Człowieczeństwo Jezusa – w czym inne od naszego?

Pan Jezus jest prawdziwym człowiekiem. Skoro jednak jest On zarazem Synem Bożym, pojawia się pytanie, czy nie wynikają z tego jakieś realne konsekwencje dla Jego człowieczeństwa. Innymi słowy, czy we wszystkim jest On takim samym człowiekiem, jak my W drodze, 3/2009



To „niemożliwe” mogło się zrealizować tylko pod jednym warunkiem: że Jego ludzka dusza była od pierwszej chwili swojego istnienia obdarzona bezpośrednim oglądaniem istoty Bożej – i to przede wszystkim stąd Jezus wiedział, że jest Synem Bożym. Domyślał się tego już św. Jan z Damaszku († 749), św. Tomasz z Akwinu († 1274) i wielu innych świętych doktorów.

Intuicję tę znajdziemy już w starochrześcijańskim midraszu, wedle którego Pan Jezus miał powiedzieć do apostoła Bartłomieja: „Zaprawdę powiadam ci, mój kochany, że także wtedy gdy was nauczałem, zasiadałem razem z Ojcem moim” (Ewangelia Bartłomieja, I, 31).

Stosunkowo niedawno, wyraźnie o tym nauczał papież Pius XII:

Ta pełna najgorętszej miłości wiedza, jaką Boski Odkupiciel obejmuje nas od pierwszej chwili swego Wcielenia, przekracza siły najzdolniejszych ludzkich umysłów. Oto dzięki widzeniu uszczęśliwiającemu, które Chrystus posiada od pierwszej chwili swego poczęcia w łonie Bożej Rodzicielki, ma On ustawicznie i wiekuiście przed oczyma swej duszy wszystkie członki mistycznego Ciała i obejmuje je zbawczą swą miłością.

O, jakże przedziwna jest łaskawość dobroci Bożej względem nas! O, jakże niedościgłe są drogi Jego niezmierzonej miłości! W żłóbku, na krzyżu, w wiekuistej chwale Ojca widzi Chrystus wszystkie członki Kościoła nierównie jaśniej i łączy się z nimi daleko większą miłością, niż matka z dzieckiem w swym łonie, niż ktokolwiek samego siebie przenika i miłuje (Mystici Corporis Christi, 81).


Natomiast Jan Paweł II, z mistycznym wręcz uniesieniem domyśla się, że właśnie bezpośrednie zjednoczenie z Ojcem pozwoliło Jezusowi zobaczyć do końca całą straszliwość naszej grzeszności:

W chwili, gdy utożsamia się z naszym grzechem, „opuszczony” przez Ojca, Jezus „opuszcza” samego siebie, oddając się w ręce Ojca. Jego oczy pozostają utkwione w Ojcu. Właśnie ze względu na tylko Jemu dostępne poznanie i doświadczenie Boga nawet w tej chwili ciemności Jezus dostrzega wyraźnie cały ciężar grzechu i cierpi z jego powodu.

Tylko On, który widzi Ojca i w pełni się Nim raduje, rozumie do końca, co znaczy sprzeciwiać się Jego miłości przez grzech. Jego męka jest przede wszystkim straszliwą udręką duchową, dotkliwszą nawet niż cierpienie cielesne.

Tradycja teologiczna nie uchyliła się przed pytaniem, w jaki sposób Jezus mógł przeżywać jednocześnie głębokie zjednoczenie z Ojcem, który ze swej natury jest źródłem radości i szczęścia, oraz mękę konania aż po ostateczny okrzyk opuszczenia. Współobecność tych dwóch wymiarów na pozór niemożliwych do połączenia jest w rzeczywistości zakorzeniona w nieprzeniknionej głębi unii hipostatycznej (Novo millennio ineunte, 26).


To bardzo ważne: Stoimy tu wobec Tajemnicy, której do końca nie przenikniemy nigdy.





«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...