Futbol – druga religia Włochów

Sądząc po zachowaniu, spora część trenerów, futbolistów i kibiców jest przekonana, że Pan Bóg też interesuje się futbolem. To, że sprawozdawca telewizyjny poleca w gorących sytuacjach włoską bramkę opiece Najświętszej Panienki, nikogo tu nie razi. Podobnie jak trener skrapiający ławkę wodą święconą. Przegląd Powszechny, 2/2007




Od futbolu nie uciekniesz

Praktycznie we Włoszech od futbolu nie ma ucieczki. Gdy pierwszy raz wybrałem się tu do lekarza, pan doktor rozpoczął konwersację: Boniek, Lato, Deyna. Świetni piłkarze. Bo Włosi często właśnie tak nawiązują rozmowę, jak Anglicy uwagami o pogodzie. W czasie mistrzostw Europy 2000 poszedłem się ostrzyc. Zbliżał się mecz z Holandią. Z salonu damskiego dobiegała ożywiona dyskusja dwóch starszych pań w papilotach o tym, kto powinien grać we włoskim ataku. Obsługujący mnie mistrz nożyc nie wytrzymał, bez słowa porzucił stanowisko pracy i pognał do pokoju pań. Jął tłumaczyć, że przecież Totti powinien grać nieco z tyłu, za dwójką Del Piero i... Del Vecchio. Tego było paniom za wiele. Praca stanęła, dyskusja rozlała się na cały zakład. Za chwilę już wszyscy byli na nogach i młócili powietrze rękami. Kiedy wreszcie mocno wzburzony pan fryzjer powrócił do mojego fotela, miał mord w oczach, a w ręku brzytwę. Zmieniłem fryzjera. Nowy to starszy, spokojny pan. Wiedząc, że jestem Polakiem, umila mi czas opowieściami o Zibim z czasów, kiedy Boniek grał w Romie.

Naturalnie w futbolowej dyskusji biorą tu udział wszyscy. Kardynał Tarcisio Bertone, który 15 września zastąpił na stanowisku watykańskiego sekretarza stanu kard. Angelo Sodano, jest przysięgłym kibicem Juventusu i regularnie komentuje wydarzenia futbolowe we włoskich mediach. Oceniając stronniczego sędziego Moreno, który pomógł Korei wyeliminować Włochów podczas MŚ 2002, powiedział: Mylić się jest rzeczą ludzką, ale mylić się konsekwentnie to już rzecz diabła. Ostatnio żartował, że stworzy fut-bolową reprezentację Watykanu.

Gdzie jest Robi Baggio?

Przed wyjazdem na MŚ do Japonii i Korei w 2002 r. włoskie media i kibice prowadzili kampanię na rzecz Robiego Baggio, by trener Giovanni Trapattoni wziął go do reprezentacji. Baggio miał już wtedy 35 lat i właśnie wyleczył się z bardzo groźnej kontuzji. Ale dzięki piłkarskiemu geniuszowi, znakomitej postawie w dwóch poprzednich edycjach MŚ był bożyszczem kibiców, którzy koniecznie chcieli, by nadal prowadził włoski atak. Jednak trener się nie ugiął. Włochy popadły w histerię. Pod siedzibą włoskiego związku futbolowego pojawiły się tysiące protestujących fanów z transparentami: Trap! Ty morderco! Zabiłeś nasze marzenia! Reprezentacja odleciała do Japonii i polemika siłą rzeczy umarła. Przynajmniej tak się wydawało trenerowi. Trapattoni, którego siostra jest zakonnicą, to człowiek bardzo religijny, związany z Opus Dei. To właśnie on kropił ławkę wodą święconą. Po przyjeździe do Japonii zaczął rozglądać się za księdzem, który w ośrodku treningowym mógłby odprawiać msze. W końcu znalazł pracującego od kilkunastu lat w Japonii włoskiego misjonarza. Ksiądz stawił się w ośrodku, ale zanim przystąpił do rzeczy w zaimprowizowanej w jednej z sal kaplicy, rozejrzał się wokół, zlustrował wszystkich piłkarzy i krzyknął: No jak to?! A gdzie jest Robi Baggio?
«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...