Nieba otwartego nad ziemią...

Na tak luksusowy wybór papieża-Niemca, bezpośrednio po wielkim papieżu-Polaku mógł sobie pozwolić tylko Duch Święty. Nikt z Polaków by w tym kierunku nie szedł. Podobnie Niemcy! Widzę w tym znak, że Opatrzność czuwa nad Polakami i Niemcami. Przegląd Powszechny, 4/2007




– Wspominając o Europie, warto chyba być może zwrócić uwagę na fakt, że jest to kontynent ogromnych migracji, obszar, na którym bardzo mocno mieszają się kultury, religie, języki. Bardzo dotyka nas, w Europie, globalizacja. Wszystkie te zjawiska mają też wpływ na Kościół, który jeszcze nie tak dawno na terenie naszego kontynentu wydawał się instytucją bardzo statyczną, oporną wobec tempa zmian świata i kultury. Zmarły niedawno Ryszard Kapuściński w jednym z ostatnich wywiadów stwierdził, że za 50 lat Europa będzie w połowie islamska, bo „na własne życzenie” kurczy się demograficznie i będzie potrzebowała ludzi z zewnątrz, którzy przybędą właśnie z krajów islamskich. Są to, zwłaszcza dla Polaków, być może jeszcze bardzo abstrakcyjne wizje, ale czy Benedykt XVI ma, według Księdza Arcybiskupa, jasną wizję tego, jak sobie poradzić z tak szybko zmieniającym się światem, z Europą zmieniającą się szybciej niż kiedykolwiek?

– Jestem przekonany, że on o tym myśli. Nie sądzę, by miał gotowe i niezmienne szczegółowe wizje dotyczące wymienionych tutaj problemów. Rzeczywistość jest dynamiczna i wobec tego także wiele jej szczegółów trzeba ciągle na nowo przemyśleć, opierając się na principium Kościoła. Benedykt XVI pod tym względem wiele zawdzięcza Janowi Pawłowi II. To on wysyłał go na różne konferencje, synody kontynentalne w Ameryce, Afryce i Azji, gdzie mógł na miejscu poznawać problemy Kościołów lokalnych, poznawać zagadnienia wiążące się z różnorodnością Kościoła. Kardynał Ratzinger widział u Jana Pawła II odważne otwarcie się na cały świat przy zachowaniu ortodoksji, bez liberalizmu i relatywizmu. Obecnie, jako papież, podkreśla, że największym niebezpieczeństwem dla współczesnego Kościoła jest wspomniana dyktatura relatywizmu niezależnie od kraju i kontynentu, gdy nie tyle chodzi się po krawędzi dogmatu, ale gdzie prawda bezwzględnie określona nie odgrywa głębszej roli.

Benedykt XVI czuje uniwersalizm Kościoła i w tym wszystkim nie jest abstrakcjonistą. To właśnie czyni go zdolnym do znajdowania odpowiednich dla współczesnej sytuacji wizji. Oczywiście, jest przede wszystkim profesorem, teoretykiem. Lecz na szczęście ma także niezwykłe doświadczenie życiowe, które na pewno będzie umiał przełożyć na praktykę kierowania Kościołem. Bowiem jego głęboka wiedza wiąże się z życiową mądrością.

– Czy w epoce globalizacji, kiedy przemieszaniu narodów i kultur wcale nie towarzyszy głębsze zrozumienie i pojednanie się ludzi, w Kościele może dokonywać się to, o czym Ksiądz Arcybiskup marzył i pisał jeszcze w latach siedemdziesiątych w swoich książkach poświęconych teologii nadziei? Czy ten chaos nie jest raczej dobrą pożywką do upowszechnienia przekonań o braku możliwości porozumienia niż dla akceptacji różnorodności, akceptacji opartej na przekonaniu o łączącej wszystkich uniwersalnej prawdzie?

– W Kościele, który jest rzeczywistością uniwersalną, nie boję się globalizacji. Takie są prawidła rozwoju, które należy akceptować. My nie powinniśmy próbować zatrzymać tego żywiołu, który na szczęście jest ewolucją, a nie rewolucją. Ewolucja ta jednak musi być kontrolowana, odpowiednio prowadzona i kształtowana. Nie na wszystko mamy wpływ, nie wszystko możemy dokładnie zaplanować, ale musimy umieć się włączyć w ten nurt z całym naszym wewnętrznym bogactwem i to bogactwo jeszcze bardziej zdynamizować. Kościół będzie wtedy rzeczywiście Chrystusowy, będzie sakramentem pojednania i pokoju na świecie. Widzę w tym wyjątkową szansę. Nie możemy zatem uważać apriorycznie globalizacji za największe zło tego świata. Musi mieć ona jednak charakter humanistyczny, musimy robić wszystko, by człowiek nie był w tej rzeczywistości zagubiony. Technika, ekonomia, całe to międzynarodowe targowisko nie może nas odczłowieczyć. Teologia naprawdę może w tym pomóc, może być lekarstwem przynoszącym nadzieję w momentach, gdy globalizacja wydaje się zmierzać w złym kierunku.

– Czyli Kościół może być sumieniem globalizacji?

– Powinien nim być. Wierzę, że w końcu uda się zjednoczyć Europę, jako wspólnotę ducha. To jednak możliwe jest tylko w Kościele, tylko opierając się na Kościele. Czysto polityczne interesy są zawsze egoistyczne. Ustawą zasadniczą Kościoła jest Ewangelia. Na przykład Kazanie na Górze może się wydawać komuś dziwne, przestarzałe, ale to jednak wciąż jest dla nas nowe. Ciągle za mało praktykujemy Ewangelię osobiście, a na gruncie społecznym to już w ogóle wygląda dosyć miernie. Jesteśmy ciągle mało ewangeliczni, także jako społeczeństwo czy wspólnota europejska.
«« | « | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...