Klasztor z biznesplanem

Wiśnie po krzyżacku? Konfitura brewiarzowa albo anielska? A może sos szafarza ze śliwki i cebuli? Wbrew pozorom nie jest to wcale lista dań serwowanych przez XV -wieczną przydrożną karczmę, ale zaledwie niewielka część spośród specjałów oferowanych dziś przez benedyktynów z Tyńca. Przewodnik Katolicki, 3 czerwca 2007




Sekret mnicha

Zakonnicy z Tyńca nie wydają pieniędzy na reklamę, wychodząc z założenia, że dobre produkty obronią się same i zawsze znajdą nabywców. Bo w zalewie bylejakości benedyktyńskie specjały wyróżniają się na naszym rynku oryginalnością, niepowtarzalnością, i dobrą jakością.

- To nie są takie produkty jak mleko czy chleb, które kupuje się codziennie, ale wyroby nabywane od czasu do czasu, dla spróbowania czegoś, co nawiązuje do tradycji. Na podobnej zasadzie w każdej polskiej rodzinie kultywowane są jakieś stare tradycje kulinarne, np. gloryfikuje się najlepszy na świecie babciny dżem. Także i nasze wyroby wytwarzane są według starych zakonnych receptur, ale ta tradycja jest ciągle żywa – stosujemy nowe przyprawy, nowe technologie wytwarzania – wyjaśnia ojciec Galoch.

Wszystkie benedyktyńskie produkty wykonywane są z naturalnych surowców, bez stosowania konserwantów czy sztucznych barwników i wszystkie pochodzą z czystych ekologicznie regionów Polski. Mają też jeszcze jeden atut: nie jest to produkcja masowa z wielkiej taśmy, ale wykonywana indywidualnie, „ z sercem”. I to się rzeczywiście czuje przy każdym kęsie, przy każdym łyku benedyktyńskich wiktuałów.
Ojciec Zygmunt przekonuje też, że choć klasztorne produkty kosztują nieco więcej, choćby ze względu na wyższe koszty procesu produkcji, to niezależnie od zasobności portfela, każdy znajdzie w Tyńcu coś dla siebie. Potwierdzeniem jego słów jest systematyczny wzrost sprzedaży zakonnych specjałów – średnio o 20 procent w skali miesiąca.

Benedyktyńska sieć

Marka „produkty benedyktyńskie” została już zastrzeżona przez tynieckich mnichów. Sukces całego pomysłu spowodował, że zakonnicy zaczęli myśleć o ekspansji na rynek ogólnopolski.
- Byliśmy zasypywani pytaniami, gdzie można kupić nasze produkty. Doszliśmy więc do wniosku, że warto otworzyć własne punkty sprzedaży w całej Polsce. Brak dostatecznych środków finansowych sprawił jednak, że musieliśmy zastanowić się nad inną formą naszej obecności na rynku – opowiada ojciec Galoch.

Najpierw benedyktyni nawiązali współpracę z delikatesami Alma i od jakiegoś czasu w sklepach tej sieci w kilku polskich miastach oferują swoje produkty. Na tym jednak tynieccy mnisi nie poprzestali. Zakonnicy uznali, że najlepszym remedium na brak kapitału będzie sięgnięcie po sprawdzoną metodę franchisingu – wykorzystanie kapitału innych partnerów, sprawdzonych, uczciwych, gotowych zainwestować w sklep z zakonnymi wiktuałami. W zamian tynieccy zakonnicy oferują szyld „produkty benedyktyńskie” i uznaną jakość swoich wyrobów.
«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...