Pomagając innym, pomaga sobie

Zanim na dobre runęły mury komunizmu, Kościół w Polsce zorganizował regularną pomoc dla Kościoła na Wschodzie. Dzięki temu wsparciu setki tysięcy ludzi mogło wrócić do normalnego praktykowania wiary ojców. Niedziela, 10 stycznia 2010



Drzwi do gabinetu ks. dr. Józefa Kubickiego TChr praktycznie się nie zamykają. Każdego dnia biuro mieszczące się na II piętrze Sekretariatu Konferencji Episkopatu Polski w Warszawie odwiedzają siostry zakonne i zakonnicy, a także księża i biskupi. Większość z nich ma za sobą wielogodzinną podróż. Niektórzy nawet kilkudniową. Mimo zmęczenia, to jednak tu kierują swoje pierwsze kroki po przyjeździe do Polski. Dlatego w pokoju oprócz biurek i szaf wypełnionych rzędami dokumentów jest także stolik, na którym zawsze stoi termos z gorącą wodą, herbata i ciastka. I właśnie do tego stolika zaprasza gości dyrektor Zespołu Pomocy Kościołowi na Wschodzie.

– Ten mały poczęstunek to nie tylko tradycja, ale także dobre rozpoczęcie rozmowy, której temat jest zazwyczaj bardzo trudny, bo bieda na Wschodzie jest wprost niewyobrażalna. Dlatego tamtejszy Kościół nadal potrzebuje naszej pomocy materialnej i co równie ważne modlitewnej – mówi „Niedzieli” ks. Kubicki i dodaje: – Z drugiej jednak strony, obecna sytuacja jest diametralnie inna od tej, jaka była na początku pracy Zespołu.

W przedostatnim dniu 2009 r. minie równo 20 lat od chwili, kiedy Prymas Polski kard. Józef Glemp powołał Zespół Pomocy Kościołowi na Wschodzie. Dekret ten otworzył zupełnie nowy rozdział w relacjach Kościoła z ówczesnymi państwami Związku Radzieckiego. A dla ludzi mieszkających na wschód od Bugu był szansą na powrót do normalnego praktykowania wiary po kilkudziesięciu latach wymuszonej ateizacji.

Trudne początki

Wcześniejsza pomoc kierowana w tamtym kierunku była nieformalna i miała charakter incydentalny. Tylko Zgromadzeniu Sióstr Eucharystek udało się w 1945 r. założyć placówki, m.in. na Litwie, Łotwie, Białorusi. Zaraz potem żelazna kurtyna opadła do końca. Duchowni chcieli wyjeżdżać, ale nie pozwalały im na to realia polityczne: – Pamiętam, kiedy na początku lat 80. grupa księży zadeklarowała, że chciałaby udać się na Wschód, to inni mówili, owszem, może w przyszłym wieku, bo za naszego życia chyba nie będzie to możliwe – wspominał niedawno w KEP ks. Tomasz Sielicki TChr, przełożony generalny Towarzystwa Chrystusowego.

Minęło niecałe 10 lat i kapłani ruszyli z posługą. Zanim to jednak nastąpiło, pierwszy przełom miał miejsce w czerwcu 1988 r. Prymas Glemp wziął wówczas udział w obchodach 1000-lecia Chrztu Rusi, jako delegat Stolicy Apostolskiej. Przy okazji spotkał się też z przywódcami radzieckimi. Rozmawiał z nimi o ustawieniu krzyża na grobach pomordowanych w Katyniu, a także o oddelegowaniu kapłana do pracy wśród Polaków. Władze komunistyczne zgodziły się z postulatami Prymasa. Pierwszym kapłanem pracującym wśród Polaków na Wschodzie został obecny sufragan archidiecezji warszawskiej bp Tadeusz Pikus.

Półtora roku po wizycie w Związku Radzieckim kard. Glemp wydał dekret, od którego zaczęło się budowanie nowych relacji między Kościołem w Polsce a krajami Związku Radzieckiego. Ks. Kubicki nadal ma ten dokument w swoim biurze. Widnieje na nim data: 30 grudnia 1989 oraz pierwsza nazwa: Zespół Pomocy Kościelnej dla Katolików w Związku Radzieckim.

Pierwszym przewodniczącym Zespołu został bp Jerzy Dąbrowski, a jego członkami: ks. Stanisław Kuraciński SAC i ks. Edward Michalski TChr. Zadaniem Zespołu było koordynowanie pomocy, jaką na Wschód kierowały diecezje i zakony, a także organizowanie pomocy osobowej i rzeczowej.

Nie było to łatwe, bo w republikach nie było struktury kościelnej (wyjątkiem była Litwa i Kuria w Rydze – red.). O organizacji życia religijnego decydowała rządowa Rada ds. Religii oraz jej oddziały w terenie.

Bp. Dąbrowskiemu udało się wynegocjować przyjazd polskich księży do Związku Radzieckiego na minimum trzy lata. Jednak każdy kapłan musiał mieć specjalny dokument polecający podpisany przez Prymasa. – Dzięki temu pismu księża mogli się zameldować w konkretnej miejscowości. W latach 1990-2000 przygotowaliśmy ponad 400 takich dekretów, a kard. Glemp zawsze znajdował czas, aby je podpisać – mówi ks. Wiesław Wójcik TChr i podkreśla: – Duchowni wyjeżdżający na Wschód czuli ze strony Prymasa prawdziwie ojcowską opiekę.





«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...