We Włoszech „pax Vaticana”

W całej, wcale niejednoznacznej, sprawie Benedykt XVI uznał, że na szali leży zbyt wiele i powstrzymał szarżujących hierarchów. Dał im przy okazji do zrozumienia, że polityką w Kościele zajmuje się Sekretariat Stanu. Przegląd Powszechny, 11/2009



Ofensywa Sekretariatu Stanu

Jak twierdzi przytłaczająca większość włoskich komentatorów, dymisja Boffo i delikatne przygany Viana to też efekt strategicznych zmian, do jakich dochodzi na linii Watykan – rząd włoski, od czasu gdy na stanowisku przewodniczącego konferencji biskupów kard. Ruiniego zastąpił kard. Bagnasco. Przedtem nad tymi relacjami czuwał kard. Ruini, bardzo blisko związany z Janem Pawłem II, niejako z pominięciem Sekretariatu Stanu.

Teraz, jak sądzą włoscy watykaniści, sytuacja wraca do normy, bo sprawy wziął w ręce watykański „szef rządu” kard. Tarcisio Bertone, co zresztą zapowiadał zaraz po nominacji w 2006 r. Teoria spiskowa lansowana w wielu włoskich dziennikach powołujących się na anonimowe źródła za Spiżową Bramą mówi, że rezygnacja Boffo, zaufanego człowieka kard. Ruiniego i mającego spore wpływy we włoskim Kościele, jest również symbolem i wymuszoną ofiarą tych zmian. Wszyscy podkreślają, że w tej chwili we Włoszech z punktu widzenia Watykanu na linii Kościół – państwo dzieją się sprawy zbyt ważne, by pozostawić je wyłącznie w rękach włoskich biskupów.

Inna teoria spiskowa, wyznawana przez znanego watykanistę Marco Politiego z „La Repubblica”, mówi, że Benedykt XVI, zdając sobie sprawę z postępującej sekularyzacji w Europie Zachodniej, postanowił przystąpić do „rekonkwisty”, a poletkiem doświadczalnym i początkiem ofesywy mają być właśnie Włochy, które Joseph Ratzinger świetnie zna i ma dosłownie za oknem. Praktycznie jednym z najważniejszych aspektów „rekonkwisty” ma być walka z liberalną ofensywą lewicy, która chce w ustawach zapisać niezgodne z nauką Kościoła regulacje dotyczące bioetyki, rodziny czy nauki religii, a więc kwestie z punktu widzenia Watykanu najwyższej wagi. W obliczu tych wyzwań, wojna Berlusconi – włoski Kościół mogłaby się skończyć klęską Berlusconiego i Watykanu, i to bez względu na to, czy teoria Politiego jest prawdziwa. Tak czy inaczej, Watykan postanowił zdusić ją w zarodku. Z wielu powodów.

„Dorośli katolicy”

Watykan ma kłopot z włoskim Kościołem, bo lewicowa frakcja, historycznie nazywana katokomunistami, ma w nim spore wpływy. Nie tyle chodzi o hierarchów, choć i tacy się zdarzają, ile o wiernych, i to na szczytach polityki. Bo oczywiście nie jest tak, że włoscy katolicy głosują hurmem na centroprawicę. Lewicowi katolicy, którzy przed rozpadem chadecji na ogół potrafili się odnaleźć w jednej z jej frakcji, w 1992 r., gdy skandal korupcyjny zdmuchnął ze sceny politycznej chadeków (i socjalistów), znaleźli się bez politycznego domu. Błąkali się po różnych partiach, by w 2000 r. przybić do przystani Margherita.

Partia mogąca liczyć wówczas na 15% głosów sprzymierzyła się z postkomunistami i dziś razem stanowią trzon opozycyjnej lewicowej Partii Demokratycznej. Politycznie najbardziej wpływowym katokomunistą był dwukrotny premier Włoch Romano Prodi. W 2005 r., gdy kard. Ruini i Watykan wezwali do, jak się potem okazało skutecznego, bojkotu referendum w sprawie liberalizacji ustawy o sztucznym zapłodnieniu (nie było kworum), Prodi poszedł głosować „za”, stwierdzając, że jest dorosłym katolikiem.

Od tej pory tym terminem określa się niemałą i wpływową grupę włoskich wiernych, którzy uważają się za skrzydło postępowe, a z racji domniemanej dojrzałości i intelektualnego wyrafinowania, mogą brać nie do końca serio i poddawać pod dyskusję wiele elementów nauki Kościoła. Według tej koncepcji, istnieje „katolicyzm dziecięcy”, czyli naiwny, przyjmujący bezkrytycznie każde stanowisko Kościoła i „dorosły”, który może sobie pozwolić na inne zdanie.

Naturalnie Watykanowi z „dorosłymi katolikami” nie jest po drodze, ale przecież nie może dla nich zabraknąć miejsca we włoskim Kościele. Oczywiście „dorośli katolicy” są zagorzałymi przeciwnikami Berlusconiego. W tej sytuacji jest jasne, że na włoskiej scenie politycznej jedynym pewnym i poważnym sojusznikiem Watykanu w walce o kształt interesującego Kościół ustawodawstwa jest właśnie Berlusconi, pod tym względem semper fidelis, nawet na forum Unii Europejskiej, gdzie bezskutecznie walczył o uwzględnienie tradycji i wartości chrześcijańskich w preambule Konstytucji dla Europy.






«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...