Popatrzmy częściej Jezusowi w oczy

Jako dziecko, a później także jako młody chłopak, byłem bardzo poraniony. Byłem wtedy strasznie zbuntowany. Próbowałem jednak wszystkiego innego, co świat oferował młodemu człowiekowi. Coraz wyraźniej odnosiłem wrażenie, że staczam się do dołu, że tracę wszystko. Głos Karmelu, 2/2007




Jestem szczęśliwy jako mały brat. Dziękuję Panu Bogu za to, że poprowadził mnie właśnie takimi drogami. Za to, że mogłem mieszkać z mymi braćmi na pustyni, że żyłem wśród ludzi najuboższych. Za osoby, które postawił na mojej drodze.

Jak godzi Brat kontemplację w świecie ze służbą człowiekowi?

Potrzebuję powrotów do pustelni, aby żyć tylko z Nim. Po tych dniach spędzonych w pustelni przychodzi pokusa, by zostawić wszystko, by żyć tylko sam na sam z Jezusem. Wydaje mi się wówczas, że dla mnie byłoby to łatwiejsze, ale to oczywiście jest złudzenie. Wtedy Pan Jezus przypomina mi: „Tak. Ze Mną, ale wśród ludzi”. Mam należeć także do innych osób. Nie jestem na świecie sam. Przeżywam tu pewne rozdarcie. Dobrze się czuję wśród ludzi, kocham ludzi, poświęcam się im. Cały czas mam jednak świadomość, że nie wszystko jest w pełni oddane, nie wszystko jest według Serca Jezusa. Cierpię z tego powodu. Muszę się zatem nieustannie odrywać, by wracać do Jezusa. Te powroty do Jezusa także wymagają oczyszczenia.

Formował się Brat w warunkach dość niezwykłych.

Jako młody brat byłem formowany do kontemplacji na pustyni. Później mistrz nowicjatu zaproponował mi wyjazd do Maroka, bym zamieszkał wśród muzułmanów. Ucieszyłem się, bo nie chciałem wracać do typowo katolickiego kraju. Pragnąłem żyć kontemplacją wśród osób w inny sposób wyznających wiarę w Boga. Uważałem, że kontemplacja wśród muzułmanów będzie o wiele bardziej czysta. Rzeczywiście byliśmy sami – trzech młodych braci żyjących w slumsach zamieszkałych przez dwieście tysięcy muzułmanów. Słyszeliśmy śpiewy z minaretu, nawoływania do modlitwy. Pracowałem tylko z muzułmanami. Koledzy w pracy próbowali mnie nawrócić, przekonywali, że jako niewierny będę potępiony. Mówili: wystarczy wymówić krótką formułę, by zostać zbawionym: „Nie ma innego boga, niż Bóg, a Mahomet jest jego prorokiem”.

Mieszka Brat w Polsce już kilkanaście lat i nosi w sobie zapewne jakieś refleksje dotyczące Kościoła w Polsce. Cenne mogą być dla nas spostrzeżenia człowieka, który doświadczył także życia wspólnot we Francji i w krajach, gdzie katolicyzm jest w zdecydowanej mniejszości.

Do Polski trafiłem przypadkiem. Nie miałem ochoty żyć w kraju katolickim, a trafiłem do Polski. Jest mi tu bardzo dobrze. Podziwiam waszą wiarę, podziwiam wiarę prostych ludzi. Jest jednak coś, czego mi tutaj nieco brakuje. Czasem brakuje mi zachwytu Jezusem. Brakuje mi potrzeby, by wracać cały czas do Jezusa. Podziwiam tę wierność w chodzeniu do kościoła, w wypełnianiu przepisów i tradycji, pojawia się jednak maleńkie pytanie: gdzie jest w tym wszystkim Pan Jezus? Oczywiście, nie mam prawa nikogo sądzić i nie chcę tego robić. Zauważam po prostu, iż ludzie są bardzo przyzwyczajeni do tego, że są katolikami, ale czasami nie czuję obecności Jezusa. Nawet w czasie wystawienia Najświętszego Sakramentu, gdy Pan Jezus jest ukazany w tej błyszczącej z daleka monstrancji, cały czas śpiewamy, są litanie, różańce... Brakuje mi wtedy prostego trwania przed Jezusem, milczenia, zwykłego patrzenia na Niego, medytowania Ewangelii, powrotu do Jego słów, zachwycania się nimi. W Jego słowach cały czas odnajduję coś nowego, świeżego. Pamiętam, że w tamtym roku uderzyły mnie mocno słowa Ewangelii według św. Jana, które wiele razy już słyszałem i medytowałem. W prologu jest napisane, iż Jezus jest łonie Ojca. Zatrzymałem się niespodziewanie na tych słowach i zacząłem rozmyślać. Jak to, Jezus jest w łonie Ojca? Czy może być większa zażyłość: znajdować się w czyimś łonie? A przecież Jezus obiecał nam, że pójdzie przygotować nam mieszkanie, byśmy zamieszkali tam, gdzie On. Zatem i my będziemy mieszkali w łonie Ojca? Dostąpimy tak wielkiej zażyłości? Tyle razy czytałem te słowa, a uderzyły mnie właśnie teraz.

Trzeba trwać w łonie Ojca. Nic więcej nie trzeba robić. Trwać, milczeć, przytulić się do Boga. Nic więcej.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...