Nie mieliśmy domu, a nocowano nas i karmiono

Odsuwamy się na ich widok, bo są na ogół brudni, nieogoleni. Niemyci, mają drażniący zapach. Często po alkoholu. Trudni w kontaktach. Mimo religijnego nakazu miłosierdzia niechętnie widzielibyśmy ich w naszych domach przy wigilijnym stole. Niedziela, 18 października 2009



– Ja chyba już zawsze będę bezdomny – mówi Bogdan – bo nie mogę znieść spojrzeń urzędników, u których muszę coś załatwiać, którzy traktują mnie jak śmiecia. Powiedziałem sobie przed kilku laty, że nigdy nie będę korzystał z państwowej opieki społecznej. I przychodzę tutaj, bo Kościół ode mnie niczego nie żąda. Żadnych papierów. Nie każe mi się ze wszystkiego opowiadać. Chcę – mówię. Nie chcę – nie muszę. Tu nie chodzi o to, że nie muszę patrzeć nikomu w oczy. Przecież jak będę chciał rozmawiać z Panem Bogiem, to i tak muszę otworzyć swoją duszę. A to coś więcej niż otworzyć gębę.

Bezdomni w domu rekolekcyjnym

Jednym z wielu działań duszpasterstwa jest również ewangelizowanie bezdomnych na organizowanych sześć razy w roku rekolekcjach. Dzięki dobrodziejowi, który użycza na ten czas hotelu w jednej z podwarszawskich miejscowości, i z pomocą sióstr misjonarek miłości może w nich uczestniczyć blisko stu bezdomnych. Śpią w wygodnych łóżkach w czystej pościeli i otrzymują całodzienne wyżywienie. Odwszeni, wykąpani, porządnie ubrani, słuchają przez pięć dni Słowa Bożego. Wcześniej bracia i siostry idą na ulice, schodzą do kanałów i zapraszają bezdomnych. Informują, gdzie i kiedy zostanie podstawiony autobus.

Jadą ci, którzy mają jeszcze siłę, żeby coś ze sobą zrobić. Zmienić swoje życie. Ale jest jeden warunek: muszą być trzeźwi. – Te rekolekcje są niezwykłym czasem spotkania z nimi – opowiada o. Piotr. – Niektórzy piją od kilku miesięcy, inni od kilku lat. Podczas rekolekcji przechodzą taki bezbolesny „detoks”. I stają na nogi. Wówczas mamy dużo modlitwy – adorację, Różaniec, Drogę Krzyżową. Wspólne spotkania. Są to szczególne spotkania, bo oni w jakiś sposób wracają do siebie dawnych. Jest to zarówno dla nich, jak i dla nas, kapłanów, szczególne świadectwo, bo oni po dwudziestu, czasem po trzydziestu latach wracają do Kościoła.

O. Piotr po kolejnych rekolekcjach z bezdomnymi zanotował któregoś dnia w prowadzonym przez siebie notatniku.: „(…) zawsze odprawiamy wspólnie Drogę Krzyżową, do której rozważania układają sami bezdomni. (Jeden z nich) dostał stację IV: Spotkanie Jezusa z Matką. Jego rozważanie brzmiało tak: – Moja matka chciała się ze mną spotkać, bo mnie dawno nie widziała, martwiła się o mnie, a ja wyjechałem i nie odzywałem się, wiedziała, że jest ze mną źle, a ja nie chciałem się jej pokazywać w takim stanie. Moja matka chciała się ze mną spotkać, gdy była chora, wiedziałem o tym, ale nie pojechałem do niej, bo ciągle piłem. Moja matka umierała i bardzo chciała się ze mną spotkać, ale się nie spotkała. Bardzo chciałem przyjechać na pogrzeb, ale nie przyjechałem, ciągle piłem. Ona już nie żyje, ale ja mam nadzieję, że mnie słyszy, bo jestem już trzeźwy”.

W drodze do jasnogórskiego domu

Od dwóch lat we franciszkańskiej, „brązowej” pielgrzymce na Jasną Górę idzie do Matki Bożej również grupa bezdomnych. Tadeusz, który był już kolejny raz na pielgrzymce, mówi: – Choć jestem bezdomny, to właśnie podczas tej pielgrzymki czułem, że mam dom. Byłem w takiej samej sytuacji jak każdy inny pątnik. Nie mieliśmy domu: a nocowano nas, karmiono i traktowano jak wszystkich.

Również Bogdan wybiera się znów w przyszłym roku na pielgrzymkę i ma nadzieję, że wytrzyma. – Bo chcę zobaczyć ten piękny widok, kiedy podchodzi do mnie małe dziecko i podaje kubek wody – przyznaje ze łzami w oczach. – Bo czujesz wtedy, jakby sam Pan Bóg ci tę wodę podawał. Dla tego jednego choćby muszę iść na pielgrzymkę.



«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...