Próba honoru

Zasada politycznej poprawności jest przeciwieństwem prawdziwego honoru - to zwykłe tchórzostwo i unikanie pokazywania prawdziwego oblicza. Chodzi o to, aby przez przedstawienie własnego zdania, bądź poglądu, nie narazić się przypadkowo innej osobie. Azymut, 11/2002



W jednym z żartów na pytanie: „Czy będzie wojna? - pada odpowiedź: - Nie, ale walka o pokój może rozgorzeć do tego stopnia, że nie pozostanie kamień na kamieniu!”. Czy ta „pokojowa walka” nie określa często współczesnego rozumienia honoru?

Myślę, że nie chodzi tylko o współczesność. W historii znajdujemy wiele przykładów kampanii, wojen i krucjat odwołujących się do walki z mieczem w ręku, dla osiągnięcia mniej lub bardziej szlachetnych celów. Próbowano siłą rozstrzygać sprawy, które powinny być załatwione długotrwałym procesem wychowania lub paktowania z ludźmi inaczej myślącymi, inaczej wierzącymi, inaczej pragnącymi urządzić ten świat. Wojna nie może być brana pod uwagę jako jeden ze sposobów przekonywania innych do własnych poglądów albo karcenia za to, że są kim innym. Jest istotną sprawą, czy wyciągamy miecz po to, żeby innym narzucić swój styl myślenia, czy też bronić się przed niesprawiedliwymi atakami. Samo stwierdzenie „walka o pokój” jest absurdalne. O pokój się nie walczy, tylko się go buduje.

Co będzie, jeśli całkowicie zniknie poczucie honoru? Czy ma ono szansę przebicia się w świecie pragmatyzmu i kultu sukcesu?

Nie zniknie, gdyż musielibyśmy zwątpić w człowieczeństwo, co oznaczałoby równocześnie zwątpienie w Boga. Znamy przykłady, gdy ludzie upodleni przez przeciwników i skazani na śmierć trwali wiernie przy prawdzie do końca, by nie utracić honoru, ostatniego szańca broniącego ich godności. Oczywiście może dojść do zalania nas pragmatyzmem obecnym w wielu obszarach życia i świata. Jednak iskierka szacunku dla godności człowieka zawsze będzie się gdzieś tlić, by wcześniej czy później wybuchać, rozbłyskując w ciemnościach.

Jak pogodzić etos honoru z wielkim rozdrobnieniem po prawej stronie polskiej sceny politycznej? Wszyscy powołują się na dobro narodu, ale w imię tego robią więcej złego niż dobrego.

Powołują się zresztą nie tylko na dobro narodu, ale także na dobro chrześcijaństwa i Kościoła.

To chyba jeszcze gorzej.

Oczywiście, że tak. To jest właśnie fałszywe poczucie honoru, z którego człowiek uczynił swego rodzaju wehikuł dla forsowania własnych egoistycznych pomysłów.
«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...