Pod jednym dachem z teściową

Prawdziwa miłość jest bezinteresowna, ale to nie oznacza, że nie powinna stawiać wymagań. Jeśli teściowa nie chce podjąć sercem relacji, nie da się jej zmusić. Należy ją wówczas miłować na tyle, na ile się uda, nie rozpaczając już więcej nad tym, że jest się odrzuconym. Różaniec, 2/2009



Czasem istnieje możliwość zorganizowania życia na dwóch piętrach, z osobnymi wejściami, kuchniami, łazienkami, ale to też nie jest komfortowa sytuacja – wystarczy „krzywe” spojrzenie ojca lub matki (seniorów) po sprzeczce „młodych”, którą usłyszeli przez ścianę, aby popsuć nastrój zięcia czy synowej na długie godziny. Nie wynika to zawsze ze złej woli rodziców czy dzieci – po prostu jesteśmy ludźmi i pewnych spraw nie da się przeskoczyć – nie bez powodu Pismo Święte mówi o tym, że trzeba opuścić ojca i matkę, aby się połączyć w małżeństwo (por. Mt 19, 5).

Konieczne zmiany

Nie mogę zatem Pani łudzić – jeśli chce Pani normalnie żyć, ratować siebie i małżeństwo, trzeba koniecznie wyprowadzić się, i to szybko – tak dalej żyć się nie da. Istnieje tylko jedno „ale” – co na to mąż? Czy będzie w stanie to zrozumieć? Czy zdecyduje się podjąć taką odpowiedzialność i pewne ryzyko? Czy będzie wreszcie zdolny emocjonalnie to uczynić? On przecież ciągle mieszka z rodzicami, mało tego – macie Państwo wspólną firmę.

To bardzo wiąże i emocjonalnie, i materialnie. Jednak nie mam wątpliwości: musicie wybierać – albo małżeństwo i rodzina, może nawet życie w biedzie, trudzie i ofierze (dobrze przeżywane tylko Państwa wzmocni!), ale „na swoim”, „u siebie”, albo przed Panią perspektywa męki emocjonalnej i, kto wie, czy nie kryzys małżeński, bardzo poważny kryzys, który może się zakończyć rozpadem związku.

Jeśli mąż okaże się niezdolny do podjęcia decyzji o wyprowadzce, trzeba mu pokazać konsekwencje, stawiając wyraźne granice. Nie jestem jednak w stanie zaręczyć, że nie wybierze matki – trudne to, co piszę, ale niestety zgodne z doświadczeniem życiowym…

Trudna lekcja miłości

Strategia krótkofalowa, takie emocjonalne „pogotowie ratunkowe”, to: nauczyć się odróżniać to, co jest wynikiem Pani braków w miłości bliźniego, od tego, co wynika z biedy teściowej, i pracować wyłącznie nad sobą, wierząc, że skoro Bóg dopuścił tak trudną osobę w Pani najbliższym otoczeniu, to jest to pewne zadanie dla Pani. To rodzaj pracy wewnętrznej do wykonania. Można zatem nawet podziękować Bogu, że ma Pani codzienną lekcję pokory i miłości.

Obawiam się jednak, że bez życzliwego wglądu w sprawę kogoś z zewnątrz (spowiednika, kierownika duchowego, terapeuty – chrześcijanina) będzie Pani niezwykle trudno obiektywnie ocenić, co jest problemem Pani, a co problemem teściowej. Prawdziwa miłość jest bezinteresowna, ale to nie oznacza, że nie powinna stawiać wymagań.

Jeśli teściowa nie chce podjąć sercem relacji z Panią, nie da się jej zmusić. Należy ją wówczas miłować na tyle, na ile się uda, nie rozpaczając już więcej nad tym, że jest Pani odrzucona. A gdy czuje Pani, że wzbiera w Pani złość, nad którą będzie ciężko zapanować, proponuję… uciec, choćby do łazienki, pod byle pretekstem, aby tam ochłonąć. Gdy widzimy, że zbliża się zbyt liczny oddział nieprzyjaciela, rozsądnym wyjściem jest ucieczka. Może nie wygramy tej jednej potyczki, ale też jej nie przegramy. I mamy ciągle szansę na wygranie całej wojny o miłość!



«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...