Zamknięta pewność

W świecie niosącym ze sobą tyle wątpliwości są orędownikami zdań niewzruszonych i mocnych. Czy jednak są to zdania żywe? Czy raczej tylko narcystyczne ekspresje wiary, do której dzielenia trudno zaprosić jest innych? W drodze, 4/2009



Katalog twierdzeń prawdziwych nie wystarczy

„My mamy Prawdę!” – krzyczą często katoliccy tradycjonaliści i konserwatyści. Prawda ta zazwyczaj utożsamiana jest przez nich z katalogiem dogmatycznych zdań (tzw. propozycji doktrynalnych) Magisterium Kościoła. Katolikom „nietradycjonalistom” trudno z taką postawą polemizować, bo przecież słuszne i godziwe wydaje się wsłuchiwanie w głos Urzędu Nauczycielskiego.

Już św. Paweł pisał do Tytusa, że jako „sługa Boga i apostoł Jezusa Chrystusa” został „posłany do szerzenia wśród wybranych Bożych wiary i poznania prawdy wiodącej do życia w pobożności, w nadziei życia wiecznego, jakie przyobiecał przed wiekami prawdomówny Bóg, a we właściwym czasie objawił swe słowo przez nauczanie powierzone mi [tj. Pawłowi – SD] z rozkazu Boga, Zbawiciela naszego” (Tt 1,1b–3). A czyż papież i biskupi nie są następcami apostołów? Czy, podobnie jak św. Paweł, nie wiodą swych wiernych do „wiary i poznania prawdy”?

Magisterium w końcu, jak wierzą katolicy, opiera się niewątpliwie na obietnicy życia wiecznego ofiarowanej Kościołowi przez prawdomównego Boga, a także na tysiącach lat godnej zaufania Tradycji, w której obietnicę tę – przekazaną przez Pismo Święte – zachowywano. Wydaje się zatem, że trzeba nam jak najmocniej do Magisterium przylgnąć, a wtedy życie wieczne maksymalnie się do nas przybliży. Czyż prostota takiego rozumowania nie jest pociągająca?

Dziwić trochę może, że „posiadanie Prawdy” skłoniło lefebrystów do (czasowego, niech będzie, choć niepokój w sercu podpowiada, że jeszcze różne trudne rzeczy na linii Kościół-lefebryści mogą się wydarzyć) nieposłuszeństwa papieżowi. Niektórym lepiej jednak iść na udry z wyjątkowo bezbożnym dziś światem, któremu ponoć II sobór watykański i Jan Paweł II zanadto „pobłażali”, niż oderwać się od skarbca prawd wiecznych, które od Tridentinu do Vaticanum Secundum wyrażono „ostatecznie” w zdaniach poważnych i jasnych.

Klasyczna filozoficzna definicja prawdy głosi, że oznacza ona zgodność myśli z rzeczywistością. W tradycjonalizmie katolickim żywe jest natomiast przekonanie (rzadko jednak wyrażane dosłownie), że prawda to nic innego, jak zgodność myśli z Magisterium. W wypadku lefebrystów chodzi nawet nie o całe Magisterium, ale o jego część – wyraźnie wyodrębnioną z morza kościelnych dziejów. Jeśli ktoś – wedle tradycjonalistycznych dyrektyw – sprzeciwia się tak pojętej „prawdzie”, nie może zdać, mówiąc słowami św. Pawła, „egzaminu z wiary” (por. 2Tm 3,8).

Gdybyż jednak wszystko było aż tak proste! Kiedy Jezus w Ewangelii św. Jana powiada, że (między innymi) jest Prawdą (por. J 14,6), to czy aby na pewno należy od razu utożsamiać Jezusa ze „zgodnością myśli z Magisterium”? Byłoby to przecież absurdalne! Wiadomo, że klasyczne greckie pojęcie prawdy (aletheia) różni się znaczeniowo od jego hebrajskiego odpowiednika (met). Greckie słowo określa bowiem niezafałszowaną oczywistość rzeczy, podczas gdy termin hebrajski odsyła do zaufania i wiarygodności. Symbolem greckiej prawdy jest światło. Natomiast symbolem prawdy semickiej jest skała, o którą można się oprzeć[2].



[2] Zob. Craig A. Evans, Stanley E. Porter, New Testament Backgrounds: A Sheffield Reader, Londyn-Nowy Jork 1997, s. 299.



«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...