Wspomnienie o Ks. Marku Krzywoniu (25 stycznia 1962 r. – 8 lutego 2006 r.)

Stracił prawie wszystko. Prawie. Bo coś jednak zyskiwał, coś najwspanialszego; najbardziej chrześcijańskiego i najbardziej kapłańskiego - związanie z Chrystusem. W grudniu, po pogrzebie swojej mamy, powiedział: „wysoką mi stawia poprzeczkę, no nie? Ale najważniejsze jest, że to On mi ją stawia". Apostolstwo Chorych, 2/2007




Z miejsc kapłańskiej służby najbardziej kochał dwa. Konfesjonał i ambonę. Do codziennej jutrzni dodawał modlitwę ojca Pio za wszystkich, których tego dnia miał wyspowiadać, l ojciec Pio pewnie nie pozostawał głuchy na te natrętne wołania, bo ze spowiedniczej posługi ks. Marka korzystało wielu i korzystali chętnie. No i ambona. Choć jego kapłaństwo nie trwało długo wygłosił chyba setki kazań, rekolekcji i Misji. Mówił do małych grup i do tłumów/ do księży i do kleryków, do ludzi konsekrowanych i do ludzi świeckich. Słuchałem go chętnie, bo nie był nudny, nadęty i przemądrzały. Przeciwnie: mówił jasno i ciekawie, a przede wszystkim głęboko, l bardzo poważnie traktował swoich słuchaczy. Kilka razy głosiliśmy razem Misje. Dbał o każdy szczegół. Był perfekcyjnie przygotowany: żadnej taniej retoryki, żadnego naciągania i żadnego podlizywania. Czyściuteńkie Słowo Boże.

W ostatnich latach wygłosił nam wszystkim najwspanialsze rekolekcje. Ich temat: „Być jak Chrystus". Amboną był najpierw szpital, potem rodzinny dom, a od kilku miesięcy mysłowickie Hospicjum. Kolejne rekolekcyjne nauki poruszały głębią, konsekwencją i pięknem. Przy tych rekolekcjach stracił prawie wszystko: najpierw oko, potem sprawność, potem włosy, potem głos. We wrześniu stracił tatę, w grudniu mamę. Stracił prawie wszystko. Prawie. Bo coś jednak zyskiwał, coś najwspanialszego; najbardziej chrześcijańskiego i najbardziej kapłańskiego - związanie z Chrystusem. W grudniu, po pogrzebie swojej mamy, powiedział: „wysoką mi stawia poprzeczkę, no nie? Ale najważniejsze jest, że to On mi ją stawia".
8 lutego nad ranem, powiedział ostatnie „Amen" po ostatniej rekolekcyjnej nauce. Niech teraz zasłużenie odpoczywa. Wierzymy, że jest mu znacznie lepiej, choć nam jest znacznie gorzej. A my - jak to po zakończonych, dobrych rekolekcjach - powiedzmy głośno: „Panie Boże wielki zapłać".

Panu Bogu, ze łzami w oczach, dziękujemy za to, że dał nam Marka. Markowi dziękujemy za to, że dawał nam Pana Boga.
«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...