Między paradą eucharystyczną a procesją równości

Czy osobne podejście do młodzieży ma swoją ewangeliczną inspirację? Stosując kategorię wiekowego podziału społeczeństwa, Jezus wyróżnił jedynie dzieci. Czy Pan Jezus nie ufał młodemu pokoleniu? Nie widział w nim nadziei dla Kościoła? Wieczernik, 160/2008



Zastanawiałem się, czy takie osobne podejście do młodzieży ma swoją ewangeliczną inspirację? Wiemy, że Chrystus w swoim nauczaniu odwoływał się do szerokich mas społecznych. Przyszedł do owiec, które poginęły z Izraela. Do utrudzonych i chorych. Do grzeszników i trędowatych. Przede wszystkim nauczał jednak swoich uczniów, którym poświęcał czas na osobne wyjaśnianie nauki.

Pośród tych rzesz słuchających Go w różnych miejscach nie możemy wyszczególnić osobnej grupy społecznej wyodrębnionej ze względu na wiek jaką jest młodzież. Zresztą stosując kategorię wiekowego podziału społeczeństwa zauważymy, że Jezus wyróżnił jedynie dzieci. Czy Pan Jezus nie ufał młodemu pokoleniu? Nie widział w nim nadziei dla Kościoła?

Odpowiedź może być zupełnie prozaiczna. Młodzież w sensie osobnej grupy społecznej pojawiła się stosunkowo późno. Starożytność, średniowiecze ani czasy nowożytne aż po wiek XIX nie wyróżniały takiej zbiorowości. Może się mylę (to pytanie do historyków socjologii) ale kiedyś człowiek był dzieckiem, a kiedy odpowiednio podrósł, stawał się dorosłym. Wcześnie podejmowano pracę i funkcje społeczne.

Nie było tej przestrzeni młodości między 15. a 25. rokiem życia, którą dziś poświęcamy jeszcze na edukację i dobrą zabawę. Dawniej także małżeństwa zawierano bardzo szybko (nawet dziś kodeks prawa kanonicznego do ważności małżeństwa wymaga 16. lat u mężczyzny i 14. u kobiety). W tamtym czasie nie było zwyczajnie czasu na beztroską młodość. Młodość z jej dzisiejszymi przywilejami jest produktem rozwoju cywilizacyjnego społeczeństw.

Młodzież jako osobna grupa społeczna wkroczyła na arenę dziejów stosunkowo późno, niejako na fali przesunięcia barier wiekowych. To dlatego Kościół przez blisko dwa tysiące lat nie widział potrzeby tworzenia osobnych mszy dla młodzieży. Ale dziś wraz z rozwojem społeczeństwa i wyraźnym wyodrębnieniem młodzieży warto abyśmy wszyscy jako wspólnota Kościoła spróbowali odpowiedzieć na liturgiczne poszukiwania młodych ludzi. Przełom lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych przyniósł w tej materii pierwsze doświadczenia. Po upływie tych kilkudziesięciu lat warto pokusić się o skromne podsumowanie i odpowiedzieć sobie:

Jak nie powinno być?

Jak nie powinno się podchodzić do zagadnienia mszy św. młodzieżowej? Sam należę do pokolenia trzydziestolatków, które wychowało się na mszy św. z gitarą i posługą scholi. Komentarze oraz modlitwa wiernych pisane przez koleżanki z grupy wydają się mi tak oczywiste, że nie odważyłbym się podważyć sensu takich celebracji. Moje wchodzenie w głębię tajemnicy liturgii dokonywało się w taki sposób. Stąd jestem głęboko przekonany o potrzebie specjalnej celebracji dla młodzieży.

To wniosek ogólny, ale jak zawsze problem tkwi w szczegółach. Sam pamiętam, ile razy denerwowałem się na gitarzystę, który podczas Modlitwy Eucharystycznej stroił gitarę; na wokalistki, które traciły realny kontakt z akcją liturgiczną bardziej zwracając uwagę na sam śpiew niż uczestnictwo w liturgii; na komentatorkę, która zbyt wiele uwagi poświęcała niesprawnemu mikrofonowi itp. Przykłady negatywne można mnożyć. Wiem, że podobne problemy można znaleźć także podczas innych celebracji i nie one stanowią o charakterze mszy młodzieżowych.





«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...