Ratowanie tolerancji

Religia była - i nadal na wiele sposobów jest - władzą ze wszystkich największą i najtrudniejszą do zaakceptowania przez państwo Azymut, 2/2002 Artykuł jest przedrukiem z miesięcznika First Things, 115/2001



Okres wczesnej nowożytności musiał więc zmierzyć się z dwoma wielkimi wyzwaniami. Jednym z nich był wspomniany rozlew krwi, uzasadniany religijną gorliwością, a drugim - szansa rozwoju handlu, eksploatacji nowych kolonii w Ameryce, wytyczenia nowych szlaków handlowych na Wschód oraz rozszerzenia władzy politycznej, przy czym ich realizacja w znacznej mierze wiązała się także z niebezpieczeństwem wojny. Jeśli uznamy, że poszukiwania religijne są głównym powołaniem człowieka, wezwaniem do usłyszenia tego, co określa nasze miejsce we wszechświecie oraz sens naszej egzystencji, wówczas trudno nam się będzie zgodzić na to, by tak silny w nowożytności powab władzy i bogactwa odwracał uwagę od tych spraw. Tymczasem można powiedzieć, iż doktryna tolerancji była teoretycznym uzasadnieniem takiego odwrócenia uwagi. J. Locke pisał: "Wspólnota polityczna wydaje mi się być stowarzyszeniem osób utworzonym jedynie dla zdobywania, zachowywania i realizowania swoich społecznych interesów". Czym są te społeczne interesy? Czy polegają one na wspólnym życiu, poszukiwaniu i uczestniczeniu w tym, co prawdziwe, sprawiedliwe i piękne, co wymaga religijnej wizji? Według LockeŐa interesem społecznym "nazywamy życie, wolność, zdrowie i lenistwo ciała, a także posiadanie rzeczy zewnętrznych, takich jak pieniądze, ziemia, domy, meble itp.". Takie słowa zamieścił w Liście o tolerancji po to, aby zainteresowania religijne celowo poddać jurysdykcji "wewnętrznej perswazji umysłu".

Praktyka tolerancji w Kościele

Tak więc nowożytna doktryna przyćmiła to, co do tej pory można by nazwać właściwą praktyką tolerancji. Wzbraniam się tu przed nazwaniem tej praktyki doktryną, ponieważ w niewielkim stopniu chodzi tu o stwierdzenie czegoś prawdziwego, raczej o przygotowanie duszy na to, co prawdziwe. Praktyka ta ma więc więcej wspólnego z milczeniem niż z dyskursem i jako taka jest zwyczajem polegającym na nieprzerywaniu rozmówcy i wysłuchaniu tego, co ma on do powiedzenia.

Pod koniec swego dzieła O doskonałości życia duchowego św. Tomasz z Akwinu napisał "Jeśli ktoś pragnie napisać coś przeciwko temu, chętnie to przyjmę. Ponieważ nie ma lepszego sposobu na ujawnienie i odkrycie prawdy oraz fałszu niż poprzez opór przed sprzecznością, zgodnie z powiedzeniem: Żelazo żelazem się ostrzy (Prz 27,17). Niech zaś Bóg rozsądzi pomiędzy nami i nimi". Takie przekonanie odzwierciedla zwyczaj mający istotne znaczenie w historii Kościoła. Można zaś powiedzieć, iż niektóre szczytowe osiągnięcia myśli chrześcijańskiej, na przykład Summa teologiczna św. Tomasza z Akwinu, nie ujrzałyby nigdy światła dziennego, gdyby nie mocne przekonanie o istnieniu pewnej otwartości na myślicieli wywodzących się z innych religii i filozofii.
«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...