Tożsamość chrześcijańska: ani Żyda, ani Greka

Czym jest tożsamość chrześcijańska? To jest pierwsze i podstawowe pytanie, na jakie trzeba sobie odpowiedzieć, jeśli chce się mówić o jakimkolwiek wpływie na naszą, chrześcijańską, samoświadomość. Spróbujmy zatem zdefiniować ją sobie na nasz użytek. Przegląd Powszechny, 3/2007





Chrześcijaństwo w świecie grecko-rzymskim

Czasem mówi się, że chrześcijaństwo przejęło na swój użytek kulturę i filozofię grecko-rzymską. Dokładniej należałoby powiedzieć, że to Grecy i Rzymianie przyjęli chrześcijaństwo, analogicznie do tego, co widzieliśmy wyżej, to znaczy do przyjęcia chrześcijaństwa przez Żydów – oczywiście tylko niektórych. Skupmy się wyłącznie na tej kulturze, choć pamiętać należy, że apostołowie z Dobrą Nowiną wędrowali z Palestyny nie tylko na Zachód, ale również na Wschód, aż do Indii.

Grecy nie spodziewali się żadnego mesjasza, nie interesowali się też aniołami, choć niewątpliwie niektórzy słyszeli o nich już to od Żydów, już to od innych przybyszów z Mezopotamii. Oni byli zainteresowani zbawicielem, który pozwoliłby im wyzwolić się z więzów ciała, w którym ich dusza czuła się uwięziona. Święty Paweł przedstawił im Jezusa Chrystusa właśnie tak: jako Zbawiciela, który uwalnia z ograniczeń ciała i cielesnych przepisów, który życie w ciele zmysłowym przekształci w życie wieczne w ciele duchowym. Ci, którzy uwierzyli i chcieli wejść do Kościoła, na całą historię zbawienia opisaną w Biblii patrzyli przez pryzmat tych swoich oczekiwań. Czytając ją, szukali w niej ukrytego, duchowego sensu. Zastosowali do Pisma swoją metodę czytania tekstów Homera, to znaczy tzw. metodę alegoryczną. Zakładała ona, że Homer celowo ukrył głębszy sens pod błahymi czasem opowieściami o bogach i herosach, i dlatego tak trzeba go czytać, by ten głębszy sens wyłowić. Próbowano zatem to samo robić z Pismem i powstały liczne komentarze alegoryczne, czasem bardzo ładne i niewątpliwie będące dobrą lekturą duchową, aczkolwiek nieraz mocno odchodzące od samego tekstu.

Tożsamość chrześcijańska nawróconych Greków miała więc inne rysy niż u Żydów. Dla Greków bowiem nauką, która zbliżała do zbawienia, była filozofia. To ona starała się dociec sensu świata i człowieka, dawała etyczne wskazania, ona też była impulsem dla ascetów-filozofów, którzy w jej imię mówili o cnotach kardynalnych, o wyzwoleniu z więzów ciała i tym podobnych zagadnieniach. Gdy taki filozof zostawał chrześcijaninem, nie wyrzekał się swojej wiedzy, ale próbował przez jej pryzmat patrzeć na Chrystusa. Tak było np. w przypadku św. Justyna, filozofa i męczennika ściętego za wiarę ok. 165 r., Atenagorasa z Aten żyjącego w drugiej połowie II w., Klemensa Aleksandryjskiego z przełomu II i III w., czy Mariusza Wiktoryna z końca IV w., który przyjął chrzest dopiero na starość, jako znany i wytrawny nauczyciel filozofii neoplatońskiej.

Rozumieli oni Dobrą Nowinę po swojemu i próbowali ją ubrać w ramy własnych pojęć.

Adaptacja greckich pojęć filozoficznych

Użycie filozoficznych pojęć greckich dla wykładu Ewangelii możemy prześledzić na przykładzie takich pojęć, jak „słowo” (logos), „dusza” (psyche) i „substancja”, gdyż zrobiły one największą karierę w późniejszej teologii.
«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...