Marzenia św. Joanny Beretty Molli

Święci też mają swoje marzenia. Ale nawet im nie wszystkie marzenia się spełniają. Ważniejsze bowiem od realizacji swych marzeń jest wypełnienie woli Bożej. Doświadczyła tego – niejako na własnym ciele – również Joanna Beretta Molla. Niedziela, 18 października 2009



Do dziś mieszka tam 25 rodzin. Wioską rządzi wódz. Chaty są zrobione z gliny, dachy pokryte liśćmi palmowymi. Po dużym placu biegają watahy psów. Najśmielsze wobec egzotycznych gości są jak zwykle dzieci. Podchodzą, prosząc o datki. Że są skromnie ubrane – to za mało powiedziane. Niektóre są po prostu nagusieńkie. Przed naszymi oczyma maluje się obraz nędzy, której nie potrafię opisać.

Trędowaci i wolontariuszki

Jeszcze większe wrażenie może wywołać wioska trędowatych. Jest położona nad Rio Grajaú, która po ulewach jawi się jak spieniona kawa z dodatkiem mleka. Obecnie tamtejsze domki są murowane. Kilkadziesiąt lat temu były to zwykłe szałasy. Do trędowatych, idąc przez dżunglę, przybywał z Mszą św. i lekarstwami o. Albert.

Przypuszczalnie zabierałby ze sobą swoją siostrę Joannę, aby zajęła się chorymi kobietami. Obecnie portrety ich obydwojga wiszą w prowizorycznej kuchni. Do trędowatych nadal przyjeżdżają ojcowie kapucyni, a o strawę cielesną troszczą się młode, odważne i co najważniejsze – naprawdę szczęśliwe wolontariuszki, które zgłosiły się do tej służby m.in. z Europy.

Więcej „podróży” nasza Święta z Italii po Grajaú i okolicach pewnie by nie odbywała. Wszędzie jest stamtąd daleko. I wszędzie niebezpiecznie. Łatwo się zgubić (co zresztą raz przydarzyło się jej bratu Albertowi) i nigdy do domu z dżungli amazońskiej nie powrócić. Jeśli chodzi o klimat, to trzeba mieć faktycznie dużą odporność na upały, wysoką wilgotność i wyjątkowo niskie ciśnienie. Do tego dochodzą wszechobecne komary i muchy. Czy Joanna by to wytrzymała? Możemy chyba stwierdzić, że jej kierownik duchowy – ks. Enrico Ceriani, który odradzał jej taki styl życia, miał całkowicie rację.

Ostatecznie – jak wiemy – Joanna do Brazylii nie dojechała. Chciała się podjąć czynu heroicznego. Pan Bóg zaplanował dla niej co innego. Tym niemniej, choć nie fizycznie, późniejsza święta i tak do Grajaú przybyła. Zagościła w sercach ludzi, którym o. Albert z całą pasją opowiadał o swojej bohaterskiej siostrze – jako cudownej żonie i szlachetnej matce.

Jej podobizna w formie figury została umieszczona w bocznej kaplicy kościoła katedralnego oraz w innej małej świątyni poza centrum miasta. Patronuje wszystkim chorym, którzy przez jej wstawiennictwo modlą się do Boga. Uśmiecha się do dzieci ze zdjęć umieszczonych we wszystkich salach szpitala, który wznosili jej bracia. Ona po prostu tam jest. A zatem – marzenia jednak się spełniają. Tylko czasem trochę inaczej.


«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...