Ziemia nie pachnie jak dom

Wiara kojarzy się nam raczej z rzeczywistością wstydliwą, której lepiej nie dotykać, nie zgłębiać. Nie taktujemy jej jak części własnego życia, ale jak coś wielkiego i przerażającego. Mamy też różne grzechy na sumieniu, więc wolimy podchodzić do wiary z dystansem. Przegląd Powszechny, 10/2007




– Słuchając Pana mam wrażenie, że nie potrafimy nawiązywać relacji ze świętymi, bo nie wiemy, jak ich traktować. Zazwyczaj podchodzimy do nich z dystansem, czołobitnością, a Pan traktuje świętych, jak bliskich. Jak wyglądają wasze rozmowy?

– Kiedy jestem w Krakowie, to jadę do Łagiewnik. Czasami moja modlitwa wygląda tak: klękam w ławce, opuszczam głowę i mówię, że nie daję już rady, siedzę przez godzinę w kaplicy, jakbym spał u siostry, a ona wie, że nie mam siły gadać. Nic więcej. A nieraz przychodzę i zaczynam swoje logorea, mam tysiące rzeczy do powiedzenia. Ale zauważyłem już, że wystarczy przeczekać 20 minut, a człowiek przestaje gadać i zaczyna się naprawdę modlić. Jeśli to ma być prawdziwa relacja, trzeba dopuścić do głosu obie strony. Moja modlitwa do świętych jest różna. Czasami mówię: Posłuchaj, mam pewien kłopot, ty jesteś już w pełni szczęścia, nie masz problemów, to może byś pomógł koledze? To jest bardzo bezpośrednia rozmowa. Jestem przekonany, że jak znajdziemy się wszyscy w niebie, to nie będziemy mówić do siebie pan, pani, padać plackiem i całować się po pierścieniach. Tam będzie prawdziwe braterstwo. Dlatego zwracam się do nich jak do moich braci i sióstr, którzy są już po tamtej stronie.

– Ważne miejsce w Pana życiu zajmują święci, a autorytety, które żyją jeszcze na ziemi?

– Mało jest takich autorytetów. Myślę, że powoli wychodzimy z ery autorytetów totalnych, to znaczy takich, które obejmują wszystkie sfery życia, jak Jan Paweł II czy Władysław Bartoszewski, a wchodzimy w okres autorytetów w poszczególnych segmentach życia. Ktoś inny będzie dla nas autorytetem w sprawach zawodowych, ktoś inny w sferze życia rodzinnego czy duchowego. To są naprawdę cudowne i rzadkie sytuacje, gdy te autorytety zlewają się w jedną osobę. I nie ma też co jęczeć, że są to zdarzenia wyjątkowe. Tak ten świat został pomyślany. Kard. Stefan Wyszyński był Prymasem Tysiąclecia, bo zdarzył się raz na tysiąc lat. Nie ma co oczekiwać, że za chwilę będzie taki następny, a później następny i następny. Trzeba trochę pokory i docenienia, że ludzi wielkich nie mamy zawsze. A skoro ich nie ma, to musimy sobie wybierać tych trochę mniejszych, którzy są wielcy w poszczególnych sferach życia. I takich autorytetów mam bez wątpienia wiele.

– Kogo na przykład?

– W sferze chrześcijańskiej codzienności wzorem jest dla mnie Zbyszek Nosowski, redaktor naczelny „Więzi”, publicysta, pisarz. Zawsze z wielką uwagą słucham tego, co ma do powiedzenia o polskim Kościele. To niesamowity człowiek, który intensywnie, głęboko, sensownie i radośnie przeżywa swoje życie, rodzinę, żonę, córki. Jego książki o pochwale codzienności są niezwykłe. Autorytetem w dziedzinie życia duchowego, takich stricte mistycznych klimatów, jest mój wieloletni spowiednik i niegdyś przełożony w zakonie o. Aleksander. Mogę powiedzieć, że on dotyka mistyki i bardzo po Bożemu przeżywa swoje życie, które nie było łatwe. Takich przykładów mam mnóstwo. Dobrych ludzi wokół jest bardzo wielu. Trzeba tylko ich zauważyć i nie stawiać im poprzeczek nie do przeskoczenia. Nie wymagać, żeby byli 17 w 1. Niech będą jednym, a dobrym, spójnym i koherentnym człowiekiem.


«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...