mu w opiekę. Oczywiście, musiałem się w tej posłudze uczyć pokory, rady, umiejętności wysłuchania drugiego człowieka.

I z czym policjanci przychodzą do księdza?

Często proszą o spowiedź, ale tu o szczegółach mówić nie mogę. Wielu pyta o pochodzenie zła, z którym tak często przychodzi im się stykać. Pytają jak mają się mu przeciwstawiać.

Może postawa ich patrona, św. Michała, jest tu jakąś odpowiedzią?

Bardzo często odwołuję się w takich rozmowach do jego postaci. Dla tego rodzaju służby św. Michał to doskonały patron. [w tym miejscu ks. Józef podchodzi do służbowej szafy, po pierwsze dwa obrazki ze św. Michałem jakie tego dnia otrzymałem – red.] Ten obrazek z modlitwą otrzymuje ode mnie każdy świeżo upieczony policjant na ślubowaniu. Kończę zresztą tą modlitwą każde nasze spotkanie. A na tym jest modlitwa w intencji wszystkich dbających o ład społeczny. Ale zaczęło się od poświęcenia sztandaru. Św. Michał dzierży na nim, tak jak na wiszącym tu obrazie, miecz i wagę. Jego zwycięstwo nad Złym jest zwycięstwem tej sprawiedliwości, której strzec ma także policja. Policjant toczy dziś tę samą walkę ze złem, którą na początku czasów stoczył już św. Michał. Pojęcia „dyscypliny”, „służby”, „hierarchii”, „dowódcy” są mu tak samo bliskie jak aniołom. A zawołanie ks. Jerzego Popiełuszki: „Zło dobrem zwyciężaj” jest najlepszym mottem również dla policjantów.

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...