Nie ma mowy o zamiataniu pod dywan

Prawda, o której mowa w Ewangelii, to nie są informacje zawarte np. w aktach IPN-u, bo prawdą jest Jezus Chrystus i to On nas wyzwala. Kościół nie jest pierwszym specem od archiwów IPN-u, nie jest, nie był i nie będzie. To nie jest jego domena, chociaż nie może abstrahować od IPN-u, musi być otwarty na owoce ich rzetelnej pracy. Przegląd Powszechny, 11/2006



Jednocześnie sprawą lustracji krakowskich jezuitów zajął się o. Krzysztof Mądel.

KRZYSZTOF DYREK: O. Krzysztof Mądel i diakon Andrzej Miszk, kontaktując się od pewnego czasu z ks. Tadeuszem Isakowiczem-Zaleskim, zaczęli zajmować się tą sprawą, zaczęli ją nagłaśniać czy to w mediach publicznych, czy to na portalu internetowym. Wiadomości, często niesprawdzone, otrzymywali bezpośrednio od ks. Zaleskiego, który, mając dostęp do krakowskiego archiwum IPN, zaczął im „podrzucać” informacje o jezuitach. Uważam to za karygodny sposób postępowania kapłana. R

Rozmawiałem z dwoma współbraćmi przez kilka tygodni, mówiąc, że nie są upoważnieni, że opierają się tylko na tym, co zasłyszeli lub dowiedzieli się od ks. Zaleskiego, że nie mają dostępu do teczek, że zaczynają rzucać nazwiska, krzywdzą ludzi i nie powinni się w ten sposób zachowywać. Zachęcałem ich do roztropności, umiaru, do kierowania się nie chęcią ujawnienia za wszelką cenę zdobytych informacji, ale miłością, z wymogów której nikt ich nie zwolnił. Później okazało się, że te rozmowy nie poskutkowały. Zacząłem ich ograniczać, mówiąc, że teksty powinny być, tak jak to jest w naszym zakonie przyjęte, dawane do oceny przełożonemu lub osobie do tego wyznaczonej.

Czyli do cenzury?

KRZYSZTOF DYREK: Tak. Do cenzury. W zakonie obowiązuje cenzura. Chodzi o to, że żaden jezuita nie wypowiada się tylko we własnym imieniu. Jego słowa są odbierane jako wypowiedzi osoby należącej do Towarzystwa Jezusowego. Chodzi o to, by były one na poziomie, by odpowiadały prawdzie, a przede wszystkim nie krzywdziły ludzi, nie naruszały sprawiedliwości. Jako że wspomniani nasi dwaj współbracia nie podporządkowali się temu, łamali moje rozporządzenia, także rozporządzenia innych przełożonych wspólnoty, zaczynali dzielić wspólnotę, kolegium krakowskie. Po wyczerpaniu wszystkich napomnień zdecydowałem, że muszą ponieść jakieś konsekwencje. Pierwszą był zakaz publikacji i wypowiadania się w mediach. Nie podporządkowali się, więc drugą konsekwencją było przeniesienie do innej placówki i ostatecznie zakazałem im wypowiadania się w mediach na jakikolwiek temat. Za wiele z ich wypowiedzi musieliśmy się wstydzić, niektóre nas bolały. Nie reprezentowali nas, jako jezuitów, nie byli do tego upoważnieni. Jest w kolegium krakowskim dwóch ojców, którzy są zarejestrowani, jako tw., ale te przypadki są bardzo różne. Jeden faktycznie przez ponad 20 lat współpracował, zachowało się jego 8 teczek. Jest także drugi, który w najbliższym czasie opublikuje swoje wspomnienia na łamach czasopisma „Horyzonty Wychowania”, wydawanego przez nasze Ignatianum. Sam pan Terlecki, który ma dostęp do akt, mówi, że ten ojciec nie był współpracownikiem; chcieli go mieć jako współpracownika i odnotowali tw., bo kontaktowali się z nim w sprawie paszportu przy okazji wyjazdu za granicę. Jeśli się wszystkich tak samo nazywa, to jest to krzywda.
«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...