Poczytaj mi, proszę

Na świecie działa ich kilkadziesiąt. Nazywają się bibliotekami podwórkowymi, bibliotekami polowymi, bibliotekami u progu drzwi czy bibliotekami pod latarnią. Choć mają różne nazwy, mają ten sam podstawowy cel: pokazać ubogim, opuszczonym dzieciom świat książki i zachęcić je do czytania. Niedziela, 11 października 2009



Agnieszka – kilka lat po pedagogice specjalnej. Mieszkanka warszawskiej Pragi. Zna problemy dzieci z gorszym startem. Nie mają dostępu do książek, wiedzy. – Wybieramy do czytania książki, które niosą pozytywne przesłanie – mówi Agnieszka. – Czasami bywa, że dzieci nie chcą czytać książek, ale proszą o kartki, by porysować.

Ania – studentka europeistyki Uniwersytetu Warszawskiego i Agata – dziennikarka jednego z największych dzienników ogólnopolskich, jako wolontariuszki trafiły przez informacje prasowe i od znajomych. Wszystkie dziewczęta są serdeczne, lecz i wymagające zarazem. Są po imieniu z dzieciakami. Ale bardziej jako starsze siostry niż koleżanki.

Z widocznym autorytetem wśród dzieci. Przychodzą na to podwórko już od roku. Regularnie. Co tydzień. O tej samej porze. W lecie rozkładają koce. W zimniejsze dni spotykają się w przyniesionym, automatycznie rozkładanym namiocie. Czytają dzieciakom książki. Bądź odwrotnie – dzieci im. Uczą młodsze alfabetu. Wspólnie rozmawiają o przeczytanych historiach. I o ich własnych, pisanych dzieciom przez dorosłe życie. Niekiedy uda im się porozmawiać z rodzicami o postępach w nauce dzieci lub o szansach na znalezienie pracy przez dorosłych.

Będzie bronić dzieci przed złym wilkiem

Anielka przysiada na puszystym kocu pod ścianą odrapanej bramy. Ma cztery lata. Piękną blond grzywkę, roztropną buzię, dżinsowe spodenki i kurtkę. Broni swego miejsca przed innymi. I mówi: – Poczytaj mi, proszę. Wybiera książkę o jelonku, który choć bał się wilka, bronił przed nim inne zwierzątka. I ona też, podkreśla, będzie bronić inne dzieci przez złym wilkiem. Oczywiście, jak dorośnie. Choć zaraz dodaje, że niedawno obroniła Marcysię przed niedobrą lalką. Wreszcie Anielka stanowczym gestem otwiera książeczkę o jelonku, którą zna nieomal na pamięć. Mówi, że jelonek jej się podoba, bo jest dobry i chce się bawić z innymi zwierzątkami. Mimo że są różne i niektóre mogą siebie zjadać, kiedy są głodne. Anielka mimo niewielu lat potrafi już układać z literek niektóre zdania. Brakujące zastępuje własną fantazją.

Z gwaru czytanych bajek, baśni i opowieści popularnonaukowych dla starszych chłopców wyłaniają się emocje i tęsknoty dzieci. Zasłuchanych. Rozmarzonych. Przez kilka godzin tego dnia żyjących w innym świecie – gdzie posiłki są sute i o czasie, noce przespane, dni beztroskie. A rodzice i nauczyciele interesują się tylko nimi, bo dzieci są przecież dla nich takie ważne.

W Polsce funkcjonuje sześć „bibliotek podwórkowych”. Trzy z nich w Warszawie, gdzie wolontariusze przychodzą do dzieci zaniedbanych socjalnie, których nikt nie zachęcił do czytania książek, którym książka kojarzy się często z klęską, bo nikt ich w domu nie przypilnował, by nauczyły się czytać. Bo nikt ich w domu nie pilnował, aby odrabiały lekcje. Książka więc stała się dla nich przegraną. Kojarzy się z powtarzaniem klasy, pretensjami rodziców i nauczycieli: „I znowu nie nauczyłeś się, tumanie”. Wolontariusze „bibliotek podwórkowych” chcą jednak zmienić takie kojarzenie książki przez zaniedbane dzieci. Ze złego w dobre.




«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...