Forma życia podwyższonego ryzyka?

Powołanie do celibatu i powołanie do kapłaństwa nie są ze sobą nierozerwalnie związane. Jednak prawo Kościoła wyraża życzenie, które jest wcześniejsze niż suwerenna decyzja człowieka (czyli jego gotowość do tej formy życia), by połączyć celibat ze święceniami kapłańskimi, które upodabniają kapłana do Jezusa Chrystusa. Wieczernik, 167/2009



Wcale nie tak mało osób jest bowiem w stanie „sublimować” swą energię erotyczną, by przenieść ją na inne obszary życia. Nie jest to, jak sądził Freud, wyparcie seksualności, lecz wspaniałe osiągnięcie poszczególnego człowieka. Naturalnie, nie każdy może tego dokonać. Ale są przecież także poza kręgiem duchowieństwa osoby, które w ten sposób żyły i żyją. W świecie niedojrzałych i egoistycznych osobowości celibat może się rzeczywiście jawić jako bezsensowny czy też niemożliwy. A na pewno jako awangardowa forma życia podwyższonego ryzyka.

Poza tym, dojrzały celibatariusz nie żyje nigdy w oderwaniu od innych. Jego „eros” płynie w różnych kierunkach i relacjach, nawet jeśli seksualność w znaczeniu genitalnym pozostaje pusta. Bezżenność nie jest sprawą sfrustrowanych samotników. Jest ona wypełniona erotyczną dynamiką, która pozwala rozkwitnąć życiu i działaniu człowieka, także żyjącego w celibacie. Każda działalność duszpasterska wymaga intensywnych relacji z drugim człowiekiem, choć potrzebuje również w każdym wypadku ścisłej kontroli i wielkiej czujności oraz dojrzałego podejścia do własnej seksualności. Sublimacja nie jest przecież kwestią jednorazową, ale zadaniem na całe życie.

Kolejnym argumentem w krytyce celibatu są prace socjologów, które wskazują, że przeciętnie co czwarty ksiądz katolicki ma trudności z przeżywaniem swej bezżenności. Jakaś część z nich przechodzi poważny kryzys, który kończy się porzuceniem kapłaństwa. W tym kontekście trzeba podkreślić, że każda forma życia – w małżeństwie czy bezżenna niesie z sobą możliwość kryzysu lub porażki. Być może we współczesnych warunkach kulturowych jakiś rodzaj zmagania się jest zjawiskiem całkowicie normalnym. Ale to nie jest żaden przekonujący argument przeciwko celibatowi, tak jak kryzysy małżeńskie lub rozwody nie są argumentem przeciw małżeństwu.

Celibat jako kwestia duszpasterska

W 1970 roku Józef Ratzinger, dziś papież Benedykt XVI, a wówczas przenikliwy profesor teologii, na pytanie bawarskiego radia, jaki będzie Kościół w roku dwutysięcznym, odpowiedział:

Będzie on znał zapewne nowe formy urzędu i będzie wyświęcał na kapłanów sprawdzonych, czynnych zawodowo chrześcijan. W wielu małych wspólnotach lub związanych z nimi grupach społecznych tylko w ten sposób będzie można zapewnić normalne duszpasterstwo. Obok nich niezbędni będą, jak dotychczas, kapłani w pełnym wymiarze“ (wykład znalazł się później w książce: J. Ratzinger, Glaube und Zukunft, München 1970, s. 122; wyd. pol.: Wiara i przyszłość, Kraków 2007).

Choć obecny papież nie mówi wprost, czy ma tu na myśli „sprawdzonych, czynnych zawodowo” i jednocześnie żonatych chrześcijan, to jednak wydaje się, że rzeczowa dyskusja o celibacie w Kościele rzymsko-katolickim może mieć sens jedynie w podanym przez niego kontekście, a mianowicie – jako pytanie duszpasterskie: czy w niedalekiej przyszłości Kościół będzie dysponował wystarczającą liczbą księży dla wspólnot parafialnych? Jeśli nie, to czy możliwe jest rozszerzenie kręgu kandydatów na kapłanów także na żonatych mężczyzn? Ewentualne otwarcie dodatkowej możliwości nie może być tylko pójściem za trendami rozpasanej współczesnej kultury, ale musi wynikać z duszpasterskiej odpowiedzialności za zdolność wspólnot wiernych do celebrowania Eucharystii. Ona jest źródłem i szczytem chrześcijańskiego życia. Tymczasem coraz więcej parafii, szczególnie w na Zachodzie jest pozbawiona tej możliwości z powodu braku kapłana. Trudno przewidzieć jak ta sytuacja rozwinie się w naszym kraju.

Zdaję sobie sprawę, że takie rozważania to coś w rodzaju duszpasterskiej futurologii. Można jednak wyobrazić sobie taką sytuację, że w jakimś momencie swych dziejów Kościół będzie formował i wyświęcał na prezbiterów doświadczonych i wypróbowanych mężczyzn (tzw. „viri probati”), żyjących w małżeństwie, pracujących zawodowo i pochodzących z danej wspólnoty. W niczym to nie przeczy obecnej praktyce Kościoła. W niczym też nie umniejsza i nie umniejszy dotychczasowej formy życia kapłanów, jaką jest celibat.



«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...