Ingmar Bergman – filmowiec z innego czasu

Nigdy chyba nie dowiemy się, dlaczego obraz Bergmana narzuca się jako surowy, chorobliwy czy nudny. Jak wszystkim z mego pokolenia udało mi się odkryć tego reżysera dzięki filmowi, który nagrodzono w Cannes w maju 1956 r. w kategorii „humoru poetyckiego”. Przegląd Powszechny, 6/2008



A jeśliby kino Bergmana działało tylko w tej wspaniałej pół godzinie, „w owym czasie”, świętym, w którym wszystko staje, w którym piłka zawisa między niebem a ziemią i odpoczywa w tym spazmie wszechświata?

Gdy mówi się, że autor „Siódmej pieczęci” (1957) i „Szeptów i krzyków” (1973) ma obsesję śmierci, czyż raczej nie chce on uchwycić w kontakcie ze śmiercią dotykalne oczywistości życia i moc Ducha ponad widzialnym? Co stanie się po nas, jest ukryte. Tylko poeci, muzycy i święci mogą to, co my ledwie postrzegamy. Niepojęte. Oni widzieli, oni wiedzą. Nie wszystko, ale fragmentarycznie. (Dialogi z niezrealizowanego filmu w: Bergman, trylogie, dokumentacja Marie Nyreröd (3x58 mn), 2004 r., emitowane w Canal Satellitecinéma, 2006 r.)

Fragmentarycznie... Bergmanowski czas płynie tylko po to, by pozwolić nam dopadać momentów, w których walą się mury naszych przyzwyczajeń, naszych pewności – które już za życia są śmiercią. Nawigować w czasie: doświadczenie miłości, spotkanie z pięknem, objawienie słowa, które nagle oświeca i uwalnia. To może uśmiercać, ogłupiać. To przeżywają Minos, dzierlatka z „Jak w zwierciadle”, i jej siostra Karin, kończąca obłędem. Zaś Minos usłyszy słowo ojca: Każda miłość, najbardziej trywialna i najbardziej wzniosła, od Boga pochodzi… I on woła: Ojciec mi powiedział.

Chwile prawdy, rany odradzające, przemierzanie pustyni, na której można zbłądzić. To zauważalne, przelatuje się nad kinematograficznym, już zakończonym dziełem Bergmana (50 filmów i telefilmów w ciągu półwiecza): pomijając arcydzieła, widzimy filmy nieudane, które nie przebiły się na światło, które objawia. Po iluminacji „Czarodziejskiego fletu” (1976) albo „Fanny i Aleksander” (1982) i jego epilogiem „Po próbie” (1984) – podwójne arcydzieło – „Dwoje błogosławionych” (1985) ukrywają pod ironicznym tytułem zejście do piekieł. Można by mnożyć przykłady, ale należy się wystrzegać wartościującego osądu; nic bowiem nie może trwać na szczytach. Można wyłącznie dostrzec, ale za cenę iluż parowów i upadków!

Na półmetku bergmanowskiej twórczości trafiło się arcydzieło „Goście Wieczerzy Pańskiej” (1963) i przeszło niezauważone. Reżyser poświęcił je swemu ojcu. Bardzo lubię ten film – powiedział u schyłku swego życia. – Jest prostolinijny, wyprostowany, wcale niepochlebczy. Cieszę się, że go nakręciłem. Gdzie indziej Bergman powie, że film ten stanowi zwrot. Istotnie – wyjaśnia on definitywnie tak często poruszaną kwestię stosunku Bergmana do religii.

Akcja rozgrywa się zimową porą, od południa do trzeciej między dwoma wiejskimi kościołami. Między jednym a drugim pastor (Tomasz) przeżywa kryzys; zachwiała się jego wiara. Tomasz stracił przed kilku laty żonę; odtąd zaczął wątpić. Błaga Boga o objawienie się, a natyka się tylko na milczenie. W końcówce filmu, w drugim prawie pustym kościele zakrystian z wyłamanymi artretyzmem plecami opowiada mu o swoich bólach, które porównuje do moralnych cierpień osamotnionego na krzyżu Jezusa, błagającego swego Ojca.


«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...