Kobiety z „Budryka”

Postanowiliśmy opowiedzieć nie o tym, co działo się pod ziemią czy na ziemi – o nich pisali wszyscy. Chcemy opowiedzieć o rodzinach strajkujących, o zwyczajnych ludziach, o ich łzach i nadziei. I o konflikcie, który podzielił miejscową społeczność. span class="pismo">Niedziela, 10 luty 2008



– Śląskie kobiety są bardzo dzielne... – mówi Zofia. – Siedzimy w domu, z którego okien widać kopalnię. Zofia uśmiecha się, ale oczy ma opuchnięte od łez. – Nie usłyszy pani od nas ani słowa skargi, choć od dwóch miesięcy przeżywamy piekło. My tutaj – nasi pod ziemią. Ale jesteśmy jednością. Nie skarżymy się, by tamtym nie było ciężko. A mężczyźni nie pokażą słabości, żeby nas nie zmartwić. Tak to działa…
Od dwóch miesięcy borykają się z trudami życia same. Łatwiej jest, gdy się wie, dla kogo to poświęcenie i jaki jest cel. Śmieją się teraz rzadko, ale naprawdę ubawiło ich stwierdzenie kogoś z Jastrzębskiej Spółki Węglowej, że jak kobiety nie dostaną wypłaty, to przyjdą wściekłe pod „Budryk” i same rozpędzą strajk.
– Tak mówi ktoś, kto nie zna mentalności tutejszych ludzi – wyjaśnia Maria. – Wiadomo przecież, że wśród Polaków najbardziej honorowi są górale i Ślązacy.

Za chwilę nie dostaną drugiej już mężowskiej pensji…

Codzienność nie jest już zwyczajna. Niby wszystko działa podobnie – rano dzieci trzeba wyprawić do szkoły, obiad podgotować i szybko do pracy.

– Tak na marginesie – wtrąca Zofia – w Warszawie usłyszałam, że żony górników siedzą w domach, bo mężowie dobrze zarabiają. Zdecydowana większość z nas pracuje zawodowo. Z konieczności – bo osławiona pensja górnicza nie wystarcza na utrzymanie. A teraz proszę się rozejrzeć wokoło. Czy tak mieszkają ludzie zamożni?

Po pracy zakupy, obiad i szybko na kopalnię. Po codzienną garść informacji i dawkę siły. Wieczorami spotykają się po domach, żeby po babsku pogadać i popłakać we własnym gronie.

– Pomaga nam tylko komitet strajkowy. Od nikogo innego nie słyszałam pytania: „Może wam czegoś trzeba?” Wiemy, że naszych na kopalni wspierają inni. Gdy zaostrzyli strajk i zjechali pod ziemię, przyjechało auto z „Wujka” pełne koców i śpiworów. Do komitetu zgłaszają się dobrzy ludzie – tacy, którzy wiedzą, że nie wolno zostawić bliźniego w potrzebie.

Podobnego zdania są kobiety spotkane pod delikatesami „Centrum”: – Komitet dobrze ten strajk organizuje. Chłopy mają co jeść, coraz zjeżdża na dół lekarz, możemy rozmawiać z nimi telefonicznie. Przynosimy im, co trzeba. Głównie ciepłą odzież. Mają pod ziemią telefony, ale te działają tylko do 700 m...

Są i inne głosy. – Nasi mężowie normalnie pracują. Wszyscy powinni podpisać porozumienie i wracać do roboty! I w powietrzu pojawia się natychmiast gniew.



«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...